- Patrzę na to, co się tu dzisiaj dzieje i jest mi po prostu żal - pan Stanisław kręci ze smutkiem głową, zerkając na figury żołnierzy ściągniętych z pomnika w parku przy Mickiewicza. - I żeby była jasność. Jak upadła komuna cieszyłem się jak dziecko, ale uważam, że trzeba mieć szacunek dla historii. Setki oleśniczan się w tym parku wychowało i nigdy nikomu ten pomnik nie przeszkadzał. On był częścią tego miejsca, był częścią historii Oleśnicy.
Dyskusja na temat pomnika Braterstwa Broni trwała w Oleśnicy od blisko 30 lat. Wiele razy były zawirowania wokół niego – przy próbach przeniesienia na cmentarz żołnierzy radzieckich, przy remoncie, którego doczekał się kilkanaście lat temu.
- Ten pomnik upamiętnia wydarzenia, które faktycznie miały miejsce. To nasza historia. A co, jeśli za jakiś czas kolejne pokolenia będą chciały niszczyć to, co my stworzyliśmy - pytał retorycznie w 2007 roku działacz SLD Zbigniew Winnicki.
O dziwo w tamtym czasie z SLD zgadzali się także niektórzy przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości. - Rozumiem, gdyby na tym pomniku stał tylko żołnierz rosyjski, ale jest też przecież żołnierz w polskim mundurze, dlaczego więc mielibyśmy podejmować w stosunku do niego jakieś działania - mówiła Zdzisława Jakimiec.
Smoleńskie emocje
W 2010 roku pomnik stał się bohaterem politycznego skandalu. Po katastrofie smoleńskiej dwóch młodych oleśniczan pokryło postument napisami o treściach antyrosyjskich. Na pomniku pojawił się napis „Za Kaczyńskiego - Śmierć Ruskim”, a na głowie żołnierza rosyjskiego - śmietnik. Mężczyźni stanęli przed sądem. - A my musieliśmy skierować do parku dodatkowe patrole, pojawiły się kamery - wspomina jeden z oleśnickich funkcjonariuszy.
O dekomunizacji, w tym o usunięciu pomników podobnych do oleśnickiego, mówiło się od momentu objęcia władzy w kraju przez PiS. - Pozostawienie pomników jest konsekwencją niedokończenia w Polsce przemian z początku lat 90. Był to fatalny błąd, który od lat daje paliwo wykorzystywane w prowokacjach wymierzonych przeciwko naszej ojczyźnie - mówił prezes IPN Łukasz Kamiński.
Także w Oleśnicy już na początku tej kadencji nowe władze związane z Prawem i Sprawiedliwością sprawdzały, czy przeniesienie pomnika w inne miejsce jest możliwe. - Jeżeli pojawią się nowe regulacje, władze miasta dokonają analizy całej sytuacji - mówił w 2015 roku rzecznik Michał Skrzypek.
Będzie nowy pomnik
Decyzja zapadła na początku tego roku wraz z wejściem w życiem nowej ustawy. Mimo protestu SLD, nie zdecydowano się nawet na przeniesienie żołnierzy na cmentarz przy Wojska Polskiego.
Po poniedziałkowym demontażu, figury żołnierzy zostały przewiezione do muzeum oręża w Podborsku. Nie oszczędzono nawet cokołu, na którym stał pomnik, a który pochodzi z 1901 roku. Pomnik cesarza Fryderyka III stojący niegdyś w parku Kaiserplatz (później, po 1920 r. nosił nazwę Wilhelmplatz, obecnie „mały park” przy ul. Mickiewicza) został odsłonięty 27 czerwca 1901 r. z inspiracji burmistrza R. Kallmanna. Autorem pomnika był słynny rzeźbiarz Johannes Böse.
- Tak, słyszałem, że są jakieś nowe przepisy o dekomunizacji, ale przecież myśmy komunę pożegnali już dawno. Poza tym ja mam nieodparte wrażenie, że nasz burmistrz w ogóle Oleśnicy nie czuje, nic go nasze sentymenty do tego miasta nie obchodzą - mówili oleśniczanie, którzy przyglądali się, jak pomnik znika z parku przy Mickiewicza.
Podczas dyskusji pojawił się też wątek nowego pomnika. Władze Oleśnicy chcą go postawić na pl. Zwycięstwa. Ma on nawiązywać do tradycji państwa polskiego, a jego odsłonięcie zaplanowano na 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości.
Kilka miesięcy temu rozstrzygnięto konkurs na projekt nowego pomnika, ale trwają prace nad wersją będącą częścią składową dwóch wygranych propozycji. Z orłem w roli głównej, za czym optuje burmistrz.
- Ja nic przeciwko nowemu pomnikowi nie mam, ale żeby pan burmistrz na tej pomnikowej rewolucji się nie poślizgnął - komentuje jeden z naszych rozmówców. - Ludzie którzy nie szanują historii nie zasługują na pamięć... Czy burmistrz chciałby się w takie słowa wpisać?
Miasto nie dopełniło obowiązku?
Co prawda sam pomnik nie był wpisany w rejestr zabytków, ale już ingerencja w park będący w strefie ochrony konserwatorskiej, wymaga zgody wojewódzkiego konserwatora zabytków. O to nie zadbano.
- Nikt do nas w tej sprawie nie występował - mówi Łukasz Nadzieja z biura wojewódzkiego konserwatora zabytków i wyjaśnia, dlaczego opinia jest potrzebna. - Park znajduje się w strefie ochrony konserwatorskiej i każda w niego ingerencja wymaga naszej opinii. Tym bardziej, że chodziło o pomnik, który stanowił dominantę tego miejsca.
Dlaczego miasta nie dopełniło tego obowiązku? - Pomnik nie jest zabytkiem więc nie musieliśmy - mówi Michał Skrzypek, rzecznik burmistrza. Do naszej informacji, że było to konieczne ponieważ sam park znajduje się w takiej strefie, ustosunkowuje: - A to nie wiedziałem. Musiałbym zapytać naczelnika architektury, ale jest chyba na budowie.
W tygodniu w parku trwały dalsze prace rozbiórkowe, podczas których okazało się, że fundamenty pod pomnikiem były w doskonałym stanie, głęboko osadzone (około jednego metra). Jak ma się do tego opinia urzędników, jakoby pomnik osiadał? - Nie było takiej możliwości przy tak mocnym fundamencie - komentowali pracownicy Biobudu pracujący w parku. A obserwujący zajście mieszkańcy komentowali: - Taka była polityczna decyzja, żeby to zniszczyć.