Andre Agassi i Pete Sampras nigdy nie byli przyjaciółmi, ale zawsze darzyli się szacunkiem. Dziś dwie żywe legendy tenisa nie chcą nawet zjeść kolacji przy jednym stoliku.
Ich pojedynki przeszły do historii. Oni sami również. Agassi to jeden z siedmiu zaledwie graczy, którym udało się wygrać w karierze wszystkie cztery turnieje Wielkiego Szlema (Australian Open, Roland Garros, Wimbledon i US Open). Sampras był do niedawna rekordzistą pod względem liczby wielkoszlemowych tytułów - 14, (obecnie najwięcej zwycięstw ma Roger Federer - 16).
Safina lepsza od Piwowarowej na turnieju w Fezie. Awansowała do półfinału
Do historii przeszła ich rywalizacja o miano numeru jeden na świecie. Od 1989 do 2002 roku zmierzyli się ze sobą 34 razy. Częściej (20 razy) wygrywał Sampras. To on był górą w ostatnim starciu, do którego doszło w finale US Open (był to zarazem ostatni mecz w jego karierze). Agassi odgryzał się jednak, jak mógł. Do legendy przeszedł ich ćwierćfinał w Nowym Jorku w 2001 roku. Sampras wygrał 6:7(5-7), 7:6(7-2), 7:6(7-2), 7:6(7-5) po meczu, w którym ani jednemu, ani drugiemu nie udało się ani razu przełamać serwisu rywala.
Na korcie byli jak ogień i woda. Sampras - król ataku, potężnie serwujący, po mistrzowsku operował wolejem. Agassi - mistrz agresywnej gry zza końcowej linii, zdaniem większości fachowców najlepiej returnujący gracz w historii. Jeden introwertyk, rzadko okazujący jakiekolwiek emocje (gdy kiedyś rozpłakał się w trakcie meczu, mówił o tym cały świat). Drugi wprost przeciwnie - wręcz kipiał energią. W pierwszych latach kariery szokował również ekstrawaganckimi strojami i fryzurą (po latach przyznał w autobiografii, że ukrywał początki łysiny pod peruką). Różniło ich niemal wszystko.
Łączył wzajemny szacunek. Ich rywalizacja miała charakter wyłącznie sportowy. Tak było jeszcze niedawno.
Ranking WTA Tour: Agnieszka Radwańska dwunasta
Dziś to już historia. Dwaj byli mistrzowie fundują kibicom żenujący spektakl, zachowując się jak dwaj mali chłopcy. Doszło już do tego, że trzeba było odwołać zaplanowany mecz pokazowy pomiędzy nimi, do którego miało dojść tydzień temu w Buenos Aires. Sampras odmówił gry. Podobno po bardzo niemiłej rozmowie telefonicznej z Agassim. Po ich poprzednim meczu, do którego doszło w marcu w Nowym Jorku, Andre miał zasugerować m.in., by "nie traktował ich rywalizacji tak poważnie, bo chodzi o dobrą zabawę, a nie o to, kto wygra".
Obrażony Pete początkowo nie chciał w ogóle lecieć do Argentyny. Zgodził się w końcu, ale on i Agassi polecieli dwoma różnymi samolotami. Na miejscu zamieszkali w jednym hotelu, ale na różnych piętrach. Zagrali, ale Sampras z Mardym Fishem (zastąpił w ostatniej chwili Marata Safina), a Agassi z Jimem Courierem. Mało tego - podczas powitalnego obiadu Sampras nie chciał usiąść z Agassim przy jednym stoliku. Nie chciał też słyszeć o wspólnej konferencji prasowej ani wspólnych treningach z dziećmi. Jedyny moment, kiedy mogliśmy zobaczyć razem dwóch dawnych mistrzów, miał miejsce, gdy zgodzili się stanąć do wspólnego zdjęcia z burmistrzem miasta Tigre (urzędnik stanął między nimi).
Tenisiści Górnika Łęczna tuż za podium halowych MP w Poznaniu
- Bardzo się cieszę z zaproszenia do Argentyny. Liczę, że spędzę tu cudowne chwile i zagram z moim odwiecznym rywalem i przyjacielem... Jimem - stwierdził po przylocie do Argentyny Agassi (Courier to były nr 1 na świecie z początku lat 90.). - Jeśli Pete chce, żebym później pokonał również jego, to nie ma sprawy. Mogę to zrobić - dodał z uśmiechem.
Sampras jednak tym razem nie podjął wyzwania.
- Nie chciał absolutnie żadnego kontaktu z Agassim - zdradził jeden z organizatorów, cytowany przez portal Tennis.com.
Relacje między nimi popsuły się dwa lata temu, gdy Agassi wydał skandalizującą autobiografię. Przyznał się w niej m.in. do zażywania narkotyków i do tego, że... nienawidził tenisa, a grał w niego, bo był zmuszany przez ojca. W książce jest również kilka złośliwości pod adresem Samprasa. Zdaniem Agassiego to nudziarz i sknera, który - zarabiając miliony - dawał jednodolarowe napiwki (dowiadujemy się z niej również, że... nie lubi Couriera).
Kontuzja stawu skokowego Kim Clijsters poważniejsza niż sądzono. Czeka ją dłuższa przerwa
Rok temu, podczas pokazówki rozegranej w trakcie turnieju w Indian Wells, doszło do pierwszego starcia. Grający w parze z Rafaelem Nadalem Agassi rzucił w pewnym momencie: - Zawsze musisz być poważny, Pete? (cała czwórka miała przypięte mikrofony). Sampras w odpowiedzi zaczął naśladować charakterystyczny chód Agassiego. Ten z kolei wywrócił kieszenie i stwierdził: - Nie mam pieniędzy. A nie, chwileczkę, mam tu dolara. Zdenerwowany Sampras zaserwował w odpowiedzi prosto w Agassiego.
Radwańska siódma wśród najbogatszych tenisistek sezonu 2011. Pierwsza ciągle Clijsters
- Zrób coś, Rafa. Przerwij to - prosił Nadala Federer. - Stoisz i myślisz sobie: Co dalej? Szczerze mówiąc, wolałbym, abyśmy grali z wyłączonymi mikrofonami. Nie uważam, by wyszło to aż tak źle, ale to było krępujące. Czy to była zabawa, czy nie? Co to było? - zastanawiał się później Szwajcar.
Ciekawe, co powiedziałby teraz?