Sprawą zajmuje się specjalna komisja Polskich Kolei Państwowych. Chodzi o wyjaśnienie wszystkich okoliczności groźnego zdarzenia, którego finałem mogło być czołowe zderzenie dwóch pociągów. W obu składach przebywało łącznie tysiąc pasażerów.
Maszynista pociągu Intercity relacji Żary-Lublin wyjeżdżał ze stacji Trzebinia, ale nie zatrzymał się przed semaforem, który wskazywał sygnał "stop". Wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał inny skład.
Zadziałał sygnał radio-stop
Na szczęście maszynista pociągu jadącego do Lublina zorientował się, że popełnił błąd, i zatrzymał skład za pomocą sygnału radio-stop. Pociąg nadjeżdżający z naprzeciwka również się zatrzymał.
Wysłanie sygnału radio-stop sprawia, że wszystkie pociągi, których radiotelefony pracują na danej częstotliwości, natychmiast stają w miejscu.
Sto metrów od tragedii
Tylko nieco ponad sto metrów dzieliło od zderzenia czołowego oba pociągi. W wyniku zdarzenia nikt nie został ranny. Na miejsce przyjechała policja oraz technik kryminalistyki. Maszyniści, obsługa obu składów i kontrolerzy ruchu zostali przebadani alkomatem. Wszyscy byli trzeźwi.
Na kilka godzin odcinek między Krakowem a Trzebinią został wyłączony z ruchu. Powstały duże opóźnienia w kursowaniu pociągów.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
