Tym razem zakaz korzystania z Odry został wydany bezterminowo, a wszelkie zmiany będą dokonywane na bieżąco, w zależności od sytuacji. Zakaz obowiązuje od południowej granicy województwa zachodniopomorskiego do północnej granicy wyspy Wielki Karw. Dlaczego wojewoda zdecydował się na pierwszy wyjątek?
- W tych dwóch akwenach w ogóle nie obserwowaliśmy parametrów chemicznych, jakie były widoczne w wodzie napływającej z południa. Woda niosąca snące ryby po prostu tam nie dotarła - argumentował Bogucki.
Zalew Szczeciński do tej pory uniknął katastrofy ekologicznej, więc wojewoda nie widzi przeszkód, by rybacy i przedsiębiorcy w tym rejonie wrócili do pracy. Zbigniew Bogucki zapewnia także, że ryby, które się tam znajdują, nie są niczym skażone.
- Ryby, które snęły w południowych częściach rzeki, zostały przebadane i w ich tkankach nie znaleziono metali ciężkich ani innych toksycznych substancji. Tym bardziej nie sposób podejrzewać, że żywe ryby w Zalewie Szczecińskim mają w sobie jakiekolwiek niebezpieczne substancje.
Strona niemiecka również nie wprowadziła zakazu korzystania z zalewu.
Południe musi jeszcze zaczekać
Choć w przypadku Zalewu Szczecińskiego wojewoda wysłuchał głosu samorządowców i rybaków, to nie stało się tak w przypadku południa naszego województwa. Wójt gminy Widuchowa zwracał się z prośbą o odwołanie zakazu, ponieważ od kilku dni nie ma tam śniętych ryb.
- Tam wciąż obserwujemy dużo zawiesiny, czyli fitoplanktonu i po konsultacjach również z naukowcami z ZUT-u uznałem, że trzeba tutaj dokonać jeszcze badań bakteryjnych - tłumaczy wojewoda.
To od ich wyników będzie zależała kolejna decyzja. Badania mają zostać wykonane w ciągu najbliższych dni. Jak mówił Bogucki, ta decyzja wpisuje się także w działania transgraniczne, ponieważ na tym odcinku rzeki po stronie niemieckiej, taki zakaz także obowiązuje. Nie ma go jednak w województwie lubuskim.
Jezioro Dąbie buforem bezpieczeństwa
Zakaz wciąż obejmuje także obszar jeziora Dąbie, choć tam podobnie jak w Zalewie Szczecińskim, fala z południa nie dotarła i nie było zmian parametrów wody ani śnięcia ryb.
- Jezioro nie zostało wyłączone z zakazu, ponieważ musimy zachować bufor bezpieczeństwa. Jezioro Dąbie bezpośrednio graniczy z tymi kanałami, w których występują śnięte ryby - tłumaczył swoją decyzję Zbigniew Bogucki.
Zalew Szczeciński i jezioro Dąbie są kluczowymi zbiornikami także z innych powodów.
- Jezioro Dąbie i Zalew Szczeciński to rezerwuar ryb do odtwarzania rzeki. Ta ilość ryb, która się tam znajduje, powinna wystarczyć do odtworzenia tego ubytku w najbliższych miesiącach i latach - oznajmił wojewoda.
Kolejne decyzje odnośnie zakazu będą podejmowane na bieżąco. Najbliżej cofnięcia zakazu jest południe województwa i właśnie jezioro Dąbie.
- Nie ma mowy o tym, żeby znosić zakaz w okolicy Szczecina, bo sytuacja wciąż jest trudna. Polepsza się jednak, bo rośnie poziom tlenu i jest coraz mniej śniętych ryb - informował wojewoda Zbigniew Bogucki.
