Donald Trump prezydentem USA
Znanym porzekadłem jest to, że „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Politycy dowodzili, że ta maksyma jest im szczególnie bliska. Niektórzy asi wielce czcigodni (albo i nie do końca) reprezentanci pokazali to ostatnio po inauguracji Donalda Trumpa.
Jeszcze gdy świeżo zaprzysiężony prezydent USA dopiero wygrał w listopadowych wyborach prezydenckich, grupa posłów PiS postanowiła to uczcić, skandując jego nazwisko w Sejmie. Niektórzy mieli nawet specjalne czapeczki z hasłem MAGA („Make America Great Again”).

Zachowanie to wzbudziło spore kontrowersje, również po prawej stronie, gdyż zdaniem wielu politycy zapomnieli, że są w polskim parlamencie, gdzie nikt jeszcze nigdy nie wykrzykiwał nazwiska jakiegokolwiek przywódcy obcego państwa.
Elon Musk odniósł się do sprawy Michała K.: Yes!
Jednak niedawny wpis Elona Muska, który wydaje się mieć pozycję na poziomie nieoficjalnego wiceprezydenta USA, pokazał, jak łatwo zmienić optykę politykom, którzy zwalczali za czasów swoich rządów doktrynę „ulica i zagranica”.
Były brytyjski europoseł Ben Habib napisał na portalu X, że na Wyspach Brytyjskich mamy do czynienia z „politycznym sądownictwem”, odnosząc się do sprawy Michała K., byłego szefa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, który od września przebywa w więzieniu w Londynie, oczekując na rozprawę ekstradycyjną.
„Nie ma powodu, by przetrzymywać go tyle czasu. Michał musi zostać wypuszczony za kaucją do czasu rozprawy w lipcu. Elonie Musku – proszę o pomoc” – napisał.
Miliarder odpowiedział krótko na wpis polityka: „Tak!”
Reakcje na wpis Elona Muska
W reakcji na wpis posypała się fala odpowiedzi polityków i sympatyków PiS. „Dziękuję za Pana TAK” – napisał poseł Jan Mosiński. „To jest przyzwoite stanowisko” – napisał po angielsku inny polityk, Paweł Szrot.
Michał Rachoń z Telewizji Republika wezwał do „masowego” podawania dalej wpisu Muska, po to, by „wiadomość o bezprawiu Donalda Tuska wyszła na szersze wody”.
Nie odnosząc się do samej afery w RARS i sprawy Michała K., warto tu postawić pytanie, czy prawica w tym momencie nie wzywa przedstawiciela administracji obcego państwa (choć oczywiście sojuszniczego), by zajęła się wewnętrzną kwestią Polski.
Dobra i zła „ulica i zagranica”
Podobne teksty można było zaobserwować, gdy pojawiły się informacje o kłopotach giganta medialnego Warner Bros i możliwej sprzedaży stacji TVN. Nie brak było komentarzy (choć pewnie nie do końca na serio) wzywających Elona Muska, by to on kupił nadawcę. Szczególnie zabawne było czytanie takich opinii od zwolenników „polonizacji” mediów.
Gdy rządziło PiS, ówczesna opozycja oraz jej zwolennicy wielokrotnie wzywali zagraniczne, zwłaszcza unijne instytucje do tego, by wpływały na Polskę i powstrzymywały wprowadzane przez Zjednoczoną Prawicę zmiany.
Była niemiecka minister sprawiedliwości i wiceszefowa Parlamentu Europejskiego Katarina Barley wzywała, by „zagłodzić Polskę i Węgry”. Z kolei Komisja Europejska wszczęła wobec Polski tzw. procedurę z art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej z powodu zmian w wymiarze sprawiedliwości. Została ona jednak wycofana, mimo że nie doszło do żadnych zmian w prawie. Polscy europosłowie związani zwłaszcza z KO i Lewicą popierali także rezolucje krytyczne wobec działań poprzedniej ekipy rządzącej.
Zarzuty o „donoszenie na Polskę”
PiS wielokrotnie krytykowało postawę opozycji, nazywając takie działania „donoszeniem na Polskę”, Jarosław Kaczyński mówił, że przeciwnicy Zjednoczonej Prawicy mają „gen zdrady”.
Gdy jednak okazało się, że w innym mocarstwie władza zmieniła się na taką, która jest mu bliższa, „ulica i zagranica” i „donoszenie” nagle okazały się czymś jak najbardziej na miejscu dla partii, która odwołuje się do suwerenności i jest określana jako „obóz niepodległościowy”.
„Mogę ujawnić, że sztab Donalda Trumpa otrzymał wszystkie materiały z negatywnymi wypowiedziami na jego temat” – informował tuż po amerykańskich wyborach europoseł PiS Dominik Tarczyński.
Myślenie kolonialne?
Jak widać, polskim politykom z obydwu głównych obozów, jak również ich sympatykom nie przeszkadza za bardzo uciekanie się do sił zewnętrznych, jeśli tylko wroga im opcja jest u władzy. Smutnym wnioskiem jest też sytuacja, że polskim elitom i ich zwolennikom nie przeszkadza interwencja z zagranicy, byleby pomogła im zwalczyć przeciwnika.
Myślenie „kolonialne” rodem z republiki bananowej, że przyjdzie „dobry pan z metropolii” raczej dobrze się nie skończy. Nie chodzi o to, by o jakichś sprawach nie mówić, ale pewną miarą suwerenności jest właśnie umiejętność załatwiania ich „we własnym zakresie”.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!