Do wypadku doszło w podparyskiej miejscowości. W stolicy Francji, w Paryżu, odbywał się właśnie zjazd posiedzenia Europejskiego Towarzystwa Kardio-Torakochirurgów, którego jest prezesem.
„Doceniamy, że w tych trudnych chwilach jesteście z nami myślą i modlitwą. Dziękujemy” - napisała rodzina profesora kilka godzin później w mediach społecznościowych.
Byliśmy załamani tą wiadomością. Dziś, na szczęście, możemy być lepszych myśli. Prof. Marian Zembala czuje się znacznie lepiej. Rozmawia przez telefon. Odpowiada na SMS-y. Je, żartuje i chce wracać do pracy. Cały czas jest przy nim jego rodzina: żona Hanna, córki Joasia i Małgosia, synowie Paweł i Michał, kardiochirurg, który wziął na siebie trudny obowiązek kontaktu z mediami.
Wczoraj napisał to, na co wszyscy od dłuższego czasu czekaliśmy: - Moi Drodzy Przyjaciele! Nasz Tato powoli wraca do zdrowia, a jego stan z dnia na dzień ulega poprawie. Dziękując francuskim specjalistom, pragniemy poinformować, ze od dziś nad jego dalszym leczeniem czuwać będzie zaufany zespół lekarzy, pielęgniarek i rehabilitantów w kraju. Dziękujemy, także w jego imieniu, za życzliwość, modlitwę i liczne słowa wsparcia. Każde zostało mu przekazane i spotkało się z wielkim wzruszeniem. Jesteśmy wdzięczni za Wasze zrozumienie i uszanowanie jego prywatności - tak potrzebnej w tej trudnej chwili. Pozostajemy pełni wdzięczności. Rodzina - poinformował Michał Zembala.
Prof. Marian Zembala to nie tylko lekarz, były minister zdrowia, od czasu do czasu także poeta, ale przede wszystkim niezwykle dobry człowiek, który potrafi swoim pacjentom przynosić różne smakołyki. To jednak przede wszystkim tytan pracy, człowiek, który wyznacza medycynie nowe horyzonty, wyjątkowy, wybitny. Obecnie profesor Zembala dochodzi do zdrowia w jednej z polskich klinik. Chwała rodzinie, że nie zdradziła miejsca pobytu. Miejmy nadzieję, że wszystkie media uszanują prawo profesora do prywatności w tak istotnym dla niego momencie życia. On nigdy nie miał wątpliwości i bronił swoich pacjentów jak lew.
Rehabilitacja prof. Mariana Zembali może jeszcze potrwać wiele tygodni. Życzymy mu siły i wytrwałości. Kto jak kto, ale nasz profesor poradzi. Niech wspierają go tysiące listów, lajków, życzeń od pacjentów, którym tyle razy ratował zdrowie i życie.
Panie profesorze, jesteśmy z Panem!