O północy czasu brukselskiego (o 23 czasu londyńskiego) z masztu przed siedzibą Parlamentu Europejskiego w Brukseli ściągnięto brytyjską flagę. Ceremonii towarzyszyła cisza setek zgromadzonych widzów. To był symboliczny koniec obecności Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Na opustoszały maszt wciągnięto flagę unijną. Unia Europejska liczy teraz już nie 28, a 27 krajów.
Niektóre media i politycy, jak Nigel Farage, wyrażali radość, że oto nadszedł dzień wolności dla Wielkiej Brytanii. Ale niemało było też opinii przeciwnych. - Straciliśmy głos przy najważniejszym stole, przy którym decyduje się europejska polityka. Tragiczna pomyłka - napisał na Twitterze Graham Simpson, założyciel grupy dyskusyjnej Whitstable Sceptics.
"Dziś w nocy opuściliśmy Unię Europejską - niezwykły punkt zwrotny w historii tego kraju. Zjednoczmy się teraz w obliczu wszystkich możliwości, jakie brexit nam przynosi - i uwolnijmy potencjał całej Wielkiej Brytanii" - napisał tuż po północy premier WB Boris Johnson.
Na pewno stracimy
Wynegocjowana w październiku 2019 roku umowa o wystąpieniu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej zaczęła obowiązywać w sobotę 1 lutego. W ramach porozumienia ustalono, że do końca 2020 roku Londyn i Bruksela będą prowadzić negocjacje, dotyczące m.in. kwestii handlowych, ceł, czy swobody przepływu osób po brexicie. Politycy nie mają wątpliwości - negocjacje będą trudne i skomplikowane.
A Polska i inne kraje unijne zapewne wiele stracą. Obecnie wymiana handlowa i usługowa pomiędzy Polską a Wielką Brytanią wynosi około 80 mld euro. Polska ma nadwyżkę w tej wymianie ponad 40 mld euro. Wraz ze zlikwidowaniem swobodnego przepływu towarów na pewno polskie firmy poniosą jakieś straty. Dzisiaj nikt nie jest w stanie oszacować ich wielkości. Wszystko zależeć będzie od kształtu nowej umowy handlowej, a na jej wynegocjowanie zostaje niewiele czasu.
Brexit - do kiedy otwarte granice?
Do końca 2020 roku Wielka Brytania, co do zasady nadal będzie traktowana jak państwo członkowskie Unii Europejskiej.
- Będzie nadal uczestniczyć w jednolitym rynku i unii celnej. Będzie wpłacać składkę do budżetu UE na dotychczasowych zasadach i korzystać ze wszystkich programów unijnych, które będą funkcjonowały do końca bieżącego roku. Transfery finansowe w obie strony będą dokonywane jeszcze przez kilka najbliższych lat – wyjaśnia polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Poważną zmianą będzie jednak to, że w tym roku Wielka Brytania przestanie być reprezentowana w instytucjach unijnych. Nie będzie miała przedstawicieli w Parlamencie Europejskim czy Radzie Europejskiej, przestanie też być członkiem Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
Co ważne z punktu widzenia m.in. Polski, brexit na razie nie spowoduje, że zostanie zablokowana swoboda przepływu ludzi między Wielką Brytanią, a Unią Europejską. Do końca 2020 roku obywatele państw Unii Europejskiej będą mogli podróżować do i z Wielkiej Brytanii wyłącznie z dowodem osobistym. Ci, którzy pojawią się w Wielkiej Brytanii przed końcem 2020 roku, będą mogli przebywać tam, mieszkać, pracować i uczyć się na obecnych zasadach. Zmianą jest jednak nowy status pobytowy - settled lub pre-settled, który trzeba będzie uzyskać do końca czerwca 2021 roku, w przypadku chęci pozostania na Wyspach dłużej.
Istotne jest również to, że okres przejściowy może zostać przedłużony o rok lub dwa, ale taką decyzję można podjąć tylko raz. Co równie ważne - taką decyzję należy podjąć do 1 lipca 2020 roku.
- To, co stanie się 1 lutego, to wielka zmiana. Wielka Brytania nie będzie już członkiem Unii Europejskiej, nie będzie zasiadać na spotkaniach unijnych, w organizacjach międzynarodowych będzie mieć osobne miejsce. W świetle prawa nie jesteśmy już częścią Unii. To bardzo duży krok, lecz w okresie przejściowym dla osób fizycznych i firm zasadniczo nic się nie zmieni - uspokajał Jonathan Knott, ambasador Wielkiej Brytanii w Polsce, w rozmowie z Next.Gazeta.pl.
Farage: Polska będzie następna
"Moi drodzy brytyjscy przyjaciele. Byliśmy, jesteśmy i zawsze będziemy Wspólnotą. Żaden brexit nigdy tego nie zmieni" - napisał w piątek Donald Tusk na Twitterze.
- Kiedy myślę o krajach, które jako kolejne opuszczają Unię, do głowy przychodzą mi Polska, Dania i Włochy – stwierdził z kolei w Parlamencie Europejskim Nigel Farage.
Jego słowa skomentował Janusz Korwin-Mikke, poseł Konfederacji, były europoseł i uniosceptyk.
"Gratulacje! Ale Polska traci najcenniejszego sojusznika w UE, więc nie mamy wyboru i też musimy ją opuścić" - napisał Korwin-Mikke. Przy okazji wspomniał, że pierwszym krajem, który dokonał "exitu" była Grenlandia, która w 1982 roku przeprowadziła referendum dot. wyjścia z Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Dziś Grenlandia - w przeciwieństwie do Danii - nie jest członkiem Unii Europejskiej.
"Już nie tylko opozycja, nie 'lewactwo,' nie Rada Europy, nie Komisja Europejska i nie Parlament Europejski, lecz Ojciec Brexitu, sam Nigel Farage uważa, że Polska jest na ścieżce wyjścia z Unii. Od dzisiaj nikt, także na prawicy, nie ma prawa udawać, że o tym nie wie" - napisał w odpowiedzi do słów Farage'a Radosław Sikorski, europoseł Koalicji Obywatelskiej.
Również Konrad Szymański, minister do spraw europejskich odrzuca narrację Farage'a. - Polska na pewno nie będzie kolejnym krajem, który opuści Unię - powiedział na spotkaniu z dziennikarzami dzień przed brexitem. - Taka opinia nie ma żadnych podstaw - stwierdził. Dodał, że osobiście nie widzi żadnych pozytywów dla nikogo z faktu wyjścia przez Wielką Brytanię z Unii Europejskiej.
Jak brexit wpłynie na Polaków? Czy mieszkasz w Polsce, czy w...
