Niemiecki rząd zwiększa wydatki na wojsko, w tym roku mają one wzrosnąć o ponad pięć miliardów euro. Daleko im jednak wciąż do zakładanych przez NATO 2 procent PKB, które powinny być przez każdy członkowski kraj sojuszu przeznaczane na armię.
Jest to i tak największy wzrost na resort obrony w Niemczech od czasu zakończenia zimnej wojny. Nastąpił bezsprzecznie po miesiącach presji Stanów Zjednoczonych na Niemcy i innych europejskich członków NATO, aby zwiększyli swój wkład do sojuszu. Jest to na pewno zwycięstwo Donalda Trumpa, choć nie wiadomo, czy w pełni go to usatysfakcjonuje, bo nadal równają się one jedynie 1,35 proc. PKB Niemiec.
Wzrost następuje też w obliczu rosnącego niepokoju wśród sojuszników Niemiec w związku z licznymi niedoborami sprzętu i awariami, które doprowadziły do sytuacji, w której Berlin ogłosił w zeszłym roku, że nie może wypełnić zobowiązań NATO.
W ubiegłym roku tylko cztery z 128 europejskich Eurofighterów było zdolnych do natychmiastowych działań operacyjnych, a wszystkie sześć łodzi podwodnych zostało wycofano z eksploatacji pod koniec 2017 roku. W 2014 roku braki były tak dotkliwe, że niemieccy żołnierze biorący udział w ćwiczeniu NATO mieli problemy ze skompletowaniem broni.
Ursula von der Leyen, minister obrony, opowiada się za zwiększeniem wydatków. W tym roku mają one w sumie wynieść 47,32 mld euro, co stanowi wzrost o dziesięć procent w porównaniu do 2018 roku. To jeszcze nie wszystko, bo w przyszłym roku wydatki mają zwiększyć się do 49,67 mld euro, co i tak jednak nie osiągnie 2 proc. PKB. Nadal tez ten poziom będzie daleki od obietnicy kanclerz Angeli Merkel z ubiegłego roku, że Niemcy osiągną szybko zakładane 2 proc. PKB.
Wydatki nie osiągają także wzrostu o 12 mld euro, o co apeluje minister obrony Ursula von der Leyen, która ostrzegła, że wspólne projekty obronne z europejskimi sojusznikami mogą być przez to zagrożone.
Przeciwny wydatkom jest Olaf Scholz, minister finansów, który w pewnym momencie zaoferował wzrost tylko o 2 mld euro w przyszłym roku.
Plany niemieckich wydatków na wojsko znalazły się też pod ostrzałem amerykańskiego ambasadora w Niemczech Richarda Grenella.
Problem zwiększenia nakładów na wojsko dzieli chrześcijańsko-demokratyczną (CDU) Angeli Merkel, która opowiada się za wyższymi wydatkami na obronę, a jej partnerom koalicyjnym socjaldemokratami (SPD). Ci ostatni są temu przeciwni. Dlatego ogłoszenie informacji o planowanym zwiększeniu nakładów na armię liderzy SPD odebrali jako swoją porażkę.
Spadające wpływy podatkowe podatkowe do niemieckiego budżetu w obliczu spowolnienia gospodarczego sprawiły, że Berlin musi się liczyć z dziurą budżetową w wysokości 124 mld euro w ciągu najbliższych czterech lat, a przywódcy SPD sprzeciwiają się pożyczkom rządowym na pokrycie niedoboru.
Wzrost wydatków wojskowych argumentowane przez niemiecki rząd potrzebami armii stanowi na pewno zwycięstwo polityki prezydenta Trumpa, który od dłuższego czasu wywiera nacisku na europejskich członków NATO, aby wnosili większy wkład na obronę.
Tylko siedmiu członków NATO wydaja na swoja obronę obiecane 2 proc. PKB. W tym małym gronie jest między innymi Polska i Wielka Brytania.
POLECAMY:
