Gosia została zamordowana w sylwestra 1996/1997. Bawiła się na dyskotece w Miłoszycach koło Jelcza Laskowic. Zgwałcona i zostawiona na mrozie, na jednej z posesji we wsi, zamarzła. W czerwcu 2017 roku Ireneusz M. usłyszał zarzuty zabójstwa i został aresztowany. Do prokuratury doprowadzono go z więzienia, gdzie odsiadywał wyrok za inny gwałt.
W Sądzie Okręgowym od maja ubiegłego roku toczy się proces w tej sprawie. Oprócz Ireneusza M. jest jeszcze jeden oskarżony – Norbert Basiura. Został zatrzymany i aresztowany we wrześniu 2018 roku, ale kilka miesięcy później sąd wypuścił go, uznając, że prokuratura nie wykazała, by w jakikolwiek sposób miał utrudniać postępowanie, będąc na wolności.
Dziś wrocławski Sąd Apelacyjny rozpoznawał wniosek o przedłużenie aresztu Ireneusza M. i odrzucił go. Prokuratura może się zażalić, do tego samego sądu, ale w innym składzie. I z pewnością tak zrobi. Jeśli jednak i druga instancja decyzję utrzyma w mocy, Ireneusz M. wyjdzie na wolność. Co prawda ma jeszcze do odsiedzenia wyrok za inny gwałt, ale kara kończy mu się w pierwszych dniach września.
Jak sąd uzasadnił decyzję o wypuszczeniu oskarżonego? Główny argument za przedłużeniem aresztu to obawa, że będą na wolności, ucieknie. Bo za zabójstwo grozi mu wysoka kara, nawet dożywocie. Ale Sąd Apelacyjny – mówi nam jego rzeczniczka sędzia Joanna Lamparska – uznał, że ten argument nie jest dostatecznie dobrze udowodniony. Sąd zwrócił też uwagę, ze areszt trwa już ponad trzy lata. I musiałyby być bardzo szczególne okoliczności, by nadal utrzymywać go w mocy.
Tymczasem proces o zbrodnię miłoszycką zbliża się do końca. Główne dowody – zdaniem oskarżenia przemawiające za winą – to wyniki badań genetycznych. Na odzieży Małgosi znaleziono m.in. ślady nasienia obydwu oskarżonych. Ale ani Ireneusz M. ani Norbert Basiura do winy się nie przyznają.
