Rzucili wszystko i przyjechali odgruzowywać zalane domy. Wolontariusze to potęga!

Krzysztof Strauchmann
Poszkodowanym przez powódź mieszkańcom Głuchołaz pomagają znajomi i dziesiątki ochotników z całej Polski.
Poszkodowanym przez powódź mieszkańcom Głuchołaz pomagają znajomi i dziesiątki ochotników z całej Polski. Krzysztof Strauchmann
Na zalane tereny najpierw trafiły tony rzeczy i darowizny finansowe. Kiedy opadła woda Polska obywatelska znów pokazała swoją siłę. Setki, może nawet tysiące ludzi z całego kraju z poświęceniem przyjechały ciężko pracować przy porządkowaniu zalanych domów.

Kumulacja wsparcia miała miejsce w ostatnią sobotę i w niedzielę. Przyjezdni z łopatami, wiadrami i taczkami ruszyli do zalanych miejscowości. Kobiety machały łopatami obok mężczyzn.

- Tego się nie da policzyć – mówi Piotr Wierzbicki, sekretarz gminy Głuchołazy. – Wojska mamy pół tysiąca. Liczba wolontariuszy to na pewno grube setki. Część się zgłasza do gminy, ale część po prostu idzie do zalanych domów, do ludzi i pomaga.

- Sam był tego nie odmulił. W sobotę miałem do pomocy pięć osób, a w niedziele cztery. I udało się – mówi Mariusz, drobny przedsiębiorca, któremu woda zalała warsztat pracy przy ul. Andersa w Głuchołazach. – Jestem zaskoczony, nie myślałem, że tylu ludzi przyjedzie pomagać. Szacun dla nich wszystkich.

- Widziałem relacje z powodzi w telewizji, w Internecie, ale dopiero na miejscu zobaczyłem, z czym muszą się tu zmagać ludzie – opowiada Łukasz Macek z Kielc (300 kilometrów od Głuchołaz).

Łukasz zapakował do swojego auta namiot, śpiwór, zostawił w domu małe dzieci i spontaniczne pojechał pomagać. Odpowiedział na internetowy apel blogera Marka Miśko z Radomia, który zorganizował ekspedycję humanitarną na zalane tereny. Ponad 200 chętnych do pracy zgłosiło tu przyjazd za pośrednictwem internetowych komunikatorów.

- Widziałem w mediach co się tam dzieje i pojechałem sam, w ciemno, pomagać – opowiada Patryk Bełczącki z Siedlec (ponad 500 kilometrów od Głuchołaz).

Skrzyknęli się w Internecie

Patryk Bełczącki trzy dni spędził w rejonie Lewina Brzeskiego. Spał w samochodzie, żywił się przywiezionym z domu suchym prowiantem albo hot dogami na stacjach benzynowych. Mycie ograniczył do minimum. W tamtym rejonie wioski jeszcze stały w wodzie, wreszcie stwierdził, że bardziej się przyda w innym miejscu. Pojechał do Głuchołaz, bo w komentarzu pod jednym z filmów „powodziowych” przeczytał apel miejscowej kobiety o pomoc. Głuchołaz zupełnie nie znał. Kiedy wjechał do miasta, przypadkowo spotkany miejscowy chłopak, zabrał go na koniec ulicy Andersa.

- Jechaliśmy zaułkami, ciasno, na ulicach hałdy błota, wyrzucone z domów meble. Pobojowisko – opowiada Patryk Bełczącki. – W starych budynkach na Andersa jakiś człowiek grzebał się sam przy czyszczeniu mieszkania na parterze. Wziąłem łopatę, rękawice i razem ryliśmy błoto, zrywaliśmy parkiet. Potem były kolejne miejsca, bo to małe mieszkania. Spotkałem wiele osób z różnych miejscowości. Wszyscy po pachy w błocie. Zdjęć na pamiątkę nikt nie robił, brakowało czystych rak.

- W sobotę rano dostałem na naszej internetowej grupie wiadomość z adresem przy Andersa i tak trafiłem do kamienicy nad rzeką – opowiada Łukasz Macek. – Pracowałem w piwnicy kamienicy, najpierw z młodym małżeństwem z Bielska. Potem zeszło się może 20 – 30 ludzi, utworzyliśmy łańcuch od piwnicy aż na ulicę i podawaliśmy sobie wyrzucane rzeczy i wiadra ze szlamem.

Nocowali nawet w samochodach

Łukasz przyznaje, że warunki były skrajnie trudne. Musieli sobie załatwić latarki do pracy w piwnicy, maski na twarz.

- Nie mieliśmy okularów, szlam chlapał w oczy. Jedna z dziewczyn skaleczyła się przy pracy. Wieczorem wszyscy poszliśmy do miejscowego szpitala, żeby się zaszczepić na tężec – wspomina.

Po szczepieniu już wracał do swojego auta, żeby jechać do obozu wolontariuszy w Żelaźnie koło Kłodzka, kiedy znajomy ochotnik zaprosił go na nocleg do mieszkańca Głuchołaz, wdzięcznego za pomoc.

- Akurat włączono im w domu wodę bieżącą. Piec centralny nie działał, ale nagrzali wodę i mogłem się umyć po pracy – opowiada Łukasz Macek. – Miejscowi ludzie byli nam bardzo wdzięczni za pomoc. Nie wiedzieli, jak to wyrazić.

Władze Głuchołaz udostępniły na noclegi dla przyjezdnych wolontariuszy szkołę podstawową nr 3 i schronisko młodzieżowe w Pokrzywnej, ale z warunkami turystycznymi. Wielu ochotników nie wiedziało o tym, niektórzy nocowali w swoich samochodach na obrzeżach miejscowości.

Podziękuj swojemu wolontariuszowi

Podobnych spontanicznych inicjatyw były dziesiątki. W sobotę na pobojowisku w Głuchołazach obok siebie rozlokowały się dwa stoiska z obiadami. Obiady po polsku czyli bigos i pieczony kurczak, przywiozła ekipa z Opola. Włoskie potrawy na makaronie serwowała ekipa z Przywór koło Prószkowa.

- Ciężko wysiedzieć z domu, widząc w telewizji co tu się dzieje – opowiada jedna z „kucharek” z Opola. – Kupiłam artykuły spożywcze, ugotowałam bigos i przywiozłam tutaj. Przydało się doświadczenie z wyjazdów turystycznych i kuchenka kempingowa. Na Rynku Głuchołaz od początku powodzi zupy dla wszystkich w potrzebie gotuje organizacja World Central Kitchen, też wspierana przez wolontariuszy.

- W piątek, sobotę i niedzielę z grupą znajomych z Opola i okolic w trzech busach rozwoziliśmy pomoc rzeczową. Byliśmy w Branicach, w Opawicy, a także w Kłodzku i w tamtych okolicach. Dziewczyny upiekły domowe ciasto, rozdawaliśmy je ludziom, a chłopcy pomagali w porządkowaniu – mówi Ewelina z Opola.

Wszystkich inicjatyw i pomocników nikt nie notuje. Nie da się ich wszystkich wymienić. Pomagają mundurowi – strażacy z całego kraju, Wojska Obrony Terytorialnej, harcerze z ZHP i ZHR. Skrzyknęli się pracownicy firm (min. Media Expert z Łodzi), sąsiedzi z różnych miejscowości. Poszkodowani często nie zdążą zapytać, kto im pomagał.

Skala pomocy zaskoczyła nie tylko nas w Polsce. W Czechach w sobotę policja zamknęła dojazd do Jesenika i sąsiednich miejscowości, po tym jak marszałek województwa wprowadził tam stan wyjątkowy. Przepuszczane są tylko auta na miejscowych rejestracjach i wcześniej zarejestrowana pomoc. Czeskie władze uznały, że napływ spontanicznych wolontariuszy przeszkadza służbom w prowadzeniu odbudowy.

Jeśli chcesz podziękować komuś, kto przyszedł Ci z pomocą, napisz na adres: [email protected]. Zamieścimy Twoje podziękowania.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

P
Pol
Właśnie, wolontariusze, bo rząd dake albo wiatraki, albo kasy fiskalne:-) ....ich piesek...... i te małe też!!! " prognozy nie są zbyt alarmujące"
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl