Szef polskiego rządu użył w Monachium określenia „żydowscy sprawcy” w odniesieniu do holokaustu, czym wywołał międzynarodową burzę. Prezydent ocenił jego wypowiedź jako „niezręczną”. - Jestem pewien, że premier nie miał intencji urażenia czyjejkolwiek wrażliwości – przekonywał na łamach dziennika.
CZYTAJ TAKŻE: Bliżej kompromisu? Komisja analizuje polską „białą księgę”
Andrzej Duda odniósł się także do doniesień medialnych, jakoby polscy politycy najwyższego szczebla otrzymali zakaz wstępu do Białego Domu w związku z nową ustawą o IPN. Doniesienia te określił jako „całkowicie nieprawdziwą historię”. - Byłbym zdziwiony, gdyby nasze strategiczne relacje ze Stanami Zjednoczonymi uległy pogorszeniu w związku z jednym przepisem – mówił.
Podkreślił jednak, że skierował ustawę o IPN do Trybunału Konstytucyjnego m.in. po to by utrzymać dobre stosunki z Izraelem i Stanami Zjednoczonymi. - Chcę, żeby chłodnym okiem ocenili, czy prawo zostało przygotowane dobrze, bezpiecznie, choćby dla świadków tamtych straszliwych wydarzeń – mówił.
Prezydent ocenił, iż „źle się stało, że ta ustawa została przyjęta w takim właśnie momencie i w takiej formie”. - W przeddzień Dnia Pamięci o Ofiarach Holocaustu, ale i w czasie kampanii wyborczej w Izraelu. (...) Chcąc prowadzić sprawy kraju w sposób profesjonalny, trzeba te czynniki uwzględniać – mówił.
Dodał jednak, że „nie pozwoli oczerniać dobrego imienia Polski”. - Stanowienie prawa jest kwestią polskiej suwerenności. Nikt nie będzie nam tego dyktował – podkreślił.
Prezydent został zapytany także, czy „świętował” odejście z urzędu szefa MON Antoniego Macierewicza. - Nie przesadzajmy – odparł. Dodał, ze choć „jego stanowisko wszyscy znali”, to nie wymusił wyrzucenia Macierewicza z rządu. - Ja mówiłem, że moja współpraca z ministrem jest faktycznie zablokowana. Z punktu widzenia państwa to było nie do przyjęcia – zaznaczył.
AIP/x-news
POLECAMY: