Na dodatek - uważa obrona - powinno się zastosować „nadzwyczajne złagodzenie kary”. Bo Paweł R. miał problemy ze zdrowiem m.in. silną depresję i inne neurologiczne problemy. Obrońcy piszą w swojej apelacji o „chorobowej” motywacji.
Apelację w tej sprawie złożyła też prokuratura. Przekonuje, że 20 lat więzienia to „rażąco” łagodna kara. I domaga się 25 lat. Dodatkowo skazany miałby zapłacić po 20 tysięcy złotych na rzecz każdej z pokrzywdzonych w tej sprawie osób.
Zamach: 19 maja 2016
W tej sprawie oskarżenie i obrona nie spierają się o fakty. Jest oczywiste, że to Paweł R. przygotował ładunek w garnku ciśnieniowym. W środku był materiał wybuchowy domowej roboty i czasowy zapalnik. A także śruby i nakrętki.
Rano 19 maja 2016 zadzwonił na telefon alarmowy 112 i odtworzył nagrany wcześniej syntezatorem mowy tekst. Zażądał 120 kilogramów złota grożąc eksplozją bomb podłożonych jakoby we Wrocławiu. Tego samego dnia wczesnym popołudniem swoją bombę w garnku zapakował do żółtej reklamówki i wsiadł z nią do autobusu 145 na przystanku przy ul. Klimasa. Wysiadł przy Dworcu Głównym. Na następnym przystanku ładunek eksplodował. Chwilę wcześniej kierowca wyniósł go na chodnik.
Ocena faktów
Sąd Apelacyjny będzie musiał odpowiedzieć przede wszystkim na pytanie o to co chciał zrobić Paweł R. Czy miał zamiar zabójstwa czy chciał przestraszyć. Czy działał z premedytacją o problemy zdrowotne nie miały znaczenia? Czy też z powodu choroby nie do końca miał możliwość przewidywania skutków własnych działań.
Tak mógł wyglądać autobus linii 145 we Wrocławiu, gdyby w maju student chemii Paweł R. nie popełnił błędu przy konstruowaniu bomby którą tam podłożył. W autobusie ramach sądowego eksperymentu zdetonowano dwa ładunki wybuchowe - najpierw dokładnie taki jak skonstruowany przez studenta (czyli z błędem konstrukcyjnym), a potem przygotowany precyzyjnie, zgodnie z instrukcją z której korzystał student.
Obrona - dodajmy - ma też spore zastrzeżenia do niektórych dowodów oskarżenia. Jej zdaniem Sąd Okręgowy nie powinien był brać ich pod uwagę i na ich podstawie oceniać wydarzeń z 19 maja 2016 roku. Przede wszystkim obrońcy kwestionują przydatność eksperymentu, przeprowadzonego w trakcie śledztwa. W takim samym autobusie, jak ten z 19 maja, zdetonowano dwa ładunki. Jeden miał być identyczny z tym, który przygotował Paweł R. Drugi zaś taki jaki zdaniem oskarżenia - chciał stworzyć.
Czy to była pomyłka?
I znowu fakty są bezsporne. Materiał wybuchowy produkcji Pawła R. był zmieszany ze składników ze źle dobranymi proporcjami. Gdyby dobrać je właściwie eksplozja byłaby znacznie silniejsza. Pomylił się! Twierdzi oskarżenie. Zresztą i tak ten słaby ładunek wyrządzić mógł poważne szkody i zabić ludzi - dowodzi prokuratura. - Gdyby wybuchł w autobusie. Co potwierdził eksperyment.
Ale zdaniem obrony dowody świadczą przeciwnie. Paweł specjalnie zmieszał składniki tak by nie narobić szkód. A eksperyment nie nadaje się do tego by na jego podstawie formułować wnioski. Między innymi dlatego, że ładunek jakoby identyczny z przygotowanym przez oskarżonego taki nie był. A przynajmniej nie dowiedziono tego.
I jeszcze jeden istotny wątek - problemy zdrowotne. Sąd Okręgowy ocenił, że Paweł R. nie może zasługiwać na złagodzenie kary. Bo sam przyczynił się do swojego stanu. Zażywając niezgodnie z zaleceniami lekarzy bardzo silny sterydowy lek na trądzik młodzieńczy. Lek, który może wzmagać depresje albo je wywoływać. Obrona z tą tezą się nie zgadza. Wyniki badań lekarskich świadczą o innych niż lek na trądzik powodach problemów oskarżonego. I w tej sytuacji powinien być łagodnie potraktowany.