Szkoleniowiec męskiej reprezentacji sprinterskiej Norwegii Arild Monsen tłumaczy, że nie może opuścić swoich podopiecznych trenujących w Norwegii tylko dla jednego zawodnika, nawet najlepszego. "Mam pod sobą pięciu biegaczy, a Johannes jest szósty, tak więc rachunek jest prosty. Nie pozostawię drużyny dla jednego biegacza" - podkreślił.
Klaebo znany jest ze swojej specyficznej techniki klasycznej podczas podbiegów, polegającej na "skakaniu" na nartach. - Nauczył mnie tego dziadek Kare Hoesflot podczas biegania na nartach po nierównym polu - wyjaśnił biegacz.
- Był moim trenerem w dzieciństwie i do dzisiaj mi pomaga. Dlatego w pełni mu ufam, nawet bardziej niż trenerom, których znam zaledwie kilka lat. Wiem, że podczas pobytu w Livigno skorzystam z tej tymczasowej współpracy, co jest ważne w sezonie mistrzostw świata - dodał w wywiadzie dla kanału telewizji TV2. Stacja oceniła, że samotny wyjazd najlepszego obecnie biegacza Norwegii i potencjalnego „złotego cielca MŚ” bez głównego trenera jest swoistą ruletką dla federacji narciarskiej. "Federacja wydaje się nie rozumieć, że królewskie czasy norweskich biegów się skończyły i mamy obecnie tylko jedną gwiazdę w drużynie... Klaebo" - skomentowano w TV2.
Norweg, który specjalizuje się w sprincie, jest wszechstronny, co udowodnił wygrywając dwa razy "Tour de Ski". Teraz postawił sobie ambitny cel na mistrzostwa świata w Planicy - chce zdobyć tam sześć złotych medali w sześciu możliwych konkurencjach. - Nie jest to niemożliwe, ponieważ w ostatnich sezonach właściwie jego jedynymi rywalami byli Rosjanie, którzy w tym sezonie nie będą startować po wykluczeniu przez FIS - skomentowały norweskie media.
26-letni Johannes Hoesflot Klaebo zdobył siedem medali olimpijskich - pięć złotych, srebrny i brązowy. Jest też sześciokrotnym mistrzem świata i trzykrotnie zdobył Puchar Świata, odnosząc 48 zwycięstw indywidualnych.
Zbigniew Kuczyński (PAP)
