42-letni Arkadiusz N. jest mężem i ojcem trójki dzieci. Nim został zatrzymany mieszkał w Antoniowie pod Ozimkiem. Pokrzywdzonego znał, bo ten pomagał mu rąbać drewno na opał.
Tym, co obciąża Arkadiusza N., jest m.in. znaleziony u niego telefon denata. 42-latek początkowo twierdził, że kupił go z ogłoszenia. Później przekonywał, że tę wersję podsunęli mu w trakcie przeszukania policjanci. Obecnie utrzymuje, że telefon znalazł nad rzeką, gdy wracał ze swoim psem ze spaceru, ale nie wiedział, do kogo on należy.
51-letni Krzysztof zniknął na kilka dni przed Wigilią w 2019 roku. Szukała go rodzina oraz policja, ale jakby zapadł się pod ziemię. Przełom nastąpił trzy miesiące później, gdy przy ujściu rzeki Libawy do Jeziora Dużego znaleziono zwłoki mężczyzny. Okazało się, że to zaginiony mieszkaniec Antoniowa.
Zarzut zabójstwa usłyszał Arkadiusz N.
Śledztwo miało charakter poszlakowy, więc prokuratura nie ujawniała szczegółów. Z aktu oskarżenia wynika, że oskarżony miał udusić swoją ofiarę w nocy z 22 na 23 grudnia, a następnie ukryć zwłoki przy ujściu rzeki.
Arkadiusz N. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. W postępowaniu przygotowawczym tłumaczył, że w dniu, w którym miało dojść do zbrodni, był nad rzeką, by sprawdzić jej stan. Wybrał się tam skuterem, a w drodze powrotnej spotkał Krzysztofa P. Było już ciemno.
- Krzysiek zapytał, czy podwiozę go do sklepu po alkohol. Zgodziłem się. Wziął 6 piw i wódkę. Później odwiozłem go do domu. Nie mówił, co będzie dalej robił, a ja nie pytałem - mówił w postępowaniu przygotowawczym.
W tle przewija się sprawa usiłowania gwałtu, do którego miało dojść kilka miesięcy przed tajemniczym zniknięciem Krzysztofa. Mieszkanka Antoniowa twierdziła, że spróbował ją krzywdzić jej sąsiad, czyli Arkadiusz N.
- W listopadzie Krzysiek powiedział mi, że mąż tej kobiety zaproponował mu 10 tys. złotych, jeśli będzie zeznawał przeciwko mnie, ale odmówił. Mówił, że ten mężczyzna skuł go kajdankami - relacjonował przed prokuratorem oskarżony.
Rozwikłaniem zagadki zajmie się Sąd Okręgowy w Opolu, przed którym w środę, 3 marca, ruszył proces. Oskarżycielami posiłkowymi są dzieci zamordowanego Krzysztofa. - Tata był najważniejszą osobą w moim życiu, moim przyjacielem i bratnią duszą - mówiła na sali rozpraw jedna z córek. - On jeden wiedział o mnie wszystko.
Za zabójstwo grozi od 8 lat więzienia nawet do dożywocia.
