Niecodzienny widok zaniepokoił przedstawicieli pobliskiej mleczarni. Pobrali próbki czerwonej cieczy wpływającej do Jabłonki i poinformowali o zjawisku samorząd.
- Od razu zorganizowaliśmy posiedzenie sztabu kryzysowego i szybko ustaliliśmy przyczynę nienaturalnego koloru rzeki- mówi Robert Rosiak, starosta zambrowski.
Przedstawiciele mleczarni pobrali bowiem próbkę zaczerwienionej rzeki przy mleczarni i poszli jej śladem, ustalając że kolorowa ciecz wpływa do zbiornika z kolektoru oddalonego o kilometr.
- Gęsta czerwona ciecz łatwo się rozpuszczała, więc mogliśmy wykluczyć rozpuszczalniki czy inne chemiczne substancje - mówi starosta Robert Rosiak.
Na miejsce przyjechali strażacy. - Jechaliśmy z myślą rozstawienia zapór, ale czerwona ciecz mieszała się z wodą, więc nasze działania ograniczyły się jedynie do pobierania próbek -informuje kpt Łukasz Chankowski, oficer prasowy Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Zambrowie. I dodaje, że w cieczy dało się rozpoznać resztki marchwi, a woń przypominała zapach buraków.
Dlatego policja pojawiła się w pobliskim zakładzie, zajmującym się przetwórstwem warzyw i owoców.
- Okazało się, że podobny płyn został zmagazynowany na terenie firmy, która tego dnia przetwarzała buraki, a resztki odprowadzała do kanalizacji ściekowej- mówi asp. szt. Mariusz Głębocki, zastępca komendanta KPP w Zambrowie. I dodaje, że wciąż trwają czynności wyjaśniające w tej sprawie.
Ciągle nie wiadomo, czy ciecz mogła wpłynąć na środowisko.
- Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Białymstoku pobrał próbki, ale na wyniki trzeba jeszcze poczekać - mówi Głębocki.
Właściciele firmy o sprawie nic nie wiedzą.
- Oddział w Zambrowie nie informował nas o żadnym zdarzeniu - mówi Stanisław Dąbrowski.
Magazyn Informacyjny 08.03.2018. Magazyn Informacyjny