Siła uderzenia była tak duża, że przewożone szyny wbiły się w lokomotywę. 6 z 27 wagonów-cystern zostało uszkodzonych. - 3 się rozszczelniły i substancja zaczęła wyciekać - opowiada Oskar Olejnik z PKP.
Maź spływała w stronę stacji. Po kilku godzinach przy wagonach było czarno od smoły. Do tego w całej okolicy śmierdziało. Na miejsce przyjechali strażacy, którzy starali się zatamować wyciek. Na szczęście, smoła nie była groźna dla środowiska.
Substancję z uszkodzonych cystern trzeba było przelać do zastępczych pojemników. - To może trochę potrwać, nawet kilka dni - mówił nam Piotr Grzyb, zastępca komendanta straży pożarnej z Wołowa, który dowodził akcją.
W sumie przy usuwaniu skutków zderzenia pracowało 25 strażaków z Brzegu, Wołowa i Wrocławia. W wypadku, na szczęście niegroźnie, ranny został maszynista pociągu przewożącego szyny. Trafił na obserwację do szpitala. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Z powodu wypadku kilkugodzinne opóźnienia miały pociągi towarowe relacji Wrocław - Głogów. - Nie możemy korzystać z tego toru, stąd mamy mniejszą przepustowość. Pociągi muszą trochę czekać - tłumaczył Olejnik. Ruch pasażerski odbywał się bez większych zakłóceń.
- Tylko jeden pociąg miał 4 minuty opóźnienia - mówił nam Wojciech Kurzyjamski, dyrektor w Dolnośląskim Zakładzie Przewozów Regionalnych.
W Brzegu Dolnym, gdzie działają zakłady chemiczne Rokita, mieszkańcy są szczególnie wyczuleni na wypadki i awarie. Tym razem nikt niepotrzebnie się nie denerwował. - Bardzo szybko każdy wiedział, że zderzyły się pociągi z niegroźną substancją i nie ma to nic wspólnego z Rokitą - mówiła nam Sylwia Pietrasiuk, mieszkanka Brzegu Dolnego.
Jak to możliwe, że jadący pociąg wpadł na skład, który stał na stacji? - Tego jeszcze nie wiemy, a nie chcę snuć przypuszczeń. Ustalenia mogą potrwać kilka dni - powiedział Olejnik.