„Podjęto już próby wydobycia kota, ale studzienka jest głęboka i ciasna, a kociak ucieka w boczne odpływy. Akcja ratunkowa się nie powiodła. Panowie prowadzący tam prace budowlane zostawili nawet maluchowi linę, żeby mógł się wspiąć na górę, ale biedak najwyraźniej nie potrafił z niej skorzystać” – opisują wolontariusze.
Jak czytamy dalej, zbliżające się obfite opady deszczu sprawiły, że akcję trzeba było przeprowadzić błyskawicznie. „Gdyby zaczęło padać, zwierzak by utonął” – wyjaśniają CiapKOTY.
Wysłany na miejsce kierowca interwencyjny nie był w stanie złapać zwierzęcia. Z pomocą ruszyła pani Ewa, która ratuje bezdomne zwierzęta od ponad 15 lat.
„Nasz kierowca interwencyjny nie był w stanie go dosięgnąć. Ratowanie zwierząt z takich miejsc wymaga nie tylko dużego doświadczenia ale też małych rozmiarów, dlatego na ochotnika zgłosiła się nasza koleżanka z pracy Ewa, która ratuje bezdomne zwierzęta od ponad 15 lat. Dzięki drobnej budowie ciała udało jej się dostać na sam dół studni i rozstawić klatkę łapkę. Miejsca było na styk! Kiedy pracowniczka wyszła ze studzienki, żeby nie płoszyć kota, nastąpiły długie minuty oczekiwania. I nagle jest!!! Dźwięk zatrzaskującej się zapadki!!! Kociak był tak głodny, że nie oparł się zapachowi tuńczyka!!! Był uratowany!!!” – czytamy.
Kotka jest już bezpieczna, dostała na imię Lotka. Znajduje się pod opieką weterynarza, ponieważ nie wiadomo, ile czasu spędziła w nieczystościach i głodzie.
mac
