Człowiek, publicysta, katolik... Czy Szymon Hołownia cierpi na "pluszowym krzyżu"? [SYLWETKA]

Anita Czupryn
Szymon Hołownia nie zwalnia tempa: kończy książkę, rozkręca portal internetowy, leci do Afryki pomagać sierotom chorym na AIDS
Szymon Hołownia nie zwalnia tempa: kończy książkę, rozkręca portal internetowy, leci do Afryki pomagać sierotom chorym na AIDS Michał Nicpoń/Polskapresse
Po wyrzuceniu go najpierw z "Newsweeka", teraz z "Wprost", rozpętała się dyskusja, czy obiektywny świat dziennikarstwa zamyka się przed katolickimi liderami opinii i spycha ich do getta. Sylwetkę Szymona Hołowni przedstawia Anita Czupryn

Nigdy nie dotknę życia prywatnego kogokolwiek bez jego zgody, bo uważam, że to jest bardzo mocno brukana we współczesnym świecie świętość - mówi w rozmowie "Polską" katolicki publicysta Szymon Hołownia. Trudnym zadaniem jest więc pochylenie się nad jego sylwetką bez zbrukania tej świętości. W końcu każda informacja, jak. np. ile razy chciał zostać zakonnikiem, jakim był szefem albo że cieszy się z samochodu, jakim jeździ, dotyka tej świętej prywatności. Jak tu jednak nie pisać o człowieku, który ostatnio znów znalazł się w centrum uwagi. Trudno unikać w rozmowie, czy to z nim samym, czy z ludźmi, którzy go znają, pytań o to, jaki jest Szymon Hołownia i co go definiuje - jako człowieka, publicystę czy katolika.

Kiedy w ubiegłym roku zrezygnował z pracy w "Newsweeku" po kontrowersyjnej okładce ilustrującej łamanie celibatu przez księży, tłumaczył, że ma dość zmagania się z linią redakcyjną tygodnika. Redaktor naczelny Tomasz Lis, nie przebierając w słowach, nazwał go wtedy "załganym pseudoliberalnym, pseudodoktrynalnym, dwie piersi ssącym liberalnym katolikiem, kuriozalnym dwulicowcem".

Na początku kwietnia tego roku Hołownia pożegnał się z "Wprost". Tym razem to wydawca tygodnika stwierdził, że felieton Szymona o in vitro nie zgadza się z linią redakcyjną. On sam w mocnych słowach napisał na blogu: "Mainstream relegował mnie (ale chyba i Was) ze swych szeregów". Jego słowa interpretowano jako skargę ciemiężonego w głównym nurcie mediów katolickiego dziennikarza. I rozpętała się dyskusja. Jedni mówią o prześladowaniu katolickich dziennikarzy, spychaniu ich do getta, drudzy - że Szymon Hołownia to przypadek człowieka, który cierpi w luksusie, niektórzy złośliwie dodają, że w lexusie, bo tej marki autem jeździ.

ZOBACZ TEŻ | Szymon Hołownia: W moim życiu są same trudne momenty. Nie potrafię poczuć się szczęśliwy

Źródło: 20m2 Łukasza/x-news

- Kiedy usłyszałem, że jest prześladowany, miałem wątpliwości. Został potraktowany przez "Wprost" bez klasy. Ale prześladowany? Prześladowani to byli pierwsi chrześcijanie - mówi znajomy Hołowni, również katolicki publicysta, Marek Zając. Inny znajomy Hołowni dodaje: - Tekst Szymona świadczy o tym, że "guma mu puszcza" i on tą emocjonalnością nie robi sobie dobrze. Gdyby wypił szklankę wody i napisał to zdanie jeszcze raz, byłoby lepiej.

Był trudnym szefem. Cholernie wymagającym, impulsywnym, emocjonalnym, ambitnym, ale jednocześnie błyskotliwym. Trzeba było sobie z tym poradzić. Były czasem sytuacje nieprzyjemne

Tomasz Terlikowski nie martwi się o przyszłość Hołowni. - Jest autorem świetnie sprzedających się książek, na jego spotkania walą tłumy. Nie mam wrażenia, żeby podrzynał sobie żyły. Napisał o pewnym zjawisku. Byłem zaskoczony, że zauważył je tak późno: każdy świadomie prezentujący poglądy katolickie lider opinii w pewnym momencie styka się z tym, że tzw. obiektywny świat dziennikarstwa zaczyna się przed nim zamykać. Zaczyna go wpychać do getta. A Szymon to opisał, personalizując spór. Ale nie sądzę, aby został w pełni z tego świata wycięty, choć na pewno będzie mu trudniej głosić swoje poglądy - mówi Tomasz Terlikowski, dodając, że Szymon swoją wypowiedź podkręcił celowo. - To nie jest pytanie o przyszłość Hołowni. On ma rozwijający się dynamicznie portal, jest związany z produkcją "Mam talent". Ale pokazał, że problemem dla mainstreamu nie jest to, że katolicy za mocno wyrażają swoje poglądy, ale że w ogóle je wyrażają. I to najmocniejsza lekcja z tego, co się wydarzyło we "Wprost". Szymon zarobi na bułkę z masłem i z szyneczką, i na kawę, oraz na komputer, żeby pisać następne teksty. Kłopot polega na tym, że media, które chcą uchodzić za obiektywne, prezentujące różne opcje, pokazały, że te różne opcje ograniczają do jednej opcji - liberalno-lewicowej i z przestrzeni debaty wykluczają nawet najłagodniej wyrażane poglądy katolickie - uważa Terlikowski.
Pierwszym, który zawiadomił Szymona Hołownię o tym, że zamiast jego felietonu pojawił się tekst krytyczny wydawcy "Wprost", był ks. Kazimierz Sowa. - Niedziela, wieczorem, tuż po godz. 20. Przeglądam nowe wydanie "Wprost". Na drugiej stronie czytam tekst pani, której nazwisko nic mi nie mówi, a który bije w Hołownię. Wysłałem mu SMS: "Rozstałeś się z »Wprostem«?". Byłem pierwszą osobą, która wiedziała, że tak się to skończy - opowiada ks. Sowa. Wcześniej ironizowali z tego "pluszowego krzyża", na którym uwielbiają cierpieć konserwatywni publicyści, którzy odeszli z "Uważam Rze". - Dziś wydaje mi się, że łatwo Szymona ustawić w tej samej roli. Choć czytelnik "Wprost", a wcześniej "Newsweeka" został pozbawiony poznania tego, co Hołownia sądzi o świecie. Ale bez żartów - wyrzucenie Szymona z "Newsweeka" czy "Wprost" więcej mówi o problemie tych redakcji niż o Szymonie. Jeśli jest prawdą, że wymagano od niego lightowego katolicyzmu, to imponuje, że mógł powiedzieć: "Obejdę się bez sławy, jaką dają te tygodniki" i odejść. Tylko że ja prześladowania ludzi o poglądach katolickich w polskich mediach nie widzę. Przeciwnie, im kto bardziej radykalny, tym chętniej się go nagłaśnia - podkreśla ks. Sowa.

Z ks. Sową Hołownia poznał się, kiedy pisał o modzie kościelnej, przy okazji targów, prezentujących nowe trendy w strojach kościelnych. - Grzecznie odparłem, że nie szukam inspiracji na modowych targach, tylko kupuję, co uważam za stosowne. Ale wydał mi się człowiekiem ciekawym, posługiwał się normalnym, a jednocześnie zaangażowanym językiem. W 2007 roku, gdy dostałem propozycję od ITI robienia kanału, powiedziałem, że chciałbym mieć kogoś do pomocy. Walter zapytał: "Zna pan Szymona Hołownię?". A ja właśnie o nim myślałem. ITI nas połączył - uśmiecha się ks. Sowa. Hołownia miał już za sobą nieudany epizod telewizyjny w TVP. Propozycję ITI potraktował jako szansę, że w telewizji też może coś osiągnąć. - Zwrócił na niego uwagę Edek Miszczak, mówiąc, że ma ogromny potencjał telewizyjnego showmana. Był nim zachwycony - opowiada ks. Sowa.

Bliska współpracownica Szymona w Religia.tv Anna Sosnowska przypomina taki obraz: - Szymon w gabinecie, zawsze z nogami na biurku. Amerykański i dziennikarski luz - opowiada. Wspomina też, że gdy wracał zza granicy, przywoził zespołowi prezenty . - To było bardzo sympatyczne. Gdy kończył się sezon - zapraszał nas na dobry obiad czy kolację. To była z jego strony forma docenienia. Bardzo się w zespole lubiliśmy, uczyliśmy się przy Szymonie tego, że naprawdę nie ma rzeczy niemożliwych - opowiada. Ale nie wszyscy wspominają go tylko w superlatywach: - Był trudnym szefem. Cholernie wymagającym, impulsywnym, emocjonalnym, ambitnym, ale jednocześnie błyskotliwym. Trzeba było sobie z tym poradzić. Były czasem sytuacje, które nie były przyjemne - wspomina inny znajomy.

Kiedy w mediach ukazała się informacja, że rozwiązują Religię.tv i Hołownia odchodzi z zespołem, niektórzy poczuli się dotknięci. Bo to Hołownia miał wtedy najbardziej komfortową sytuację. - Ruszał portal Stacja7, robiony dla niego i wokół niego, i to był projekt budowany od wielu miesięcy. Portal Stacja7 to religijny magazyn internetowy, ciekawie robiony, nowoczesny, widać pomysł i pieniądze, finansuje to wydawnictwo Znak (wydawca książek Hołowni), choć się z tym nie afiszuje. To miejsce i przedsięwzięcie bardzo "hołowniocentryczne": duszpasteryzacja Hołowni, blog Hołowni, gadżety Hołowni, zdjęcia z podróży Hołowni - wylicza nasz rozmówca.

Szymon Hołownia nie zamierza zwalniać tempa. - Pracuję intensywnie, piszę nową książkę, pracuję nad portalem Stacja7, jeżdżę na spotkania, z wykładami, za chwilę wyjeżdżam do Afryki, do sierocińca, w którym pracuję. Zakładam fundację charytatywną związaną z tym sierocińcem w Kasisi, w Zambii, i nie wiem już, w co mam ręce włożyć.
Nowa książka to kolejny wspólny projekt z Marcinem Prokopem. - Nie uda się uniknąć klimatów religijnych, bo to moja obsesja. Ale nie będzie to książka stricte religijna. To będzie nasze, dwojga przyjaciół, oglądanie świata - opowiada. Od kilku lat angażuje się w pomoc dla domu dziecka prowadzonego przez polskie siostry w Kasisi. To placówka, gdzie jest ponad 200 dzieci, z wirusem HIV, chore na AIDS. Na Kasisi Szymon przeznacza większość środków z wykładów, rekolekcji, spotkań, które prowadzi. - Udało mi się przy sierocińcu zbudować małą klinikę, wyposażyliśmy ją w podstawowy sprzęt - opowiada. Bywa tam 2-3 razy w roku i mówi, że to jego drugi dom.

Dlaczego się temu poświęcił? - Nie da się tego nie robić. To miejsce, które do mnie mówi, które kocham, i ono mnie kocha. Nie ma znaczenia, czy przyjeżdżam z 10 tys. dol., czy z pustymi rękami, czy kupuję inkubator, czy kupuję pepsi. Mam tam mnóstwo tzw. "swoich" dzieci: Agnes, Memory, Gift, Mosesa, Francisa, o którym dwa lata temu zrobiliśmy film w Religia.tv. Przyjechał do nas, mając 16 lat i ważąc 18 kilo. Myśleliśmy, że umrze, chrzciliśmy go nocą, trzymając na rękach, modląc się, żeby przeżył do rana. Dziś waży ponad 30 kilo, ma 18 lat. I pisze mi: "Dziękuję, że poświęcasz czas, żeby o mnie myśleć". Co więcej człowiek może dostać? W życiu nie widziałem tak szczęśliwej wspólnoty sióstr, szczęśliwych ludzi, mimo biedy - mówi.

Szymon Hołownia konsekwentnie buduje wizerunek publicysty i pisarza wierzącego w Boga i głoszącego nauki Kościoła, i opinia publiczna zna tylko tę jego twarz. A przecież człowiek nie jest jednowymiarowy - poza pracą zawodową zajmują go inne sprawy, namiętności i pasje, nawyki i rytuały i masa innych drobiazgów, które składają się na pełnię życia - próbowałam to wytłumaczyć Szymonowi Hołowni, pytając, skąd moja ciekawość, jaki jest prywatnie. - Wychodzę do ludzi nie po to, żeby się zastanawiali, jak ja żyję, czym jeżdżę, gdzie śpię, czy w pościeli z papieru, czy w jedwabiach, bo to nie ma nic do rzeczy! - zawołał.

Ks. Sowa potwierdza: - Szymon mocno odgradza swoje życie prywatne od funkcjonowania w przestrzeni publicznej. U niego w domu byłem może ze dwa razy. A przecież znaliśmy się dobrze - mówi ks. Sowa. Inny znajomy, który współpracował z Szymonem Hołownią: - Szymon, którego poznałem prywatnie, Szymon z programów telewizyjnych, z książek - jawi się jako ktoś otwarty, dobry, uduchowiony. A on jest trochę jak witraż - różny. Czasem nie radzi sobie z emocjami, jest słaby, z czymś przegiął albo zwyczajnie puściły mu nerwy. I ten obraz kłóci się z tym, co myśli o nim jego publiczność. Dla niej jest pomnikiem. Pamiętam, jak kiedyś ktoś napisał na internetowym portalu Religii.tv: "To pan jest dla mnie zwykłym bohaterem". A ja, czytając jego książki, w których powtarza pewne rzeczy, zdałem sobie sprawę, że już z Hołowni wyrosłem - mówi jeden z jego znajomych.

Niemniej dziś Szymon Hołownia jest postacią, której czas ani się nie skończył, ani nie wyczerpał. W przestrzeni medialnej będzie osobą wyraźnie obecną. Popkulturowym językiem mówi o sprawach wiary, co się okazało kluczem do jego sukcesu. Sami księża uważają, że jego jedna książka robi więcej dla Kościoła niż listy episkopatu z okresu 10 lat. Dla Kościoła Hołownia jest kurą znoszącą złote jajka. Ks. Sowa uśmiecha się, mówiąc: - Zmieniają się naczelni "Newsweeka" i "Wprostu", ale Szymon Hołownia z tego nurtu nie wypadnie, bo ludzie chcą go czytać. Pytanie tylko, gdzie go znajdą?
Od wczoraj wiadomo. W "Rzeczpospolitej".

Anita Czupryn

POLECAMY:





















Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl