– Prezydent Donald Trump w czwartek spotkał się z doradcami do spraw bezpieczeństwa narodowego. Nie podjął jednak ostatecznej decyzji o ataku na Syrię – poinformował w oświadczeniu Biały Dom. Wcześniej amerykański przywódca groził Syrii i Rosji na Twitterze atakiem rakietowym na syryjskim terytorium, stwierdził jednak w jednym z kolejnych tweetów, że „atak nastąpi późno lub wcale nie tak późno”. Z kolei szef Pentagonu Jim Mattis powiedział, że „decyzja o uderzeniu w Syrii nie została jeszcze podjęta”. Zaznaczył również, że Waszyngton wciąż szuka konkretnych dowodów na atak chemiczny w Dumie we Wschodniej Gucie, a on sam obawia się, że ewentualna operacja Amerykanów w Syrii doprowadzi do wybuchu wojny, z którą zaangażują się również inne strony, takie jak Rosja, Iran czy Turcja.
Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg powiedział w oświadczeniu, że „odpowiedzialni za atak powinni ponieść konsekwencje”, a Sojusz zastanawia się nad odpowiedzią. Z kolei gotowość do udziału w amerykańskiej operacji wyrazili już wcześniej premier Wielkiej Brytanii Theresa May oraz prezydent Francji Emmanuel Macron. May ogłosiła w czwartek po nadzwyczajnym posiedzeniu swojego gabinetu, że jej rząd jest zdania, żę za atakiem chemicznym „najprawdopodobniej” stoi reżim al-Assada. Biuro May ogłosiło, że Wielka Brytania będzie koordynować odpowiedź na atak wraz z USA i Francją, co – jak sugeruje agencja AP – oznacza, że May ma zgodę rządu na operację militarną w Syrii. Nie wiadomo jednak czy premier zwróci się o autoryzowanie ewentualnej akcji do brytyjskiego parlamentu czy może podejmie decyzję bez jego zgody. O zasięgniecie rady parlamentarzystów apeluje do Theresy May opozycyjna Partia Pracy.
Reuters już wcześniej spekulował, że do ewentualnej akcji zbrojnej w Syrii może dojść w weekend, na co wskazywał m.in. fakt, że na Morze Śródziemne wypłynął już amerykański niszczyciel USS Donald Cook, a także rosyjska jednostka marynarki wojennej. „New York Times” doniósł również, że prezydent Baszar al-Assad zarządził przeniesienie części syryjskich samolotów militarnych do bazy na syryjskim wybrzeżu niedaleko Latakii, tak aby mogły one odeprzeć ewentualny atak. Jego wojsko ma także zabezpieczać bazy, chować cenny sprzęt i szykować się na każdą ewentualność.
Syria i jej sojusznik Rosja twierdzą, że do ataku chemicznego w Dumie w ubiegłym tygodniu, w którym zginęło co najmniej 70 osób, w tym dzieci, wcale nie doszło. – Mamy niepodważalne dowody, że ten został atak zainscenizowany jako część rusofobicznej kampanii prowadzonej przez pewniej kraj – powiedział szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow, nie podając imienia państwa. Amerykańskie media podkreślają jednak, że chodzi o USA. Z kolei ambasador Rosji przy ONZ Wasilij Niebenzia w czwartek złożył w Radzie Bezpieczeństwa ONZ wniosek o zwołanie specjalnej sesji w sprawie Syrii, aby „uniknąć groźny wojny”, podaje AP.
Tymczasem głos w sprawie ewentualnego ataku zabrał prezydent Syrii Baszar al-Assad, który odniósł się też do ostatniego zwycięstwa swoich oddziałów nad siłami rebeliantów we Wschodniej Gucie. – Wraz z każdym zwycięstwem pojawiają się głosy niektórych krajów Zachodu, które intensyfikują swoje działania, aby zmienić bieg wydarzeń. Te głosy i ich działania przyczynią się tylko do zwiększenia niestabilności w regionie, co zagrozi międzynarodowemu pokojowi i bezpieczeństwa – mówił przywódca reżimu, cytowany przez syryjską agencję SANA.
POLECAMY: