Spis treści
Wisła Kraków upokorzona na własnym stadionie
Cercle Brugge rozgromiło Wisłę Kraków 6:1 w ostatniej rundzie kwalifikacyjnej Ligi Konferencji UEFA. Już po jedenastu minutach było 0:2 dla gości z Belgii. Do przerwy, pierwszoligowa Wisła Kraków traciła trzy bramki, a po przerwie straciła kolejne trzy. Dwie minuty po golu na 0:6, honor Wisły lekko poprawił Angel Rodado. Belgijskie media uważają, że mecz w Krakowie trwał dziesięć minut. Na portalu walfoot.be ukazał się artykuł, w którym napisano, że Wisła będzie potrzebowała cudu, aby cokolwiek zdziałać w rewanżu, bo sprawa awansu do fazy zasadniczej jest już praktycznie niemożliwa.
Pomimo pełnego stadionu, Cercle szybko przejęło kontrolę nad meczem i przede wszystkim wykazało się dużą skutecznością. Do przerwy było 3:0, a po zmianie stron Cercle strzeliło jeszcze trzy gole. To był prawdziwy festiwal bramek. Cercle ma bardzo dużą szansę na awans do Ligi Konferencji Europy. Wisła Kraków będzie musiała liczyć na cud — napisano.
W innych belgijskich mediach, dziennikarze przyznali, że przed meczem spodziewali się trudnej przeprawy i remisu, ale kiedy dwie bramki padły szybko, wiedzieli, że Cercle Brugge ma spotkanie pod kontrolą. Najbardziej z Wisły Kraków drwią dziennikarze portalu sporza.be. Napisali, że zespół z Brugii przejechał się po pierwszoligowcu jak walec.
Cercle przejechało się po polskim I-ligowcu jak walec. Cercle Brugge nie miało litości. Zespół wydaje się już całkowicie pewny swojego udziału w Lidze Konferencji Europy. Wydawało się, że Cercle w Krakowie czeka trudna przeprawa. Polacy mieli tajną broń w postaci napastnika Rodado. Polski I-ligowiec był o rozmiar za mały dla Cercle.
Cercle Brugge wydaje się niemal pewne gry w fazie ligowej LKE. Wisła przez lata była czołowym polskim klubem, ale z powodu splotu wielu czynników spadła do I ligi. Już po pierwszym meczu stało się jasne, że Wisła prezentuje niższy poziom. Mecz trwał zaledwie 10 minut. Wtedy było już 2:0 i później Cercle tylko dobiło rywali. To absolutna bajka z potwornym zwycięstwem — napisano.
Holenderskie media o Jagiellonii
Media w Holandii również nie przestają drwić z występu rywali Ajaxu Amsterdam w ostatniej rundzie kwalifikacyjnej do Ligi Europy UEFA. "De Telegraaf" zatytułował artykuł "Liga Europy wydaje się być faktem dla Ajaksu po hat-tricku Akpoma". Angielski piłkarz, który nie zrobił kariery na miarę reprezentacji Anglii, strzelił trzy gole i upokorzył tym samym mistrzów Polski. Ajax wygrał 4:1. Okazuje się, że już przed meczem, dziennikarze "De Telegraaf", uważali, że mecz zakończy się pogromem. Mistrz Polski w ostatnich tygodniach gra fatalnie i mimo, że strzela jedną, dwie bramki, to ekipa Adriana Siemieńca straciła w trzech meczach aż dziewięć goli.
Przy wyniku 1:1 Ajax przejął całkowitą kontrolę, a proces, w którym znajduje się drużyna z Amsterdamu i o którym nieustannie wspomina Farioli, stał się bardziej namacalny. Stosując wysoki pressing, ciągły ruch, częste sprinty, płynne ataki i siedzenie jak szerszenie na skórze przeciwnika w momencie utraty piłki, bardzo słaba Jagiellonia Białystok wyglądała jeszcze gorzej - napisano w relacji pomeczowej w dzienniku "AD".
Dziennikarz zatytułował jednak relację pomeczową, że Ajax ma 1,5 nogi w fazie grupowej.
Pochwały dla kibiców i trenera Jagiellonii
Autor artykułu pochwalił kibiców w Białymstoku oraz trenera Adriana Siemieńca.
To zasługa nowo awansowanego asystenta trenera Adriana Siemieńca, który rozbudził śpiącego giganta i schludną grą przyciągał na Stadion Miejski w Białymstoku coraz więcej kibiców. Podczas gdy trzy czwarte z 22 000 miejsc znajdujących się wcześniej pozostało niezajętych, w tym sezonie są one prawie pełne. A nawet pełne, gdy Białystok odwiedził Ajax - napisano.
Źródło: walfoot.be, sporza.be, De Telegraaf, AD
