Wynika z nich, że oskarżona nie badała pacjentów, lecz „w ciemno” wypisywała im zwolnienia lekarskie, dzięki czemu nie musieli chodzić do sądu na rozprawę, na czym im zależało. „O badaniu nie był mowy” - stwierdziła raz oskarżona. Ponadto przyznała się w śledztwie do winy, wyraziła żal i skruchę. I zapewniła, że już nigdy nie dopuści się podobnego procederu.
Oznajmiła też, że dobrowolnie podda się karze. Jednak tak się nie stało, bowiem obrońcy i oskarżyciel nie dogadali się w tej sprawie. Poszło zapewne o wysokość kary, bowiem prokurator twardo zapowiedział, że w tym przypadku – chodzi o kaliber sprawy i liczbę zarzutów : 120 – nie może być mowy o karze w zawieszeniu.
Lewe zwolnienia lekarskie. Śledczy podsłuchali, jak łódzcy adwokaci załatwiają sobie L4
Według śledczych, lekarka nie badała prawników, lecz wypisywała im od ręki zwolnienia w tak nietypowych miejscach, jak basen, restauracja, urząd pocztowy czy salon fryzjerski. Ale nie tylko. „Panią mecenas przyjęłam nawet w Spółdzielni Mieszkaniowej „Pienista”. Wiesz, medyk sądowy to może przeprowadzić sekcję nawet na drzwiach od stodoły” - zaznaczyła oskarżona w jednej z podsłuchanych rozmów. Innym razem pochwaliła się: „Dostałam kaskę taką, wiesz...”
Według śledczych, beneficjentami lewych zwolnień lekarskich było 30 adwokatów, a także radcy prawni i świadkowie mający zeznawać na procesach – w sumie 45 osób. Grozi im do ośmiu lat więzienia. Akt oskarżenia w ich sprawie też trafił do Sądu Rejonowego Łódź – Śródmieście, jednak ich proces jeszcze się nie rozpoczął.
Od 1 grudnia zwolnienia lekarskie tylko w formie elektronicznej. "Papierowe odejdą do historii"