Amerykański sen trojaczek z Polski

Jacek Antczak
Są piękne, utalentowane i grają na skrzypcach. Ich ostatni show zachwycił kilkumilionową widownię programu "America's Got Talent". O trzech siostrach z Żagania i ich błyskotliwej karierze za oceanem pisze Jacek Antczak

Za trojaczkami nie da się nadążyć. Ich po trzykroć dziki temperament sprawia, że wszędzie, gdzie się pojawiają, robią zamieszanie. Nic dziwnego, że kilkanaście dni temu, 23 czerwca, rozbawiły do łez i dosłownie postawiły na nogi Davida Hasselhoffa, Sharon Osbourne (żonę Ozzy'ego) i dziennikarza Piersa Morgana, jurorów programu "America's Got Talent", w Polsce znanego jako "Mam talent". Na punkcie trojaczek z Polski oszalała też kilkumilionowa widownia programu.

Aleksandra, Izabela i Monika Okapiec, czyli trio skrzypcowo-wokalne Alizma (swój zespół nazwały od imion) są przeciwieństwem Susan Boyle, która zrobiła furorę w brytyjskiej wersji telewizyjnego show. Susan jest brzydka, niezbyt rozgarnięta, ale dysponuje potężnym, powalającym głosem. Programu "Mam talent" jednak nie wygrała.

Trojaczki mają wszystko, czego potrzebuje show-biznes: są piękne, wykształcone i błyskotliwe. Znakomicie grają na skrzypcach, do tego tańczą. Śpiewają czysto, ale... siła głosu nie jest ich najsilniejszym atutem. Zauważyli to jurorzy. Po czym trzy razy... byli na "tak". O Izie, Oli i Monice "from Poland" zrobiło się od razu głośno. W Ameryce i w Polsce.

Dziewczyny z Alizmy trenują teraz do półfinału. Ściany, a właściwie tysiące jednorękich bandytów, mogą im tylko pomóc, wystąpią bowiem w Las Vegas, gdzie na co dzień mieszkają.

"Czy my jesteśmy jednojajowe?"

- Mamo, czy my jesteśmy jednojajowe? - zapytały mnie ostatnio przez telefon - śmieje się 52-letnia Halina Okapiec, była nauczycielka z Żagania.

Mama sióstr nie wie. Gdy się rodziły, był przecież rok 1983 i "prawdziwy kryzys, nie to co teraz". Dlatego, razem z Janem, wówczas 28-letnim czołgistą, musieli w trudnych czasach zapewnić im dobre warunki do życia. Potrójne. - Myśleliśmy o pieluchach, kaszkach, wielkim wózku, nie o badaniach - tłumaczy się mama trojaczków.- Ale dziewczyny strasznie to męczy i chcą wiedzieć. Powiedziały, że w Ameryce zapłacą za badania genetyczne i w końcu to sprawdzą.
Na razie pewne są tylko, że różnią się wzrostem. Sprawdziły już dawno, że tylko pozornie mierzą tyle samo, ale tak naprawdę Ola ma 169 centymetrów, Iza 169 i pół, a Monika 170.

Mejl od hazardzistek

- Hey, Jacek, chętnie porozmawiamy mejlowo. Tylko niestety, nie o programie "America's Got Talent". Podpisałyśmy wiele dokumentów prawnych i nie możemy - piszą ze swojego domu w Las Vegas.
- A o tym, czy jesteście hazardzistkami?

- Tak i nie. Nie zdarza się nam grać w kasynach w karty, tylko na skrzypcach. Życiowo nie wiemy, czy nazwałybyśmy siebie hazardzistkami, ale na pewno zawsze idziemy za głosem serca. Nie boimy się zmian i podejmowania nagłych decyzji. Kierujemy się instynktem i intuicją. No, rozumem trochę też. Rodzice nauczyli nas, że ciężką pracą dochodzi się wszędzie. Nigdy o tym nie zapominamy i staramy się być jak najlepsze w tym, co robimy. A że życiem trzeba się cieszyć, pracujemy ciężko nad tym, co daje nam szczęście. A że naszym celem i marzeniem jest występowanie dla jak największej publiczności, więc uznałyśmy, że udział w "America's Got Talent" za dobry pomysł.

- Wszystko tak sobie planujecie?
- Nie bardzo, żyjemy z dnia na dzień, bo przeszłość już była, przyszłość nie jest zagwarantowana, więc trzeba cieszyć się każdą chwilą i z każdego dnia czerpać to, co najlepsze.
Pierwszy publiczny koncert zaliczyły w wieku trzech lat. W przedszkolu. Śpiewały ze starszakami. Gdy miały sześć lat, zaczęły uczyć się gry na skrzypcach. Pierwszą muzyczną szkołę skończyły w Żaganiu. Po kilku przenosinach (za tatą, majorem wojsk pancernych) trojaczki trafiły na stałe do wrocławskich szkół muzycznych i prywatnego ogólniaka Sigma o profilu prawno-ekonomicznym. To tam pan profesor od geografii uznał, że ponieważ nie jest w stanie ich rozróżnić, będzie brał do tablicy trzy naraz. - Ale raczej nie oszukiwałyśmy nauczycieli, no może ze dwa razy na matematyce, żeby sobie stopnie wyrównać - opowiadały nam trojaczki, zapewniając, że to nie miało znaczenia, bo i tak zawsze wszystko im podobnie wychodziło.

Nauczyciele wspominają, że nie byli tego tacy pewni, bo siostry są zwariowane i zamieszanie robiły wielkie. Także w uczuciach. Chłopaków traktowały okrutnie, podmieniając się. Musiały przecież sprawdzać siłę miłości i szczerość intencji. - Bo oni się nie zakochiwali indywidualnie, tylko wybierali sobie któreś imię - uzasadniały siostry logicznie.

Trzy szanse na szansę

Rodzice kupili wtedy drugie mieszkanie, we Wrocławiu, w którym mieszkały do matury w 2001 roku. Jan Okapiec, emerytowany oficer, prowadzi z żoną biznes odzieżowy w Żaganiu i we Wrocławiu. Trojaczki mówią, że ich rodzice są świetni i do dziś śmieją się z wojskowych powiedzonek taty. - Zawsze do nas mówił na przykład "Ustalmy plan działania" - opowiadają.

- Już tak nie mówi i niczego im nie ustala, bo świetnie sobie radzą i bez naszych rad - zapewnia Halina Okapiec. - I to w Ameryce, gdzie trzeba być bardzo silnym, żeby sobie ułożyć życie, zwłaszcza w show-biznesie. Ale nie muszę się o nie bać, bo zawsze były rozsądne w życiu i świetnie się uczyły. Amerykańskie uczelnie się o nie biły. Na każdej dostawały najwyższe stypendia, po kilkanaście tysięcy dolarów.

Trojaczki rozmawiają z rodzicami niemal codziennie. Opowiadają o wszystkim, przesyłają zdjęcia, wycinki z gazet czy tracki z nowymi piosenkami do posłuchania. Często przyjeżdżają do Żagania, żeby "poczuć trochę domu" i wpadają do Wrocławia, do mieszkania, gdzie szalały jako nastolatki. Sąsiedzi z bloku do dziś pamiętają i skrzypcowe koncerty Vivaldiego na żywo, i punkowy Offspring z głośników.

- Ostatnio odwiedziliśmy córki cztery lata temu, gdy kończyły studia w Los Angeles - opowiadają z dumą rodzice, zaskoczeni tak wielkim zainteresowaniem córkami po ich udanym występie w amerykańskim "Mam talent". - Nie wiedzieliśmy, że jest on tam tak popularny. Poza tym dla dziewczyn nie jest to jeszcze sukces, to dopiero otwarcie szansy na sukces - dodają państwo Okapiec. Swoją drogą, osiem lat temu były w finale polskiej "Szansy na sukces". Wykonywały piosenki Skaldów, ale programu nie wygrały.

Lokalna prasa w Las Vegas, która nie szczędzi zespołowi Alizma okładek z wielkimi zdjęciami, pisze, że "wynajęcie niezwykłego zespołu kosztuje 10 tys. dolarów". Polskie trojaczki mają więc duży dom w centrum świątyni hazardu.

Z ochroną, własnym studiem nagrań i trzema łazienkami. We Wrocławiu wisiał w przedpokoju grafik pobudek. Wstawały na zmianę. O godzinie 6, 6.30, 7. Żeby nie kłócić się o łazienkę.- Teraz problemu już nie ma- wyznają trojaczki.

Indywidualności nie przeklinają

Dziewczyny od zawsze upierały się, że nie są identyczne, tylko podobne. Że bardzo się różnią. Chodzi im o to, że:
- Człowiek czasem chciałby mieć jakąś....
- ...osobowość...
- ...i indywidualność. A tu zawsze opinia jednej idzie za całą trójką... - wyjaśniały mi parę lat temu trzy siostry, jak zawsze wpadając sobie w zdania i mówiąc naraz. Z przekrzykującymi się dziewczętami nie sposób prowadzić rozmowy. Nawet dyktafon kapitulował. Rozdzielałem je więc i próbowałem wyciągnąć coś z nich na osobności.

Wspomagając się zdjęciami, z trudem wynajdowały dzielące je różnice.
Ola: Tylko ja przez pół roku grałam w piłkę nożną. Izka ma najszersze biodra, a Monika najdłuższe włosy i pierwsza je przefarbowała.

Monika: Ola jest najbardziej poukładana i najdłużej robi makijaż. Iza ma zdolności plastyczne i najfajniejsze lusterko, a ja chyba jestem najbardziej szalona.

Iza: Monika jest najbardziej statyczna, Ola najbardziej się czepia, a ja w dzieciństwie najwięcej chorowałam.

Niektórzy upierają się, że nie da się ich rozróżnić, inni potrafią rozpoznać je już po pierwszym spotkaniu. - Bycie trojaczkami, na dodatek razem pracującymi i mieszkającymi, to jak bycie w starym, dobrym małżeństwem. Jesteśmy ze sobą do bólu szczere, co ma swoje złe i dobre strony, ale i zawsze najlepszymi przyjaciółkami. A przede wszystkim kochamy się ponad życie. Oprócz tego jesteśmy wszystkie spontaniczne i nie boimy się pokazywać emocji, co czasem powoduje dużo hałasu, ale to jest w sumie fajne - napisały z Las Vegas, śmiejąc się, żebym się nie martwił, która odpowiada na pytania, bo akurat w tej i paru innych kwestiach myślą tak samo.

A ta emocjonalność? Za tę wyrażoną mocnym słowem a la minister Fedak w wywiadzie po występie oberwało się im troszkę. Nie tylko od internautów, którzy tłumaczyli niekumatym Amerykanom, że trojaczkowe "s...j" znaczyło po prostu "fuck-off". Mama też nie była zachwycona.

- Zachowały się tak, jak zachowują się siostry. Były niezadowolone z tego wtrącania się do siebie na scenie i chwilę potem się o to pospierały. Zawsze tak jest, mają to w genach- usprawiedliwia córki, które na co dzień nie przeklinają, Halina Okapiec.

Po 333 333 dolarów na każdą z sióstr?

Hasselhoff czy Osbourn - to dla trojaczków nie pierwszyzna. Aleksandra, Izabela i Monika spotkały już parę znanych osób w USA. Widać to na zdjęciach, które zamieściły na swojej stronie internetowej www.alizma.com.

Fotkę zrobili sobie z nimi: Kobe Bryant i Toni Braxton, Mike Tyson i David Copperfield, Enrique Iglesias i Paris Hilton, Snoop Dogg i Shaquille O'Neal, Wayne Gretzky i Tom Jones, muzycy z Red Hot Chili Peppers i Kid Rock oraz, co oczywiste, bliźniacy z Golec uOrkiestry .

Po raz pierwszy dziewczyny trafiły do Ameryki, gdy miały 15 lat, jako licealistki. W 1997 r. pojechały na roczne stypendia do szkół średnich. Iza żyła pełnią (szkolnego) życia w Rochester (Nowy Jork), Ola w Wilmington (Delaware), Monika w Levisville (Teksas). Kiedy dziewięć lat temu, jako 17-latki, przeglądały albumy z setkami zdjęć, mówiły, że w Ameryce zafascynowali je m.in. przystojni, świetnie ubrani 17-letni chłopcy we własnych, pięknych samochodach. No i szkolne party. - Młodzież jest tam wyluzowana, otwarta, po prostu najcoolniejsza - zapewniały.

Po maturze wyjechały więc tam na studia. Na początek do Shenandoah University, gdzie ukończyły zarządzanie artystyczne, potem na uniwersytet w Los Angeles, gdzie odebrały tytuły: Masters of Music, czyli - w wolnym tłumaczeniu - magistrów sztuki skrzypcowej.
Na swoje miejsce do życia wybrały zwariowane Las Vegas, które pokochały, bo - jak twierdzą - Las Vegas pokochało je.
Zdanie o Ameryce nie zmieniły. - Odkryłyśmy dla siebie Amerykę już jako nastolatki. Od początku odnalazłyśmy się w jej kulturze i stylu życia, na dodatek ona nas wykształciła, płacąc stypendia za nasze studia. Nigdy nie czułyśmy się samotne. Naprawdę kochamy ten kraj i cudownych ludzi, których tu przez lata poznałyśmy - mówią.

Choć, jak zaznacza ich mama, nie mają czasu na zakochanie się indywidualne, takie na stały związek. - Bo na razie żyją swoją twórczością, koncertują, nagrywają, ćwiczą, są ciągle na walizkach. Ostatnio koncertowały na Hawajach, na Florydzie, w Nowym Jorku, Miami, zagrały w jednym z odcinków "Hanna Montana"...

A materiał na płytę tria Alizma, która z pewnością zrobi furorę w Ameryce, już czeka.
- Nawet na kilka - śmieją się trojaczki. - Mamy mnóstwo pomysłów i wciąż komponujemy piosenki. Głównie popowe i lekko rockowe. Czasem zmieszane z elementami folku, bluesa lub klasyki. Niektóre są do tańca, inne do zadumy - wyjaśniają.

Na razie przygotowują się półfinału "America's Got Talent". Choreograficznie, muzycznie, wokalnie. Nie wolno im o tym mówić, ale na ewentualny finał chyba też mają już niezły kawałek. Taki na milion dolarów, który otrzyma zwycięzca programu. W ich przypadku przypadłoby więc 333 333 dolarów z kawałkiem na sztukę.

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

W
Widzewiak
Bardzo piękne są , poprostu super.
W
Wiki
One maja talent do gry na skrzypcach ,bardzo Mi sie podoba jak graja ich dynamka .Ale o co pokazaly we wtorek to totalny obciach ,nie ma co wiecej pisac .Dziewczyny nie spiewajcie !!!!!!
K
Kula
A jak pięknie mówią po polsku.
a
alle
Widziałam . Bardzo ogniste . Kibicuję , bo Polki i utalentowane.
Wróć na i.pl Portal i.pl