Prokuratura twierdzi, że wyrok w zawieszeniu jest "rażąco" zbyt niski. I domaga się zmiany - chce, żeby biznesmen Tomasz G. poszedł za kratki na dwa lata. Wyrok sądu rejonowego „nie uwzględnia stopnia winy” - przekonuje oskarżenie w swojej apelacji. Poza tym taki wyrok w zawieszeniu źle wpływa na „kształtowanie się świadomości prawnej” w społeczeństwie.
Obrona nie zgadza się z wyrokiem bo uważa, że w ogóle nie było przestępstwa, a biznesmen powinien zostać uniewinniony. Tomasz G. - to bezsporne – zorganizował dwie zagraniczne wycieczki, na które pojechał wiceprezydent Michał Janicki. W 2010 roku na Zanzibar i rok później na Barbados. Zdaniem oskarżenia zapłacił mniej niż powinien. Różnica – łącznie przeszło 22 tysiące złotych – to łapówka. Chciał się urzędnikowi przypodobać, żeby załatwić dla swojej firmy kontrakty związane z promocją wrocławskiej części piłkarskiego turnieju Euro 2012.
Ale obrona przekonuje, że dowodów na korupcję nie ma. W sprawie jest wiele wątpliwości. I te powinny przemawiać na korzyść oskarżonego biznesmena.
Co ciekawe. Były wiceprezydent Michał Janicki odpowiadał przed sądem ale w innym procesie. Za to, że wziął tę samą łapówkę. I sąd – we wrześniu ubiegłego roku – go uniewinnił. W tej sprawie prokuratura napisała apelację. W sprawie biznesmena Tomasza G. obie strony chcą, żeby sąd zapoznał się z niektórymi dokumentami sprawy Janickiego. Obrona chce m.in. protokołów niektórych jego przesłuchań a oskarżenie zestawienia rachunków byłego wiceprezydenta. Żeby próbować wykazywać, że były wiceprezydent – wbrew temu co sam mówi – nie miał pieniędzy by opłacić dwie luksusowe wycieczki.