Spis treści
Debata prezydencka - klucz do sukcesu
Debata dla wielu jest punktem odniesienia do analizy współczesnych pojedynków polityków wagi ciężkiej. To wówczas rozpoczęła się era wizualnej polityki. Po raz pierwszy w historii bardziej zaczęło się liczyć to, jak kandydat wygląda, niż to, co mówi”.
Do pierwszej telewizyjnej debaty prezydenckiej w historii świata doszło w studiu stacji CBS w Chicago. Równolegle była ona transmitowana przez amerykańskie stacje radiowe. W ówczesnych sondażach Nixon i Kennedy szli łeb w łeb, więc to, jak się wypadnie na wizji, miało kolosalne znaczenie.
Debata Kennedy - Nixon
Gdy 26 września 1960 r. republikanin Richard Nixon wszedł do telewizyjnego studia, by odbyć pierwszą debatę z demokratą Johnem F. Kennedym, był wyraźnie zmęczony, miał podkrążone oczy.
Z późniejszych analiz wynika jednoznacznie, że Richard Nixon nie docenił nowego medium. Lista popełnionych tego dnia przez niego błędów była długa.
W dniu debaty wstał o bardzo wcześnie rano i przed starciem z JFK miał zaplanowane wiece wyborcze. Tymczasem JFK był przez ostatni tydzień na Florydzie i do Chicago przyleciał wypoczęty (i opalony).
Do tego Nixon nie ogolił się, w studiu TV się pocił, a marynarka źle na nim leżała, ponieważ schudł w szpitalu, a nikt nie pomyślał, że należy skroić kandydatowi republikanów nowy garnitur.

Do tego podczas debaty Nixon zwracał się do Kennedy’ego, a nie do amerykańskich wyborców i w końcu uczynił to, czego podczas debaty nie wolno robić, pięciokrotnie przyznał rację swemu konkurentowi.
Wysoka oglądalność debaty prezydenckiej
Debatę z 6 września 1960 r. oglądało blisko 70 mln widzów (warto dodać, że w 1960 r. ok. 80 proc. gospodarstw domowych w USA miało telewizory), a aż 57 proc. osób przyznało, że debata miała wpływ na ich decyzje. Liczba mieszkańców Stanów Zjednoczonych w tym czasie oscylowała wokół 180 mln.
Co ciekawe, 6 proc. głosujących przyznało, że podjęło decyzję o tym, na kogo będą głosować, polegając tylko na przekazie telewizyjnym. Słuchacze radia twierdzili, iż debatę wygrał Nixon. Inaczej myśleli widzowie stawiający na wygraną debatę przez Johna Kennedy'ego.
W trzech kolejnych debatach oglądalność była dużo mniejsza. Po wyborach, w trakcie liczenia głosów, okazało się, że słynny JFK miał ich o 100 tysięcy więcej.
Politycy bali się debat w telewizji
Siła rażenia prezydenckiej pierwszej historycznej debaty telewizyjnej była tak duża, że przez 16 lat kandydaci w USA bali się stanąć oko w oko z kamerami telewizyjnymi. W 1964 r. Lyndon Johnson odmówił udziału w debacie. Podobnie uczynił Richard Nixon w 1968 r. i 1972 r.
Debata prezydencka z 1960 r. jest wręcz podręcznikowym przykładem tego, jak wiele do stracenia (lub do zyskania) mają kandydaci ścierający się na oczach milionów widzów.
Nixon stracił dwa miliony głosów
Instytut Gallupa oszacował, że podkrążone oczy kosztowały Richarda Nixona dwa miliony głosów, a Kennedy przyznał wówczas otwarcie: "nie wygrałbym bez telewizji".
Pierwsza w historii debata transmitowana przez telewizję obejmowała godzinną dyskusję skupiającą się na kwestiach wewnętrznych. Debata, moderowana przez Howarda K. Smitha z CBS, a pytania zadawali dziennikarze.
Debaty w Polsce. Jaka była pierwsza (choć nieprezydencka)
Do Polski moda na telewizyjne debatowanie dotarła wiele lat później. 30 listopada 1988 r. władze PRL dopuściły do debaty pomiędzy Lechem Wałęsą, przywódcą nielegalnej wówczas „Solidarności”, a przewodniczącym oficjalnego OPZZ i członkiem Biura Politycznego KC PZPR Alfredem Miodowiczem. Starcie oglądało wtedy 40 proc. dorosłych Polaków.
Nadzieja komunistycznych władz na skompromitowanie Lecha Wałęsy spaliły na panewce, a efektem debaty w TV był wzrost zwolenników legalizacji „Solidarności” z 42 do 62 proc.
Debata Kwaśniewski - Wałęsa
Najgłośniejsze debaty prezydenckie w naszym kraju odbyły się w 1995 r. W drugiej turze zmierzyli się urzędujący prezydent Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski. Lepiej przygotowany był Kwaśniewski, który wygrał zarówno debatę, jak i prezydenturę.
Podczas debat doszło do wielu scysji. Kiedy Kwaśniewski chciał się pożegnać po pierwszej debacie, Wałęsa, który był na niego obrażony, że ten nie podał mu ręki, kiedy przyszedł do studia, wypalił: „Panu to ja mogę nogę podać!”.
Natomiast po zakończeniu drugiej debaty, Wałęsa pożegnał się z Kwaśniewskim, mówiąc: „To pan tu wszedł w niedzielę jak do obory i ani be, ani me, ani kukuryku”.