- Byliśmy łatwym celem jako prywatna sieć aptek - twierdzi Maciej P. ps. "Puzon", który został zatrzymany razem z kilkunastoma innymi osobami w zeszłym roku. Po kilku miesiącach zwolniono go z aresztu, ale nie uchylono zarzutów.
Jak podaje Onet.pl: Joanna Kowalik-Kosińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, tłumaczyła ten proceder w ten sposób: - Sprawcy w ramach tzw. odwróconego łańcucha dystrybucji, na podstawie fałszywych dokumentów zapotrzebowania, skupowali z aptek deficytowe leki, głównie ratujące życie, a następnie po zawyżonych cenach sprzedawali je za granicę. Działalność przestępców dotyczyła m.in. leków poprzeszczepowych, stosowanych w leczeniu onkologicznym, przeciwzakrzepowych i kardiologicznych, w tym leków znajdujących się w wykazie Ministerstwa Zdrowia jako zagrożone brakiem dostępności w Polsce.
- Ferrari wziąłem w leasingu. Nie jest moją własnością. Rata 6300 zł to nie za dużo. Płacę z opodatkowanych zysków. Podobnie było z zagranicznymi wycieczkami. Natomiast Marcin T. nie jest moim znajomym ani kolegą. Nigdy do siebie nie dzwoniliśmy ani się nie spotykaliśmy, chyba że na przypadkowym evencie organizowanym przez inne osoby. Proszę nie łączyć mnie z pseudorzedsiębiorcami - tłumaczy się biznesmen.
Źródło: Onet.pl
