Przebieg wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej relacjonuje w mediach społecznościowych białoruska telewizja nadająca z Polski - Biełsat. Jak zauważają redaktorzy stacji, niedługo po tym, jak migranci dotarli w okolice przejścia granicznego w Kuźnicy, w tłumie pojawili się "propagandyści Łukaszenki".
"Bałoruska propaganda twierdzi, że grupa kilkuset migrantów przedostała się przez granicę i jest już po polskiej stronie. Tymczasem migranci publikują na bieżąco nagrania, na których są wciąż tym samym miejscu - po białoruskiej strony granicy" - relacjonuje telewizja.
Dmuchali mu dymem w oczy, żeby płakał
\
Biełsat opublikowała też na Twitterze nagranie, na którym widać Aleksieja Golikowa, znanego komentatora jednego z państwowych białoruskich kanałów, który przeprowadza wywiad z małym chłopcem z grupy migrantów.
Jak widać na krążących w sieci nagraniach, dziecko zostało wcześniej "przygotowane" do rozmowy. Mężczyźni dmuchali mu w oczy dymem z papierosów, żeby wywołać u niego łzy.
"Ten chłopiec (któremu wcześniej dmuchali dymem w oczy, żeby łzawiły) to zdaje się taka medialna Bana z Aleppo. Tu udziela wywiadu znanemu propagandyście Golikowi" - zauważa na Twitterze Wojciech Szewko.
Kryzys na granicy
Pierwsze informacje o kilkutysięcznej grupie migrantów zbliżających się do Polski pojawiały się w mediach już w weekend. Z nagrań udostępnianych w sieci przez polityków i dziennikarzy wynika, że tłum zbliżał się do naszej granicy. Jak wcześniej informował białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan, migranci praktycznie zniknęli ze stolicy Białorusi i skierowali się w okolice przejścia granicznego Kuźnica Białostocka-Bruzgi, gdzie mają zamiar siłowo przekroczyć granicę.
Przy granicy polsko-białoruskiej "rozpoczęła się największa do tej pory próba masowego siłowego wejścia na teren Polski" - przekazał w poniedziałek rano rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.
