Afgańscy uchodźcy opowiedzieli wolontariuszom, jak wyglądała ucieczka z ich rodzinnego kraju przed islamskimi fundamentalistami. Dotarcie na płytę lotniska w Kabulu poprzedzone było dwudniowym staniem w gęstym tłumie wraz z całą rodziną w temperaturze ok. 35 stopni Celsjusza. To była walka o życie.
- Część osób, wiedząc że to już ostatni moment na ewakuację, „przerzucała” dzieci nad ogrodzeniem lotniska - relacjonuje Joanna Kasprzak-Dżyberti, prezes Stowarzyszenia Na Rzecz Rozwoju Wsi Suchy Bór, które zorganizowało pomoc dla uchodźców. - Właśnie podczas tej ewakuacji, część osób ucierpiała.
Cudzoziemcy przeszli badania lekarskie w dwóch ośrodkach, gdzie przebywają - Suchym Borze w gminie Chrząstowice oraz drugim ośrodku niedaleko Niemodlina. Razem to ponad 110 osób. Jak się okazuje część dorosłych osób ma poważne obrażenia - to otwarte rany. Jeden z Afgańczyków ma ponadto objawy zespołu stresu pouzarowego (nie śpi, przestał jeść). Urząd do Spraw Cudzoziemców, zapewnił w komunikacie, że Afgańczycy mają zapewnione nie tylko dach nad głową i wyżywienie, ale także pomoc medyczną i psychologiczną.
- Jest też wiele drobnych dolegliwości m.in. problemy żołądkowe, zapalenie spojówek - dodaje Joanna Kasprzak-Dżyberti. - Dlatego niezależnie od rządowej pomocy, wolontariusze dostarczyli uchodźcom podstawowe leki. Część osób wymaga też badań okulistycznych i nowych okularów, bo podczas ucieczki zgubili swoje oprawki. Na szczęście, jedna z firm z Opola, zdecydowała się udzielić takiego wsparcia.
Wcześniej mieszkańcy Suchego Boru, a także wielu innych opolskich miejscowości przywieźli na miejsce dary. Uchodźcy dostali mnóstwo ubrań - nie tylko na teraz, ale także ciepłych kurtek na jesień i zimę (dużej części nowych, z metkami). Do tego kosmetyki, pieluchy dla dzieci, walizki, lekarstwa i żywność - setki paczek.
Na konto Stowarzyszenia Na Rzecz Rozwoju Wsi Suchy Bór wpłynęły także datki, z których działacze kupili nowe obuwie dla uchodźców. Na apel odpowiedzieli także medycy oraz przedsiębiorcy, którzy zaproponowali Afgańczykom pracę, a nawet mieszkanie.
Jak relacjonują wolontariusze uchodźcy są bardzo wdzięczni za okazaną im pomoc. Cieszą się, że zostali życzliwie przyjęci i z wielką pokorą dziękują za wszystko.
Choć na miejscu dostali duże wsparcie, to nie ma pewności, że uchodźcy będą chcieli tutaj pozostać. Obecnie są oni w trakcie legalizowania swojego pobytu, ale wiele wskazuje na to, że gdy wydobrzeją, będą chcieli wyruszyć w dalszą podróż na Zachód Europy.
To dlatego, że część rodzin (a są wśród nich rodziny wielodzietne z sześciorgiem pociech) zostało rozdzielonych w trakcie ewakuacji i obecnie przebywa w innych krajach m.in. w Niemczech i Francji. Obecnie próbują oni nawiązać kontakt z bliskimi i liczą, że po zakończeniu kwarantanny, będą mogli ruszyć w dalszą podróż.
W ośrodku pod Niemodlinem przebywa także dwójka dzieci, których rodzice nie weszli do tego samego samolotu. W efekcie dzieci dotarły do Polski bez opiekunów - obecnie nie wiadomo co stało się z rodzicami i gdzie przebywają.
