- Administracja rządowa chce zagarnąć olbrzymi segment rynku stacji kontroli pojazdów - alarmuje Błażej Kowalski z Chojnowa, diagnosta z 10-letnim stażem. - W Polsce jest 3000 stacji diagnostycznych. Powstanie nowych, rządowych, jest niepotrzebne.
Według nowego projektu do 2023 roku zostanie wybudowanych 16 stacji Transportowego Dozoru Technicznego (po jednej na każde województwo). Tylko w tych stacjach będzie możliwe przeprowadzenie po terminie kontroli stanu technicznego pojazdu. Rozwiązania zawarte w projekcie mają uniemożliwić poruszanie się pojazdom niesprawnym technicznie, a co za tym idzie - zwiększyć bezpieczeństwo na drogach. Za przegląd w rządowej stacji zapłacimy nawet 250 złotych.
Ale to nie koniec kosztów. Dojazd do takiej stacji też może być bardzo kosztowny - auto bez aktualnego przeglądu trzeba tam będzie przywieźć na lawecie. A do pokonania może być nawet kilkaset kilometrów.
„Pojazdy mechaniczne z niesprawnymi układami mają znaczący wpływ na bezpieczeństwo na drodze i mogą przyczyniać się do wypadków, powodując obrażenia lub śmierć” - czytamy w projekcie ustawy.
Eksperci nie pozostawiają jednak na rządowym projekcie suchej nitki. - Założenia są dobre i wszyscy zgadzają się z tym, by ograniczyć liczbę niesprawnych aut i zadbać o środowisko. Ale sposób wprowadzenia tej idei to już inna bajka - mówi Maciej Szymajda, prezes StowarzyszeniaKomisow.pl, zajmującego się m.in. analizą przepisów ruchu drogowego. - Szacuje się, że w Polsce jest 19 milionów samochodów, z czego 40 procent ma wykonywane przeglądy po terminie. Zaraz się okaże, że te 16 stacji będzie mieć 40-letnie kolejki oczekiwania, czyli dłuższe niż do lekarza. Może znów powstaną komitety kolejkowe - dodaje Szymajda.
Problem z niesprawnymi autami potwierdzają statystyki. Tylko 15 października podczas policyjnej akcji „Truck & bus” na Dolnym Śląsku skontrolowano ponad 1700 pojazdów i stwierdzono prawie 200 przypadków złego stanu technicznego pojazdów. Zatrzymano 275 dowodów rejestracyjnych i praw jazdy.
- Z jednej strony po ulicach jeżdżą coraz lepsze auta, z drugiej - z wieloletnim przebiegiem. Podczas rutynowej kontroli regularnie stwierdzamy niewłaściwy stan techniczny pojazdów. Niektórzy kierowcy zapominają o kontroli, a inni nawet nie rozważają przeglądu, bo wiedzą, że ich pojazd jest w fatalnym stanie - tłumaczy Paweł Petrykowski z wrocławskiej policji.
Gdy podczas badania technicznego wyjdą nieprawidłowości, kierowca musi udać się z pojazdem do tej samej stacji diagnostycznej w ciągu 14 dni.
- Większość 10-letnich aut nie przejdzie pozytywnie diagnostyki. Zawsze można się do czegoś przyczepić. Kierowca będzie musiał wrócić do Wrocławia na badanie z autem na lawecie, bo nie można jechać niesprawnym pojazdem. A na miejscu okaże się, że jest ogromna kolejka. I co wtedy? Spanie w aucie? Urzędnicy szykują kierowcom horror - puentuje diagnosta Błażej Kowalski.