Tusk organizuje marsz „Miliona serc”. Wykorzystał sprawę Joanny z Krakowa
– Polska pod rządami PiS to nie tylko prokurator, policjant, ksiądz w szpitalu czy gabinecie ginekologicznym, PiS-owska władza ma zakusy, żeby wchodzić z buciorami w nasze życie. 1 października w Warszawie zorganizujemy marsz „Miliona serc”, który da pewność zwycięstwa – powiedział w środę przewodniczący PO Donald Tusk, wykorzystując sprawę Joanny z Krakowa.
Czy opozycja pójdzie na marsz? Posłanka Lewicy ma pewne wątpliwości
Posłanka Lewicy, Monika Falej pytana przez i.pl o to, czy Lewica weźmie udział w marszu „Miliona serc”, który 1 października, który zapowiedział wczoraj Donald Tusk, przewodniczący PO, odpowiedziała, że Lewica będzie na ten temat dyskutowała. – Po pierwsze – trzeba jednak pamiętać, że po marszu 4 czerwca poparcie Konfederacji bardzo wzrosło. Należy więc przemyśleć, jak to zrobić. Po drugie – będziemy w trakcie kampanii – dodała.
Dopytywana o tezy, że marsz na kilka tygodni przed wyborami to gra Donalda Tuska na osłabienie mniejszych partii opozycji, Monika Falej powiedziała, że gdyby szefowi PO zależało na obecności opozycji, to usiadłby z liderami każdej partii i ustalił, jak mogłoby to wyglądać. – Jednak mnie, jako prawniczkę, martwi coś innego. Jeżeli będziemy w trakcie kampanii, to jak to będzie później rozliczone? Jak PKW się do tego odniesie? Przecież jest tak, że wszystkie wydatki związane z prowadzeniem kampanii, a to będzie forma kampanii, muszą być zatwierdzone przez PKW. Nie wiem, jak Donald Tusk sobie to wyobraża, jak będzie to rozliczone, żeby było to zgodne z prawem i żeby nikt nie musiał zwracać pieniędzy. Jest to dla mnie dość istotna sprawa – podkreśliła.
Czy Polska 2050 wybiera się na marsz Tuska?
– Do marszu zostało jeszcze wiele czasu. Nie podjęliśmy jeszcze decyzji, bo jest za wcześnie, przed nami całe wakacje. Marsz jest 1 października, więc mamy jeszcze dużo czasu, aby zdecydować, czy na niego pójdziemy – powiedział nam poseł Michał Gramatyka z Polski 2050.
Co na to PSL?
Marek Sawicki, poseł PSL – Koalicji Polskiej powiedział z kolei i.pl, że PSL jest trochę zaskoczony terminem marszu. – Pytamy, dlaczego dopiero 1 października, a nie wcześniej? Temat jest ważny, istotny i rzeczywiście warto zasygnalizować sprzeciw obywatelski wobec takiemu zachowaniu policji i służby zdrowia, jakie miało miejsce wobec tej pani – mówił.
– Dlaczego ma to być marsz „Miliona serc”, a nie na przykład dwóch milionów? Stawiamy więc panu Tuskowi trochę wyżej poprzeczkę – dodał.
Pytany, czy ktoś z PSL wybiera się na marsz, Marek Sawicki powiedział, że w partii panuje pełna swoboda i dobrowolność. – Tak, jak nie namawialiśmy i nie broniliśmy udziału w marszu 4 czerwca, tak również w tej sprawie pozostawiamy wolną wolę wszystkim członkom personelu – mówił.
Dopytywany czy osobiście się wybiera, odpowiedział, że jeszcze nie wie. – Na tamten marsz zaprosił mnie pan prezydent Andrzej Duda (podpisując ustawę o komisji ds. wpływów rosyjskich – red.), więc jeśli zjawią się jakieś nowe okoliczności, w których rzeczywiście pan prezydent znów zaprosi nas do wyjścia na ulicę, to nie wykluczone, że wezmę udział w marszu – dodał.
Marek Sawicki pytany zaś o to, czy nie obawia się, że tzw. Trzeciej Drodze sondaże spadną tak, jak po marszu 4 czerwca, w którym uczestniczyli, odpowiedział, że polityki nie powinno mierzyć się sondażami. – Są pewne rzeczy, które nie powinny wynikać tylko i wyłącznie z kalkulacji wyborczej – powiedział.