To sześć miesięcy pozbawienia wolności i przepadek psa. Marcina Ł. ma też wypłacić nawiązkę 5 tys. zł na rzecz białostockiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, które sfinansowało psiakowi operację nogi i rehabilitację.
Pies wciąż przebywa w schronisku. Otrzymał tam wymowne imię Ikar.
Znaleziony przez policjantów krwawił z pyska, miał liczne otarcia, objawy wstrząsu pourazowego, kulał. Szczegółowe badania wykazały, że ma uszkodzone ścięgna jednej łapy, a w innej konieczna jest resekcja kości udowej.
Zobacz także: 33-letni zwyrodnialec wyrzucił psa z balkonu. Był pijany
Szczeniak został wyrzucony z balkonu z wysokości kilkunastu metrów. Przeżył cudem, gdyż spadł na krzaki i gałęzie, które zamortyzowały upadek.
Do zdarzenia doszło w listopadzie ubiegłego roku. Bezpośrednim świadkiem była kobieta, która wezwała na miejsce policję.
Marcin Ł. został oskarżony o znęcanie się nad psem. W sądzie się nie pojawił. Przesłuchiwany przez śledczych powiedział tylko:
- Byłem mocno pijany. Nic nie pamiętam z tej sytuacji - brzmiały jego wyjaśniania. W chwili zatrzymania miał ponad 2 promile alkoholu w organizmie.
Wyrok jest nieprawomocny, Oskarżonemu groziły 2 lata więzienia. Parlament pracuje nad zaostrzeniem kar za znęcanie się nad zwierzętami do 3 lat pozbawienia wolności, do 5 lat - za działanie ze szczególnym okrucieństwem.
Więcej w jutrzejszym wydaniu plus.wspolczesna.pl
Magazyn Informacyjny 01.03.2018