Protesty na Białorusi po tym jak władze nie zarejestrowały opozycyjnych kandydatów w wyborach prezydenckich, które odbędą się w przyszłym miesiącu.
Do protestów doszło głównie w Mińsku. Były przepychanki z siłami porządkowymi, aresztowano 35 osób, w tym kilku dziennikarzy, jak twierdzą tamtejsze portale społecznościowe.
To po tej decyzji doszło do protestów w stolicy kraju, Mińsku i innych ośrodkach. Demonstracje miały w dużej mierze pokojowy charakter. Na przykład w stolicy Białorusi protestujący klaskali, a kierowcy przejeżdżających samochodów, trąbili klaksonami na znak solidarności.
- Jesteśmy uczciwi i domagamy się uczciwych wyborów- mówił jeden z demonstrantów w Mińsku agencji prasowej Reuters.
Pojawiły się też doniesienia o protestach w Grodnie, Gomlu i Brześciu, a zdjęcia z tych zdarzeń zamieszczono w sieciach społecznościowych.
O aresztowaniu ponad 30 osób, w tym kilku dziennikarzy, powiadomiła grupa prawników Viasna.
Wybory na Białorusi: Dlaczego kandydaci opozycji zostali zablokowani?
Otóż komisja wyborcza stwierdziła, że Babaryka, postrzegany jako najsilniejszy rywal Łukaszenki, został wykluczony z głosowania z powodu prowadzonej przeciwko niemu sprawy karnej.
Aresztowanie byłego bankiera w zeszłym miesiącu pod zarzutem prania brudnych pieniędzy wyprowadziło tłumy wściekłych ludzi na ulice, a przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen nazywała go aresztowaniem „motywowanym politycznie”.
Kolejnego pretendenta - byłego ambasadora w USA - wykluczono, bo miał on nie zebrać dziesięciu tysięcy podpisów wymaganych do wzięcia udziału w wyborach zaplanowanych na 9 sierpnia, podała komisja.
W tej sytuacji, jak twierdzą zachodni obserwatorzy, Łukaszenka, który nieprzerwanie rządzi Białorusią od roku 1994 roku, ma praktycznie wygraną w kieszeni.
