Zaje..ć lewaka i krzyż celtycki? To nie my – odpowiadają narodowcy. Miasto wypowiada wojnę ksenofobom

Wulgarne napisy, życzenia śmierci, a obok celtyckie krzyże pojawiły się nocy z 8 na 9 marca. Zaatakowano kilka wrocławskich instytucji, w tym podlegający miastu Ośrodek Działań Artystycznych Firlej przy ulicy Grabiszyńskiej. Na jednym z klubowym okien ktoś namalował napis „Zaj...ć feministki”, obok krzyże celtyckie kojarzone ze skrajnie prawicowymi i rasistowskimi organizacjami.

Z kolei na jednej ze ścian dziedzińca przy ul. Rydygiera, gdzie mieści się Hart Hostel, ktoś napisał „Zaje….ć lewaka”, obok też umieszczono krzyż celtycki, a także inicjały AN, które najprawdopodobniej są skrótem nazwy Autonomiczni Nacjonaliści. Ponadto zniszczono stojąca w pobliżu społeczną lodówkę.

Kolejną zaatakowaną instytucją jest Stowarzyszenia na Rzecz Integracji Społeczeństwa Wielokulturowego Nomada przy ul. Paulińskiej. Przy wejściu do siedziby instytucji pomagającej migrantom kto wymalował napis: „Śmierć lewackim kurw…m, zajeb…my was Szabesgoje”.

Narodowcy potępiają napisy. To nie my – zapewniają

- My nie mamy z tym ni wspólnego – zapewnia nas mecenas Stanisław Zapotoczny, reprezentujący Ruch Narodowy we Wrocławiu. - Bazgranie po ścianach, do tego tak wulgarnych słów, to niszczenie mienia, za które sprawca powinien zostać bezwzględnie ukarany – podkreśla prawnik, dodając że oczekiwałby takiej gorliwości ze strony prezydenta w usuwaniu innych wulgarnych napisów, pojawiających się na ścianach. Wskazuje też na krzyż celtycki. - Takie pogańskie znaki są nam kompletnie obce, my jesteśmy katolikami i nie posługujemy się taką symboliką – przekonuje.

Pod koniec rozmowy, żartując pyta – a może to sami przedstawiciele tych instytucji stoją za tymi napisami, różne rzeczy niektórzy są w stanie zrobić dla reklamy – kwituje.

Także przedstawicielka Obozu Narodowo Radykalnego na Dolnym Śląsku Teresa Sotowicz, odcina się od napisów i gróźb. Nigdy nie działaliśmy i nie działamy w taki sposób – zapewnia. Na pytanie o obraźliwe hasła jakie wykrzykiwane są podczas marszów i demonstracji, w których biorą udział, przekonuje, że to nie ich działacze. Wskazuje też na krzyż celtycki – naszym znakiem rozpoznawczym jest falanga – mówi.

Nie przestraszą nas, nadal będziemy robić, to co robimy, a nawet więcej

- Intencje, tego, który to zrobił wydają mi się oczywiste. Zaatakowano nas przed imprezą kończącą sobotnią manifę, a po piątkowej tanecznej demonstracji – mówi Robert Chmielewski, dyrektor Firleja.

Jego zdaniem after party po demonstracji kobiet to nie jedyny powód ataku. - Chodzi o nasze konsekwentne działania, a dokładniej wydarzenia, które organizujemy, wspomnę tu choćby o Kawiarni Sąsiedzkiej czy imprezie Futurum. Staramy się wspierać różnorodność nie tylko kulturową, ale też  równouprawnienie kobiet czy środowisk LGBT – podkreśla.

Robert Chmielewski docenia, to co zrobił prezydent Sutryk, tuż po ataku, jego osobistą pomoc w usuwaniu napisów, ale po spektakularnej medialnie akcji oczekuje czegoś więcej. - Przede wszystkim szybkiej reakcji służb na to co się stało. Takich rzeczy nie można puszczać płazem – mówi szef ośrodka. Podkreśla jednocześnie, że nie da się zastraszyć. - Ani na jotę nie zmienimy tego co i jak robimy, nie zamierzam też zmieniać Ośrodka w oblężoną twierdzę. Myślę nawet o zorganizowaniu czegoś, co byłoby odpowiedzią na te ataki i nienawistne hasła, które pojawiają się na murach Wrocławia. Co to będzie? - Na razie nie chcę ujawniać szczegółów – odpowiada.

Miasto zapowiada bezwzględną walkę. Na razie zamalowuje

- Wypowiedzieliśmy wojnę tym, którzy posługują się językiem nienawiści i podżegają do przemocy – zapewnia nas Bartłomiej Ciążyński, doradca prezydenta Wrocławia ds. tolerancji i przeciwdziałania ksenofobii. - Już zaraz po ataku prezydent Jacek Sutryk pomagał usuwać napisy, które pojawiły się na Firleju. Nasi pracownicy na bieżąco interweniują zamalowując takie napisy, jak tylko się pojawiają. Jako przykład podaje też napisy jakie nie tak dawno pojawiały się na murze Cmentarza Żydowskiego przy ulicy Lotniczej.

Na pytanie czy nie uważa, iż samo zamalowywanie to jednak za mało podkreśla, że ściśle współpracują ze służbami, jednak co do ujęcia sprawców, to sprawa jest już po stronie policji i prokuratury. Mam nadzieję, że to się szybko uda i że staną przed sądem. Napisy to nie tylko zniszczenie fasad budynków, ale to co napisano to przecież groźby karalne – dodaje Ciążyński.

W sprawie wulgarnych napisów na murach i gróźb doniesienie na policji złożyło już Stowarzyszenie Nomada. O zamiarze złożenia takiego doniesienia powiedział nam także dyrektor Firleja.

Co z uczestnikami rozwiązanego marszu?

Miasto zapowiada również rozprawę z Romanem Zielińskim, współorganizatorem marszu 1 marca w centru Wrocławia. Przypomnijmy magistrat rozwiązał go po tym jak uczestnicy zaczęli skandować hasła: „Śmierć wrogom ojczyzny” czy „Żydowscy komuniści gorsi niż faszyści”. Policja skierowała później do sądu 11 wniosków o ukaranie uczestników demonstracji zorganizowanej w dniu pamięci Żołnierzy Wyklętych. - Nie godzimy się by Pan Zieliński na swoim portalu Fan Śląsk posługiwał się logo klubu Śląsk Wrocław – powiedział nam Ciążyński. Czy jednak miasto wraz z klubem wytoczy mu proces za bezprawne posługiwanie się klubową symboliką, pod którą pojawiają się ksenofobiczne wpisy? Nie potrafił jednoznacznie odpowiedzieć.

Policja potwierdziła, że doniesienia w sprawie napisów do nich wpłynęły, nie chce jednak ujawnić, na jakim etapie jest dochodzenie. Nieprzyzwoite napisy na murze to wykroczenie za które grozi kara ograniczenia wolności i grzywna w wysokości do 1500 złotych.