Śledztwo w sprawie potrójnego morderstwa w Namysłowie zostanie umorzone
- Przyczyną śmierci ofiar były wielokrotne rany postrzałowe – informuje prokurator Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu. – W przypadku ojca i brata wielość tych ran pozwala wnioskować, że do ich uśmiercenia został użyty pistolet automatyczny marki Skorpion. Do aktu samobójczego sprawca użył natomiast Glocka, oddając jeden, śmiertelny strzał w głowę.
32-letni sprawca zdobył pozwolenie na broń do celów kolekcjonerskich pod koniec października, czyli zaledwie miesiąc temu. Dwa dni po tym zarejestrował dwie sztuki broni.
Niecały miesiąc później, podczas rodzinnego obiadu, doszło do masakry. Śledczy będą starali się ustalić motyw działania mężczyzny, choć już teraz wiadomo, że – z powodu śmierci sprawcy – śledztwo zostanie umorzone.
- Pokrzywdzona, która uszła z życiem, na ten moment nie została przesłuchana. Z zeznań osób, które miały z nią kontakt po tym, jak uciekła z domu, wynika, że strzały padły podczas spotkania rodzinnego. Na razie nie wiemy natomiast, czy zbrodnia została wcześniej zaplanowana, czy też zadziałał jakiś impuls, który mógł mieć wpływ na zachowanie sprawcy. Zabezpieczony został jego telefon i być może on pozwoli nam rozstrzygnąć tę kwestię - dodaje prokurator Stanisław Bar.
Śledczy ustalili, że pierwsze strzały padły około godziny 15:00. W ich wyniku zginął ojciec i brat 32-latka. Napastnik wciąż jednak więził w domu swoją matkę, partnerkę zabitego brata oraz ich kilkuletnie córeczki.
Sześć godzin później partnerka brata wykorzystała chwilę jego nieuwagi i uciekła. Matka sprawcy wówczas żyła. Wewnątrz przebywały również dzieci.
– W chwili, gdy do budynku wdarli się policjanci, dzieci spały w pokoju na piętrze. Nie ma pewności, czy one miały świadomość, co się wydarzyło w domu – mówi prokurator Bar. – Jedna z zabezpieczonych jednostek broni miała zainstalowane urządzenie, które kształtem przypominało tłumik. Wnioskujemy, że była to broń, z której zginął ojciec i brat sprawcy. Aby mieć co do tego pewność, musimy poczekać na opinię biegłego.
Dlaczego rodzinny niedzielny obiad w Namysłowie zakończył się śmiercią 4 osób?
Szokujące wydarzenia, które zakończyły się śmiercią czterech osób, rozegrały się w niedzielę (24 listopada) w jednym z domów w Namysłowie. Do rodziców na wspólny obiad przyjechało tego dnia dwóch synów i partnerka jednego z nich. Z parą były też dwie ich córki w wieku 5 i 7 lat.
Po tym, jak padły pierwsze strzały, młodszy z braci miał zmusić partnerkę zabitego chwilę wcześniej brata do związania dzieci i zamknięcia ich w innym pokoju. Po wielu godzinach gehenny, około godziny 21:00 kobiecie udało się uciec i zaalarmować służby. By odbić zakładników na miejsce zostali wysłani m.in. negocjatorzy, a także kontrterroryści.
Sprawca nie zamierzał się jednak poddać, dlatego nad ranem zapadła decyzja o szturmie na dom. Około godz. 5:00 rano szturmowcy odbili dwójkę przetrzymywanych dzieci. Ich babcia już wówczas nie żyła. Sprawca oddał w jej kierunku dwa strzały. On sam zastrzelił się w garażu.
Z relacji naszego reportera, który rozmawiał z sąsiadami i znajomymi zamordowanych, wynika, że rodzina była spokojna i szanowana. Potwierdza to również policja, która wcześniej nie miała interwencji pod tym adresem.
Starszy z braci wraz z partnerką prowadził w Namysłowie restaurację. Młodszy kilka miesięcy przed masakrą miał wrócić z Wielkiej Brytanii. Przed śledczymi jeszcze przesłuchania kluczowego świadka, czyli partnerki zamordowanego z braci. Jest ona jedyną dorosłą osobą, która przeżyła tragiczne spotkanie.
