Według prokuratury, Kamil A. wieczorem 23 marca br. na skwerze przy ul. Bazarowej w Łodzi spotkał się z Łukaszem J., który miał mu dostarczyć amfetaminę. Kamil A. miał pretensje do kontrahenta, że ten poprzednim razem zamiast narkotyków sprzedał mu... mydło. Obaj mężczyźni wsiedli do audi, którym kierował Robert F.
Zatrzymali się w rejonie Lasu Łagiewnickiego przy ul. Wycieczkowej na obrzeżach Łodzi. I właśnie wtedy – jak ustalili śledczy – Łukasz J. zadał Kamilowi A. w twarz cios kluczem do zmiany opon, po którym pokrzywdzony stracił trzy zęby. Upadł na tylne siedzenie auta i zaczął krwawić. Oskarżeni zrabowali napadniętemu kartę do bankomatu i grożąc nożem zażądali podania numeru PIN. I dopięli swego.
Potem pojechali na parking przy Banku PKO BP w rejonie ul. Niciarnianej w Łodzi, gdzie Robert F. wysiadł z auta, założył kominiarkę motocyklową – zapewne miała go ochronić przed kamerami monitoringu – podszedł do bankomatu, wypłacił pieniądze, wrócił do auta i oddał kartę jej właścicielowi. Następnie napastnicy wywieźli swoją ofiarę do Mileszek, wypuścili w rejonie cmentarza i odjechali. Okazało się, że tego wieczoru oskarżeni zrabowali Kamilowi A. 50 zł, telefon warty 600 zł i dwa tysiące złotych wypłacone z bankomatu.
Ruszyło śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Rejonową Łódź – Widzew. Podczas przesłuchania Robert F. nie przyznał się do winy. W przeciwieństwie do ekonomisty Łukasza J., który nie tylko potwierdził, że uderzył Kamila A. kluczem do zmiany opon, lecz także przeprosił pokrzywdzonego oraz wyraził żal i skruchę. Zapowiedział też, że przed sądem będzie chciał dobrowolnie poddać się karze.
Zobacz też: Napad w centrum Łodzi. Pod sklepem monopolowym na Wojska Polskiego dźgnięto kobietę nożem