Dramatyczne chwile przeżyła w nocy z soboty na niedzielę pani Ida z Łodzi. Jej ciężko chory mąż około godz. 4 w nocy osunął się z łóżka. Z powodu choroby nie był w stanie wstać. Pani Iga nie była w stanie podnieść ważącego 70 kg mężczyznę. Szukając ratunku obdzwoniła wszystkie służby, jakie przyszły jej na myśl. Okazało się, że nikt nie może jej pomóc.
Około godz. 4 rano pani Iga wybrała numer alarmowy straży pożarnej.
- Usłyszałam, że nie mogą przyjechać. Odesłali mnie do straży miejskiej. Jednak straż miejska także mnie odesłała, do pogotowia - relacjonuje pani Iga.
Na pogotowiu usłyszała jednak, że skoro mąż nie doznał żadnego urazu, to karetka nie może przyjechać.
- Załamałam się. Położyłam się na podłodze koło męża. Leżeliśmy razem i płakaliśmy – mówi pani Ida.
Łodzianka, która na co dzień radzi sobie z opieką nad chorym mężem nie rozumie, dlaczego w sytuacji wyjątkowej żadna służba nie
- Straż pożarna potrafi wyjechać, by ściągnąć z drzewa małego kotka. Dlaczego nie może pomóc wstać leżącemu człowiekowi - pyta łodzianka.
Okazuje się, że żadna służba publiczna nie może w nagłym wypadku pomóc seniorowi, który się przewrócił. Zabraniają tego przepisy.
- Zgodnie z ustawą zespoły ratownictwa medycznego udzielają pomocy w przypadkach nagłego zagrożenia zdrowotnego - informuje Adam Stępka, rzecznik prasowy łódzkiego pogotowia.
To oznacza, że jeśli pacjent nie czuje bólu i nie stracił przytomności dyspozytor odmówi wysłania karetki. Jednak wezwań do osób starszych, które przewróciły się lub zsunęły z łóżka pogotowie otrzymuje wiele.
Także straż pożarna nie może przyjechać z pomocą, bo gdyby w tym czasie wybuchł pożar z ofiarami śmiertelnymi, dyspozytor wziąłby na siebie odpowiedzialność za skutki opóźnienia.
- Jest to poza naszym ustawowym zakresem obowiązków - wyjaśnia st. kpt. Jędrzej Pawlak, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Łodzi. Jak tłumaczy straż pożarna może interweniować tylko w przypadkach bezpośredniego zagrożenia.
Natomiast strażnicy miejscy nie mogą pomóc, bo... nie interweniują w prywatnych mieszkaniach. Nie mają też przeszkolenia medycznego.
- To problem systemowy. Nie ma służby, która by pomogła w takich sytuacjach. Zwykle radzimy zgłosić się po pomoc do rodziny lub sąsiadów - mówi Adam Stępka.
Pomocy w nagłym wypadku przewrócenia się seniora nie udziela też łódzki MOPS ani fundacje działające na rzecz seniorów. MOPS może przysłać do seniora opiekunkę. Ale tylko w dzień i tylko w przyznanym wcześniej zakresie.
Adam Wieczorek, wiceprezydent Łodzi odpowiedzialny za opiekę społeczną, uważa, że w takiej sytuacji należy skierować seniora do DPS lub placówki pielęgnacyjno-opiekuńczej, zwłaszcza że w Łodzi kolejki maleją.
- Jeśli opiekun nie jest w stanie podnieść pacjenta, to znaczy też, że nie jest w stanie zapewnić mu właściwej opieki. Takie sytuacje mogą się powtarzać - mówi wiceprezydent.
Za to w Caritas pomagają seniorom wolontariuszki, ale często są to starsze panie, które nie mają siły dźwigać.
- Zachęcamy, by pielęgnować więzy sąsiedzkie. W ten sposób najszybciej można uzyskać pomoc - mówi ks. Andrzej Partyka, dyrektor łódzkiej Caritas.
