W rozmowie z Dziennikiem Łódzkim Stefan Niesiołowski potwierdził, że zapadł taki wyrok, zaznaczając, że nie jest jeszcze prawomocny. Dlaczego były opozycjonista tak długo czekał ze złożeniem pozwu? Jak nam powiedział, czekał do momentu, aż przestanie pełnić funkcje publiczne.
Stefan Niesiołowski był przekonany, że go zastrzelą
Jak ustalił Sąd Okręgowy w Łodzi, Stefan Niesiołowski od dwudziestego roku życia, od lat sześćdziesiątych aż do odzyskania pełnej niepodległości, działał nieprzerwanie w podziemiu, w opozycji demokratycznej na rzecz wolnej i niepodległej Polski. W latach sześćdziesiątych był współorganizatorem i członkiem tajnej organizacji. W wyniku tej działalności w 1971 roku został skazany za próbę obalenia ustroju na karę 7 lat pozbawienia wolności. Po wyjściu z więzienia działał w demokratycznej opozycji, był przewodniczącym nielegalnej organizacji na uniwersytecie oraz redaktorem biuletynu informacyjnego.
W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku Stefan Niesiołowski został zatrzymany przez milicję. Funkcjonariusze o godz. 1. w nocy załomotali do drzwi. Nie dając mu czasu na spakowanie i nie mówiąc dokąd go zabierając zawieźli go na komisariat. Po kilku godzinach został przetransportowany do więzienia, gdzie nad ranem dowiedział się, że w Polsce wprowadzono stan wojenny.
Dwa dni później przewieziono go do ośrodka na północy Polski. Podczas jazdy nocą samochód zatrzymał się w lesie. Stefan Niesiołowski był przekonany, że zostanie zastrzelony. Powiedział do swoich towarzyszy podróży: ”Nie będziemy kopać grobu, niech oni sami kopią”.
Okazało się jednak, że była to przerwa higieniczna.
Nie dostał zgody na udział w pogrzebie ojca
W ośrodku internowania przebywał przez pół roku. W tym czasie jego żona nie wiedziała gdzie przebywa mąż, ani dlaczego został zabrany z domu. 26 grudnia 1981 zmarł ojciec Stefana Niesiołowskiego, ale choć rodzina złożyła wniosek do komendanta wojewódzkiego Milicji Obywatelskiej z prośbą o umożliwienie synowi uczestniczenie w pogrzebie, internowany takiej zgody nie dostał.
Uwięziony z żoną zobaczył się dopiero po 3 miesiącach od zatrzymania. Dopiero wówczas otrzymał ubrania na zmianę. Z żoną i córeczką zobaczył się tylko jeszcze raz. Innych kontaktów z bliskimi nie miał aż do listopada 1982 roku, kiedy to został zwolniony z internowania.
Po opuszczeniu ośrodka był wielokrotnie przesłuchiwany.
Były opozycjonista domagał się 650 tysięcy złotych zadośćuczynienia
Stefan Niesiołowski złożył pozew o zadośćuczynienie do Sądu Okręgowego w Łodzi na podstawie ustawy z 23 lutego 1991 roku o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego. Domagał się 650 tys. zł zadośćuczynienia.
„Elementem, który rzutuje na ocenę doznanej krzywdy i wysokość zadośćuczynienia jest niewątpliwie fakt, że pozbawienie wolności S.N. było przez niego niezawinione, niesłuszne, wręcz przeciwnie było konsekwencją jego działań na rzecz ogółu, wynikających ze szczytnych pobudek, co dodatkowo umacniało jego poczucie krzywdy” – napisał sąd w uzasadnieniu wyroku.
- „W przypadku internowania wiedzą powszechną jest, że było to zorganizowane działanie totalitarnego państwa komunistycznego przeciwko własnym obywatelom, którego celem było usunięcie osób, które podejmowały aktywność mającą na celu przywrócenie w Polsce rządów prawa i demokracji. (…) Osoba internowana została więc ukarana za coś, co obecnie uznawane jest za heroizm - czytamy dalej w uzasadnieniu. - Trzeba mieć na uwadze, że wnioskodawca S.N. niezłomnie od dwudziestego roku życia, nieprzerwanie, prowadził działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego, nie powstrzymało go nawet skazanie za tę działalność na kare długoletniego pozbawienia wolności, na początku lat siedemdziesiątych. Należał do grona osób, które były w tej działalności bardzo aktywne, i zajmowały się jej organizowaniem, przewodził wielu inicjatywom ówczesnej opozycji demokratycznej, nie licząc się z konsekwencjami i represjami jakie go za to spotkały. Nie ma zatem przesady w stwierdzeniu, że wnioskodawca wykazał się daleko posuniętą odwagą, poświęceniem, byśmy mogli żyć w wolnym kraju”.
Zasądzając 450 tys. zł zadośćuczynienia Sąd Okręgowy odwoła się do średniego wynagrodzenia w Polsce (8 tys. 38 zł brutto) jako przeciętny wskaźnik poziomu życia w Polsce czyli przyznał równowartość ponad 56 pensji.
900 tys. zł dla syna żołnierza AK
To nie jedyny w ostatnich miesiącach wyrok z wysokim zadość uczynieniem dla ofiar represji w PRL. Kilka miesięcy temu Sąd Okręgowy w Łodzi przyznał 900 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia synowi byłego żołnierza Armii Krajowej, który został aresztowany w 1947 roku i spędził w więzieniu 7 lat i miesiąc. Odsiadując karę więzienia nie dostał zgody na odwiedziny bliskich, a jego wnioski o przedterminowe zwolnienie były odrzucane.
W ubiegłym roku Sąd Okręgowy w Łodzi zasądził 150 tys. zł zadośćuczynienia dla działacza opozycji solidarnościowej, który został aresztowany w stanie wojennym. 26-letni mężczyzna w więzieniu spędził rok czasu. Po wyjściu z niego niedomagał, nie mógł znaleźć pracy.
