Przedstawiciel lewicy Gabriel Boric wygrał prezydenckie wybory w Chile, w kraju uchodzącym za najbardziej stabilny gospodarczo.
Jego popularność wyrosła w czasie protestów w 2019 roku, które domagały się likwidacji nierówności ekonomicznych i doprowadziły do prac nad zmianą konstytucji. Nowy tekst ustawy zasadniczej ma być poddany pod referendum w przyszłym roku. Wyprzedził on w drugiej turze aż o dziesięć punktów skrajnie prawicowego rywala Jose Antonio Kasto.
"Właśnie rozmawiałem z @gabrielboric i pogratulowałem mu wielkiego sukcesu" - napisał Kast na Twitterze. "Od dziś jest on wybranym prezydentem Chile i zasługuje na cały nasz szacunek i konstruktywną współpracę. Chile jest zawsze na pierwszym miejscu".
Ustępujący prezydent Sebastian Pinera – konserwatywny miliarder – w czasie wideokonferencję z Boricem, zaoferował wsparcie podczas trzymiesięcznej transformacji politycznej.
Prezydent-elekt podkreślił obietnice z kampanii wyborczej w sprawie walki ze zmianami klimatu poprzez zablokowanie proponowanego projektu wydobywczego w największym na świecie kraju produkującym miedź. Obiecał też zakończenie prywatnego systemu emerytalnego Chile — znaku rozpoznawczego neoliberalnego modelu gospodarczego narzuconego przez dyktaturę gen. Augusto Pinocheta.
Jesteśmy pokoleniem, które domaga się, aby nasze prawa były przestrzegane jako prawa, a nie traktowane jak dobra konsumpcyjne czy biznes – mówił Boric. Wiemy, że nadal istnieje sprawiedliwość dla bogatych i sprawiedliwość dla biednych i z tym skończymy.
