Podczas nawałnicy w nocy z 11 na 12.08.2017 na terenie obozu w Suszku zginęły dwie młode harcerki z Łodzi. We wtorek, 7.11.2017 r. przeprowadzono tu już kolejny – drugi eksperyment procesowy.
- Celem eksperymentu było sprawdzenie prawidłowości wyznaczenia dróg ewakuacyjnych oraz systemu alarmowania, w razie jakiegokolwiek zagrożenia – mówi Jacek Korycki, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Słupsku. - W toku czynności ustalono, że drogi ewakuacyjne nie były prawidłowo oznaczone i wyznaczone. Z dużym prawdopodobieństwem można więc przyjąć, że w warunkach wtedy panujących, te drogi nie były dla uczestników obozu widoczne.
W toku czynności ustalono, że drogi ewakuacyjne nie były prawidłowo oznaczone i wyznaczone. Z dużym prawdopodobieństwem można więc przyjąć, że w warunkach wtedy panujących, te drogi nie były dla uczestników obozu widoczne.
Tragedia w Suszku. Uchybienia na terenie obozu
To nie jedyne uchybienia, które zdaniem śledczych uczestniczących w eksperymencie, miały miejsce na terenie obozu w Suszku.
- Syrena alarmowa od najdalszego podobozu znajdowała się w odległości około 300 metrów, podczas wtorkowego eksperymentu była słabo słyszalna – dodaje prokurator Korycki. - Na terenie obozu znajdowały się trzy podobozy – najbliżej komendantury, w środku i na końcu. Eksperyment wykazał, że była słabo słyszalna, mimo że warunki atmosferyczne 7 listopada były zupełnie inne, niż 11 sierpnia. We wtorek było spokojnie, bezwietrznie, przewodnictwo dźwiękowe bardzo dobre. Tamtej nocy, podczas nawałnicy syrena nie mogła być słyszana przez uczestników obozu. To są konkluzje bardzo istotne dla danego toku postępowania.
Tamtej nocy, podczas nawałnicy syrena nie mogła być słyszana przez uczestników obozu. To są konkluzje bardzo istotne dla danego toku postępowania.
Czytaj również:
Tragedia na obozie harcerskim w Suszku. "Za nami jedna z naj...
Tragedia w powiecie chojnickim. Ogromne zniszczenia w lasach...
"Zdążyłem wybiec z namiotu tuż przed tym jak spadło drzewo". Harcerze relacjonują tragiczną noc w lesie
[TVN24]