„Dziewczyna z igłą” [RECENZJA]. Brud, smród, ubóstwo i niechciane dzieci. Film Magnusa von Horna zdominował rozdanie Orłów 2025!

Krzysztof Połaski
Oceniamy!
Oceniamy! Łukasz Bąk / materiały prasowe dystrybutora Gutek Film
Czy Magnus von Horn fascynuje się złem? Być może. Jego filmografia pokazuje, że specjalizuje się w opowieściach o moralnie zagubionych bohaterach i nie inaczej jest także w przypadku „Dziewczyny z igłą”. Oceniamy duńskiego kandydata do Oscara 2025, który jest polską koprodukcją. Michał Dymek na festiwalu EnergaCAMERIMAGE 2024 został nagrodzony Złotą Żabą za zdjęcia do tej produkcji! „Dziewczyna z igłą” jest wielkim triumfatorem Orłów 2025.

Spis treści

„DZIEWCZYNA Z IGŁĄ” RECENZJA

Życia syf i pokiereszowane życiorysy

„Dziewczyna z igłą” przenosi widzów do Kopenhagi, tuż po zakończeniu I wojny światowej. Wszędzie dookoła jest brud, smród i ubóstwo, a ludzie muszą odnaleźć się w tej parszywej rzeczywistością. Jedną z osób, której los nie oszczędza jest młoda pracownica fabryki, Karoline, której mąż od czasu wybuchu wojny nie daje znaku życia, a ona sama ledwo wiąże koniec z końcem. Nadzieją na lepszą przyszłość jest związek z właścicielem fabryki, ale to kończy się klasycznie - niechciana ciąża, obietnica małżeństwa i finalnie wygnanie młodej dziewczyny przez matkę jurnego bogacza. W tej sytuacji Karoline zostaje sama z dzieckiem, którego nie chce. Wówczas na jej drodze pojawia się Dagmar, która zapewnia ją, że po porodzie sprzeda jej noworodka ludziom, których stać na czynienie dobra. Kusząca oferta.

Oceniamy!
Oceniamy! Łukasz Bąk / materiały prasowe dystrybutora Gutek Film

Najmroczniejszy film Magnusa von Horna

Magnus von Horn już przyzwyczaił swoich widzów do tego, że nie lubi ich oszczędzać, ale tak mrocznego filmu wcześniej jeszcze nie nakręcił. Tutaj atmosfera wszechobecnego syfu wręcz wylewa się z ekranu. I co najważniejsze: we wszystko, co widzimy, się po prostu wierzy. Wojna przeczołgała społeczeństwo, zdziesiątkowała, a tych, którzy przeżyli, zwyczajnie wyniszczyła i wręcz zdeformowała - zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Niejako Magnus von Horn robi nam tutaj starcie „potworów”, pokazując, że wygląd o niczym nie świadczy, a prawdziwe zło może głęboko siedzieć w osobie, która wygląda jak porządny obywatel.

Prawdziwa historia

„Dziewczyna z igłą” ociera się o horror. Momentami czujemy się tak, jakbyśmy oglądali „Misery” Roba Reinera w europejskim wydaniu. Scenariusz, który von Horn napisał razem z Line Langebek Knudsen, oparty jest na prawdziwej, przerażającej historii, ale im mniej o niej wiecie przed seansem, tym film mocniej działa. Część ze scen trudno będzie wyrzucić z głowy, a autor „Intruza” nie zamierzał niczego cenzurować; tam, gdzie inni pewnie odłożyliby już kamerę, on dalej się wszystkiemu przyglądał.

Aktorski popis

Film jest popisem aktorskim duetu Victoria Carmen Sonne i Trine Dyrholm. Pierwsza zagubiona, skrzywdzona, poniżona, druga zahartowana przez życie, demoniczna, pozbawiona skrupułów. A może to tak naprawdę ta sama bohaterka? Jedna widzi w drugiej samą siebie.

Przeraża, obrzydza, fascynuje

„Dziewczyna z igłą” przeraża, obrzydza, ale też fascynuje. Przepiękne zdjęcia Michała Dymka kontrastują z defetystyczną rzeczywistością, gdzie śmierć wydaje się być najczystsza. Czy film daje jakąkolwiek nadzieję? Wręcz przeciwnie. Mocne kino.

8/10
Krzysztof Połaski

Oceniamy!

„Dziewczyna z igłą” [RECENZJA]. Brud, smród, ubóstwo i niech...

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź TeleMagazyn.pl codziennie. Obserwuj TeleMagazyn.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kultura i rozrywka

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl