Znany youtuber ze Szczecina "Kamerzysta" z kolejnym zarzutem. Tym razem chodzi o pobicie starszego mężczyzny

Chodzi o zdarzenie z 2 stycznia 2020 r. W południe 66-letni Edward N. poszedł na zakupy do sklepu przy ulicy Pokoju w Szczecinie. Wewnątrz był młody mężczyzna, który próbował nagrać film dla swojego kanału w Internecie. Ekspedientki nie wyraziły zgody.

Według świadków zaczął się awanturować. Mówił, że może nagrywać co chce i wymachiwał telefonem. Wtedy zareagował Edward N. i razem z kobietami próbowali wyprosić go ze sklepu. Przed sklepem doszło do incydentu i Edward N. został uderzony w twarz. Upadł na ziemię i na chwilę stracił przytomność.

Początkowo świadkowie wskazywali, że sprawcą ataku był inny youtuber, dawny znajomy Łukasza W. Dopiero niedawno okazało się, że za pobiciem stoi sam Łukasz W.

W następnych dniach po pobiciu, Edward N. skarżył się na bóle głowy. Był kilka razy u lekarza. Nie chciał zawiadomić policji, bo wstydził się, że uderzyła go dużo młodsza osoba. 9 maja 2020 r. zmarł. Jego śmierć była zaskoczeniem dla rodziny, bo stan zdrowia i dotychczasowy sposób życia w żaden sposób nie wskazywały na to by w jego organizmie działo się coś złego.

Żona zmarłego zawiadomiła prokuraturę, bo jej zdaniem to właśnie uderzenie przed sklepem mogło przyczynić się do śmierci. Prokuratura nie znalazła na to dowodów. Według lekarza przyczyną zgonu był krwotok wewnętrzny. Prokurator umarzając sprawę uznał, że sprawa uderzenia pięścią nie będzie ścigana z urzędu, bo nadaje się tylko na tzw. tryb prywatnoskargowy.

Zgodnie z prawem w sprawach prywatnoskargowych prokurator wszczyna postępowanie lub przystępuje do już wszczętego, gdy wymaga tego interes społeczny. W tej sprawie uznał jednak, że nie ma tu interesu społecznego, aby ścigać za uderzenie.

O Łukaszu W. było zrobiło się głośno, gdy do jednego ze swoich filmów wykorzystał niepełnosprawnego 20-latka, który wykonuje poniżające czynności: skacze z balkonu do kontenera na śmieci, wchodzi do wody w bieliźnie, smaruje się błotem, rozbija na głowie cegłówki. Proces w tej sprawie trwa. Łukasz W. i dwójka jego współpracowników nie przyznała się do winy.