Przyznam od razu, że nie śledzę zbyt uważnie kampanii Karola Nawrockiego, bo klimat spotkań klubów „Gazety Polskiej” z lokalnym aktywem PiS jest dość przewidywalny. Zwłaszcza że „pytania” od uczestników ustawiane są w konwencji nie pytań o cokolwiek, tylko solennych deklaracji poparcia.
Dlatego też na przemowę Nawrockiego w Ciechanowie (28.01) trafiłem przypadkiem, akurat by złapać taki fragment:
Proszę państwa, byłem dziś w apartamencie miłości, czyli w moim domu, i rozmawiałem w nim z moją żoną. A w tym apartamencie, o którym »ONI« tak trąbią, byłem w kwarantannie, na chorobie. I co w nim robiłem? Przeczytałem 2 tysiące stron – to było 7 książek – i wydałem 200 postanowień – bo tak, pracowałem wtedy tam. A »ONI« kłamią o tym strasznie, tym bardziej że pojawił się sondaż, w którym wygrywam wybory.
Było coś jeszcze, że Nawrocki, przebywając za friko w apartamencie de luxe w Muzeum II WS, zrobił „9 treningów” z kimś tam, ale w relacji organizatorów głos się zacinał i nie słychać, z kim. Cały zresztą tekst powyżej jest z pamięci. Bo nie chce mi się sprawdzić nagrania, by zacytować Nawrockiego wiernie. No bo jakie ma znaczenie cytat z wtorku, jak wersja z poniedziałku była inna, a do końca tygodnia będą jeszcze ze dwie kolejne?
Lecz ja nie mam problemu z tym, że ta historia to przykład tragicznie złego zarządzania kryzysem, w którym Nawrocki zaplątuje się w kolejnych tłumaczeniach jak Marta Kaczyńska w związkach. Takie wpadki się zdarzają i nie przekreślają szans nawet w wyścigu o prezydenturę. Przynajmniej dopóki ministrem u nas może być nadal pani Katarzyna Kotula z Lewicy, która pisała doktorat, nie mając magisterki.
Problemu nie widzę też w tym, że Nawrocki – lub inny kandydat – w czasie kampanii zachowa się w niefortunny czy zgoła naganny sposób. Nawet jak podziękuje za wsparcie księdzu, który zachęcał go do mordobicia krytyków (w tym samym Ciechanowie zresztą po pysku miał od Nawrockiego wziąć prof. Antoni Dudek, który przed nim przestrzega).
Nie ma się co czepiać, przynajmniej do czasu, aż nie pożegnamy się już totalnie z życiem w trzeźwości i uznamy, że rację mają prawi patrioci, nawołujący do dymisji minister edukacji Barbary Nowackiej (też z Lewicy, ale tej przy KO). Tej Nowackiej, co powiedziała, występując na jakiejś konferencji, że obozy zbudowali polscy naziści.
Choć tu możemy się już zabawić w „znajdź różnicę”. Bo Nowacka przeprosiła za swoje „oczywiste przejęzyczenie”, a Nawrocki, jak go „złapią za rękę”, no to wiemy, co dalej. Choć tu „dalej” jest ciekawiej, bo prawi zakrzyknęli: „Jak się mogła przejęzyczyć, jak czytała z kartki, specjalnie ci ta lewa Nowacka Naród szkaluje”.
No to popatrzmy. Miała napisane: „Na terenie okupowanej przez Niemcy Polski naziści zbudowali obozy” a przeczytała: „Na terenie okupowanym przez Niemcy polscy naziści zbudowali obozy”. Mamy tu więc dwie pełne wersje źródłowe i każdy sam może ocenić sytuację. U Nawrockiego mamy wersję źródłową Muzeum IIWS i kolejne wersje kandydata. Nie mówię, że nie było tak, jak Karol opowiada, zauważam tylko, że nie mogły zaistnieć – bez teorii światów równoległych – wszystkie historie, które Nawrocki dotąd podał.
I tu sens miałyby dokładne cytaty – w analizie, jak Nawrocki niespójnie tłumaczy swoje relacje z muzealnym apartamentem. Ale mnie chodzi o to, jak bardzo w tych kolejnych wersjach kandydat odpływa od tego, co nazwałbym potocznym doświadczeniem jego potencjalnych wyborców. W tym tempie dowiemy się wkrótce, że kandydat chciał tylko sprawdzić w praktyce postulaty Lewicy i zobaczyć, jak to jest, gdy mieszkanie jest prawem, a nie towarem. Apartament de lux też.
I ten obraz zawraca mnie do opisanej na wstępie próby zrozumienia przekazu, w którym Nawrocki chce mi powiedzieć, że „prawdziwym” apartamentem miłości jest dla niego dom z żoną, a prawdziwy apartament na mieście był dla niego miejscem „pracy, lektury, intensywnych ćwiczeń fizycznych i dynamicznej współpracy międzynarodowej”.
A teraz wyrzuć ostatni spójnik.
