Aleksandra Łabędź z "Gazety Krakowskiej" udała się do szpitala, w którym doszło do tragedii: "W Szpitalu Uniwersyteckim jesteśmy od wczesnych godzin porannych. Nie wiedzieliśmy żadnego policjanta, nie ma wzmożonych kontroli. Nikt też nie pilnuje wejść do poradni, w której doszło do morderstwa. Są tylko zasłonięte drzwi i krzesła blokujące przejście. Bez problemu można podejść i zrobić zdjęcia. Przy policyjnych taśmach nie ma ochrony."
- W szpitalnych poradniach i rejestracjach nie czuć, że zaledwie dzień wcześniej doszło do morderstwa. Wszystko funkcjonuje normalnie. Pacjenci czekają w kolejkach do gabinetów lekarskich, wykonywane są badanie, personel szpitala pracuje, odbiera telefony i przyjmuje pacjentów. W kolejkach nie słyszy się rozmów o tym, co stało się tu zaledwie wczoraj - opowiada nam jeden z pacjentów.
Dziennikarze Polska Press Grupy sprawdzili sytuację w innych częściach Polski. Maciej Czerniak z "Gazety Pomorskiej" udał się do Szpitala Klinicznego im. dra Emila Warmińskiego Politechniki Bydgoskiej.

"Bramy wjazdowej pilnuje stróż. Przed żadnym autem, którego kierowca jest nieuprawniony, szlaban się nie uniesie. Obok jednak przejściem dla pieszych w tę i z powrotem bez ustanku przebywają pacjenci i bliscy osób, które przechodzą leczenie na oddziałach szpitalnych.
Co by było, gdyby na teren jednostki wszedł ktoś mający przy sobie niebezpieczne narzędzie? - Ja tu tylko pilnuję, może i mógłbym sporo opowiedzieć, ale nie jestem uprawniony - kwituje stróż bramy głównej. W podobnym tonie na pytanie, "co by było, gdyby?", odpowiada pracownica rejestracji w budynku głównym szpitala: - Nie mogę się wypowiadać, proszę iść do budynku administracji.
Julia Warych z "Echa Dnia" wybrała się z kolei do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach, gdzie rozmawiała z miejscowym lekarzem. "Tak jak to jest od lat każdy miał swobodny dostęp do szpitala, do poszczególnych oddziałów czy sal. Ale niemal każdy z lekarzy, pielęgniarek czy innego personelu nie krył obaw.
Swoje stanowisko wyraził Grzegorz Świercz, kierownik Kliniki Ginekologii i Położnictwa Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach. Jego słowa to nie tylko reakcja na tragiczne wydarzenie w Krakowie, ale również głos całego środowiska, które od dłuższego czasu zmaga się z narastającą agresją wobec personelu medycznego.
– W ostatnim czasie mamy coraz więcej fizycznych napaści na lekarzy, ratowników medycznych – ludzi, którzy niosą pomoc, narażając własne życie i zdrowie. Ze względu na bardzo kiepską reakcję organów ścigania na tego typu sytuacje, to wydaje mi się, że to zdarzenie było kwestią nie „czy wystąpi”, tylko „kiedy wystąpi”. Czujemy się naprawdę zbulwersowani tym, co się wydarzyło – podkreśla doktor Świercz."
Adam Kielar, dziennikarz portalu i.pl, zapytał z kolei rzecznika Naczelnej Izby Lekarskiej o bezpieczeństwo lekarzy i hejt, z którym się spotykają.
"Czy środowisko lekarskie podejmowało już inicjatywy w sprawie zwiększenia bezpieczeństwa?
Tak, niejednokrotnie rozmawialiśmy z władzami czy interweniowaliśmy w sytuacjach, kiedy środowisko padało ofiarą ataku, niezależnie czy chodzi o wiedzę medyczną, najścia posłów czy zarobki.
Domagaliśmy się rozszerzenia uprawnień funkcjonariusza publicznego na wszelkie miejsca świadczenia, także poza NFZ. Niestety nie było takiej woli politycznej, by interweniować w sprawie tych ataków, najść czy naszych próśb, aż stała się tragedia. Służby wielokrotnie są pobłażliwe wobec ataków pacjentów na lekarzy, umarzają postępowania, nie wykrywają sprawców.
Jak często lekarze stykają się z problemem agresji?
Coraz częściej, niestety w miarę wydłużania się kolejek i utrudniania dostępu do ochrony zdrowia narasta agresja, a tą najłatwiej skanalizować na rejestratorkach czy personelu medycznym. Dodatkowym problemem są dostępne na zawołanie używki, zarówno te legalne typu alkohol, jak i nielegalne, które zaburzają zachowanie pacjentów. Wizyty policji na SOR by interweniować to już smutna codzienność polskich szpitali."
źródło: Gazeta Krakowska/Gazeta Pomorska/Echo Dnia/Portal i.pl