Zdjęcie dziecięcego buta, które cudzoziemcy pokazali aktywistom, stało się powodem kolejnej histerii medialnej

Agnieszka Siewiereniuk
Agnieszka Siewiereniuk
Podlaska Policja
Sprawa zaginięcia dziecka nie została zgłoszona na Policję, ani do Straży Granicznej przez tych, którzy powzięli taką informację. To aktywiści mieli jako pierwsi dowiedzieć się o zaginięciu dziewczynki z Iraku w czerwonej kurteczce, ale o zaginionym dziecku Straż Graniczną poinformował dopiero Rzecznik Praw Dziecka wiele godzin później. Teren przeszukano i nie znaleziono ani jednego śladu, który potwierdzałby historię podawaną przez aktywistów i niektóre media.

Hasztagiem #GdzieJestEileen kończył się dramatyczny wpis na Twitterze grupy aktywistów, którzy alarmowali o zaginionej w lesie dziewczynce. Wpis ten pojawił się w miniony wtorek, 7 grudnia, późnym wieczorem, bo już po godz. 19.00. Ale dziewczynka miała zaginąć blisko dobę wcześniej. Aktywiści jednak nie poinformowali od razu o takiej sytuacji ani Straży Granicznej, ani Policji. Zrobił to Rzecznik Praw Dziecka w miniony wtorek przed południem. Stąd natychmiast po jego interwencji rozpoczęła się akcja poszukiwawcza, która nie potwierdziła obecności ani dziecka, ani osoby dorosłej w okolicy, w której miało dojść do zaginięcia.

Co ciekawe, aktywiści sami akcję poszukiwawczą zorganizowali dopiero dobę później, kiedy możliwość przeżycia kogokolwiek w obecnych warunkach pogodowych, jest w zasadzie żadna. Straż Graniczna tymczasem poinformowała, że faktycznie dokonywała zatrzymania grupy nielegalnych migrantów w miejscowości Wołyńce, ale wśród migrantów nie było żadnego dziecka.

- Wszyscy to były osoby dorosłe, nie było wśród nich żadnych dzieci. Nikt z tej grupy nie deklarował chęci pozostania w Polsce i złożenia wniosku o ubieganie się o ochronę międzynarodową. Wszystkie te osoby były w dobrym stanie zdrowia. Nikt z nich też nie prosił, by wezwano pomoc medyczną, czy nie mówił, że się źle czuje, więc zostali pouczeni i doprowadzeni do linii granicy – poinformowała rzeczniczka Straży Granicznej, por. Anna Michalska.

Podkreśliła, że choć aktywiści mieli możliwość zgłoszenia zaginięcia dziecka Straży Granicznej, nie zrobili tego. Nie zgłosili też tego faktu Policji, ani nikomu innemu, kto powinien w pierwszej kolejności był podjąć natychmiastowe działania. Zgłosili to Rzecznikowi Praw Dziecka, który od razu skontaktował się ze Strażą Graniczną i przekazał posiadane informacje. Z kolei po upływie ponad doby od rzekomego zaginięcia, cała historia zaczyna wyglądać na kolejny fake news, który miał wywołać jeszcze jedną histerię medialną. Tak przynajmniej określił to rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych.

Kolejna nieprawdziwa historia, która bez żadnej weryfikacji stała się bazą histerii medialnej. Tym razem aktywiści nagłośnili plotkę o rzekomo zagubionym dziecku. Za dowód posłużyło... zdjęcie dziecięcego buta, które cudzoziemcy pokazali aktywistom” – skomentował na Twitterze Stanisław Żaryn.

Historia o zaginionej dziewczynce jest co najmniej niespójna. Z jednej strony jest informacja o zdjęciu buta, które zostało pokazane aktywistom, z drugiej strony jedna z aktywistek sama poinformowała na swoim profilu w mediach społecznościowych, że służby białoruskie zniszczyły migrantom telefony komórkowe. Nie wiadomo więc jak w ogóle skontaktowali się z aktywistami mając uszkodzone karty SIM.

W strefie po polskiej stronie granicy zaginęła kolejna osoba – tym razem pochodząca z Iraku czteroletnia Eileen. Dziewczynka wraz z rodzicami i grupą dorosłych przekroczyła polską granicę z nadzieją na bezpieczne schronienie w Europie. Rodzina doświadczyła przemocy ze strony białoruskich funkcjonariuszy – zabrano im telefon i zniszczono kartę SIM” – czytamy na profilu Anny Alboth. – „Dziewczynka po raz ostatni widziana była po polskiej stronie w okolicach Nowego Dworu. Podczas gdy SG wywoziła jej rodziców do lasu, Eileen znajdowała się pod opieką innej osoby, która pomagała ją nieść. Nie wiadomo, gdzie jest teraz” – dodaje aktywistka w dalszej części swojego wpisu.

Do chwili obecnej nie ma żadnego potwierdzenia, ani dowodu na to, że dziewczynka w ogóle istniała. Mimo to, aktywiści ponownie w minioną środę opublikowali wpis oskarżający Straż Graniczną o rozdzielenie dziecka od rodziców, które było pod opieką innej osoby – jak donosi cytowana wyżej aktywistka – i w dalszym ciągu domagają się działań poszukiwawczych, w tym przypadku na podstawie zdjęcia buta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl