Dlaczego Niemcy nie chcą dać czołgów Ukrainie? Wszystkie kłamstwa Scholza

Piotr Grochmalski
Piotr Grochmalski
Olaf Scholz i Władimir Putin lubią ze sobą rozmawiać. Co z tych rozmów wynika?
Olaf Scholz i Władimir Putin lubią ze sobą rozmawiać. Co z tych rozmów wynika? kremlin.ru
Gdy ukraiński walec wyzwalał tysiące kilometrów kwadratowych obwodu charkowskiego, kanclerz Olaf Scholz dobrotliwie dyskutował przez dziewięćdziesiąt minut, z Putinem. Nieśmiało przekonując go, aby wycofał swoje wojska. Ta groteskowa sytuacja w pełni oddaje rzeczywistą rolę jaką od początku tej wojny odgrywa Berlin.

Podczas gdy Kijów pilnie potrzebuje niemieckich czołgów Leopard, aby przegnać do końca barbarzyńską armię z Ukrainy, Scholz robi wszystko, co może, ryzykując nawet totalną kompromitację polityczną, aby opóźniać militarne wsparcie dla obrońców. Robi to w imię, prymitywnie rozumianych, niemieckich interesów, kosztem europejskiego bezpieczeństwa. Po katastrofie, jakiej doznała imperialna armia Rosji pod Kupiańskiem i Iziumem, to, co dla Kremla jest najważniejsze to zyskanie na czasie. Jeśli Ukraina wyprowadzi w tej chwili nową, silną kontrofensywę, jest w stanie wyzwolić wszystkie ziemie zdobyte przez putinowską armię, a nawet odbić cały Donbas. Dlatego pilnie potrzebuje wsparcia ciężkim sprzętem, w tym czołgami Leopard.

Dlaczego Niemcy zwlekają z Leopardami

Głównodowodzący siłami ukraińskimi, gen. Walerij Załużnyj, doskonale wie, że jeśli Putin dostanie czas, to wykorzysta go do odbudowania potencjału zmasakrowanej armii i znów wróci do gry, dalej mordując Ukraińców i zagrażając bezpieczeństwu państw Trójmorza, w tym Polski. A Scholz, w imię swoich nadziei, że uda się wrócić do wizji osi Berlin-Moskwa, robi wszystko, aby uratować Putina. To jest jedyny realny powód, dla którego nie zamierza przekazać czołgów Ukrainie.

Miorac Soric, wpływowy dziennikarz Deutche Welle, doskonale znający realia moskiewskie, poirytowany postawą kanclerza, pisze: Berlin się waha. Jak zwykle w ostatnich miesiącach, gdy chodziło o dostawy broni do Ukrainy. Z jednej strony członkowie rządu obiecują, że Niemcy staną po stronie Ukrainy bez żadnego „ale”, a jednocześnie ci sami politycy znikają, gdy prosi się ich o jednoznaczne stwierdzenie, czy Niemcy powinny dostarczyć czołgi Leopard 2, czy nie. To ogromna przepaść między retoryką a czynami”. Zauważa przy tym, że Kijów „potrzebuje teraz wsparcia, bo dobra passa na polu walki może szybko minąć. Czy za kilka miesięcy niemieckie czołgi będą mieć taki sam odstraszający wpływ na agresorów z Rosji, jak w najbliższych tygodniach – tego nikt nie jest w stanie przewidzieć”.

„Kanclerz się guzdrze”

Soric punktuje dalej: „Kanclerz Olaf Scholz po raz kolejny się guzdrze: najpierw chce omówić dostawy czołgów Leopard 2 – przede wszystkim z USA, Francją i Wielką Brytanią. Po drugie, mimo dostaw broni do Kijowa, nie chce całkowicie zrywać rozmów z Kremlem. Po trzecie, szef niemieckiego rządu obawia się, że prezydent Rosji mógłby zapobiec zbliżającej się klęsce militarnej poprzez użycie taktycznej broni jądrowej. Na koniec konfliktu Zachód chciałby zobaczyć rozwiązanie polityczne, z którym pogodzone byłyby wszystkie strony – w tym Moskwa. Ale wojny rzadko okazują się takie, jak wyobrażają sobie politycy. Władimir Putin przekonał się o tym boleśnie w ostatnich miesiącach... Klęska militarna zagroziłaby jego władzy. Dla Zachodu jest to szansa, a nie zagrożenie. Putin nie jest skłonny do irracjonalnych działań. Szanuje przeciwników tylko wtedy, gdy potrafią przeciwstawić się siłą. Wykorzystuje słabości, w tym rozłam na Zachodzie, na swoją korzyść. Uzgodnienie wśród zachodnich sojuszników dostawy nowoczesnych czołgów do Ukrainy nie może więc trwać tygodniami. Musi to nastąpić szybko – w ciągu kilku dni”.

Scholz spowalnia, firmy współpracują z Moskwą

Z jednej strony od początku wojny Scholz blokuje i spowalnia wszelkie dostawy broni dla Ukrainy, a z drugiej jego administracja przymyka oczy, jak czołowe firmy niemieckie, w tym Walter AG, Schunk i Kemmer, omijając sankcje, na potęgę współpracują z przemysłem zbrojeniowym Rosji. Ujawnił to Anton Mykytiuk na łamach Euromaidan Press. Ten członek Rady Kontroli Społecznej Narodowego Biura Antykorupcyjnego i ekspert Rady Bezpieczeństwa Gospodarczego Ukrainy, ukazał skalę niemieckiego wsparcia, dającego Rosji dostęp do technologii, które są wykorzystywane przy produkcji czołgów, rakiet spadających na Ukrainę i bombardujących ją samolotów. Walter AG dostarcza między innymi maszyny do koncernu Ałmaz-Antiej, produkujących systemy rakietowe S-300 i S-400. Współpracuje z korporacją zbrojeniową ROSTEC, skupiającą 700 przedsiębiorstw, w tym 11 holdingów zbrojeniowych, takich jak Koncern Kałasznikowa (broń strzelecka), Techmasz (amunicja dla putinowskiej armii) czy Uralwagon, produkujący czołgi T-72, T-90, i T-14 Armata. Schunk wspiera rosyjski przemysł lotniczy w tym zakłady Suchoj, a Kemmler – Wotkińskie Zakłady Budowy Maszyn, skąd pochodzą rakiety Topol M. Mykytiuk podkreśla, że importowany z zagranicy sprzęt „umożliwia rosyjskim koncernom zbrojeniowym produkowanie i serwisowanie sprzętu, który jest używany na wojnie przeciwko Ukrainie”. Jak podkreśla, „umożliwianie rosyjskim najeźdźcom dalszego korzystania z ich produkcji jest tożsame ze wspieraniem Rosji w popełnianiu zbrodni wojennych”. Sytuacja się powtarza – po agresji na Ukrainę w 2014 r., z cichym przyzwoleniem kanclerz Merkel, niemieckie koncerny na potęgę łamały sankcje i wspierały przygotowania Putina do obecnej agresji. Od ponad pół roku tej wojny kanclerz Scholz konsekwentnie broni interesów Putina i odbywa z nim przyjacielskie pogawędki. Aby zrozumieć dlaczego Berlin z taką determinacją wyciąga rękę do człowieka, który odpowiada za zbrodnie wojenne na Ukrainie, wystarczy zastanowić się do jakiego przebiegu wojny – jeszcze przed jej rozpoczęciem Berlin się przygotował. Nie ma wątpliwości, że w stolicy RFN uważano, iż będzie to błyskawiczna operacja, a Putin w trzy dni podbije Ukrainę. W konsekwencji radykalnie przeobrazi to całą sytuację w Europie.

Podzielić się Euroazją

Klęska Ukrainy zadałaby śmiertelny cios wiarygodności NATO i USA, rozbiłaby państwa Trójmorza i pozostawiłaby Polskę na łasce Berlina i Moskwy. Taki wynik wojny otworzyłby drogę do realizacji geopolitycznej wizji gen. Karla Haushofera z lat 30. XX wieku. Uważał on, że Niemcy powinny zawrzeć strategiczny sojusz z Rosją i podzielić się władzą w Eurazji. Traktat Ribbentrop-Mołotow realizował wizję Haushofera. W nowej rzeczywistości taką rolę miał spełnić Nord Stream, jako fundament i gwarant nowego strategicznego sojuszu Niemiec i Rosji. Był próbą odbudowy starego podziału geopolitycznego i marginalizacją znaczenia Trójmorza. Konsekwencja z jaką trzech kanclerzy Niemiec - Gerchard Schroeder, Angela Merkel i Olaf Scholz, walczyło przez lata o Nord Stream, pokazuje, jaką wagę przywiązywali do osi Berlin-Moskwa. Zaledwie kilka miesięcy po agresji Rosji na Ukrainę w 2014 r. Berlin rozpoczął tajne negocjacje z Putinem na temat budowy Nord Stream 2. Na ostatnim etapie tego projektu, aby przełamać opór USA wobec Nord Stream 2, rząd Angeli Merkel, za plecami innych unijnych przywódców zdecydował się nawet na finansową łapówką, by przekupić Amerykanów. Olaf Scholz, w imieniu Merkel, próbował 7 sierpnia 2020 r., za cenę 1 mld euro, odciągnąć rząd Donalda Trumpa od nałożenia sankcji na budowę i eksploatację Nord Stream 2.

Niekończące się kłamstwa kanclerza Scholza

Nieustające rozmowy Scholza z Putinem mają służyć – rzekomo – przekonaniu go do zakończenia wojny. Przekaz jest zawsze tak samo zakłamany. Na przykład 17 czerwca, jak twierdził, miał go wzywać do wycofania wojsk. Jednak równocześnie konsekwentnie blokował dostawy niemieckiej broni na Ukrainę i osłaniał dostawy niemieckich koncernów dla rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego. Trudno o bardziej jasny przekaz buty i arogancji Berlina. Ale najbardziej zdumiewa skala moralnej degradacji Niemiec. Scholz, z równą łatwością co Putin, bezczelnie kłamie. Jak możemy ufać kanclerzowi, człowiekowi, który próbował wręczać Amerykanom łapówkę, aby uratować Nord Sream 2, że kieruje się on w kontaktach z Putinem fundamentalnymi zasadami etycznymi, a nie brudnym, zimnym interesem geopolitycznym Niemiec? Ta paranoja w używaniu kłamstwa jako instrumentu polityki osiąga szczyt absurdu, gdy nagle Olaf Scholz zaczyna lansować propagandową tezę, że to niemiecka broń odegrała „decydującą” rolę w ostatniej udanej kontrofensywie Ukrainy. Jak zauważa Hans von Der Burchard na łamach „Politico”, kanclerz w środę 14 września, „przemawiając do dziennikarzy na konferencji prasowej z premierem Gruzji, Iraklim Garibashvilim, bronił niemieckich osiągnięć w dostawach uzbrojenia na Ukrainę przed narastającą krytyką”. Scholz stwierdził: „Można powiedzieć, że broń, którą Niemcy dostarczyły Ukrainie ma decydujące znaczenie dla rozwoju konfliktu na wschodzie Ukrainy, a także przyczyniła się do zmiany sytuacji”. W rzeczywistości 3 Samodzielna Żelazna Brygada Pancerna, która dokonała kluczowego przełamania pod Bałaklią, uzbrojona była w polskie T-72M, a wspierały ją amerykańskie systemy HIMARS i polskie armatohaubice Kraby.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl