Polscy europosłowie nie są powiązani z aferą korupcyjną w Parlamencie Europejskim
W ostatnich dniach coraz głośniej mówi się o aferze korupcyjnej w Parlamencie Europejskim, która ujrzała światło dzienne w grudniu. Zgodnie z dowodami, politycy mieli podróżować do Kataru i Maroka, a jednym z celów było chociażby ocieplenie wizerunku Katarczyków z okazji piłkarskich mistrzostw świata w 2022 roku.
Dotychczas zatrzymanych w tej sprawie zostało kilka osób, w tym m.in. była przewodnicząca Parlamentu Europejskiego Eva Kaili i jej partner Francesco Giogri oraz były europoseł Pier Antonio Panzeri, który miał zacząć współpracować z prokuraturą i wyjawiać szczegóły afery.
Belgijska prokuratura cały czas prowadzi śledztwo, a "Rzeczpospolita" informowała, że uwikłanych może być nawet 60 obecnych i byłych eurodeputowanych, w tym również przedstawiciele z Polski.
Temat postanowił zbadać "Fakt". Zgodnie ze zdobytymi nieoficjalnie informacjami, oskarżenia wobec polskich przedstawicieli w europejskim parlamencie są fałszywe.
Dotarliśmy do źródeł w prokuraturze w Brukseli, które nieoficjalnie potwierdziły nam, że wśród eurodeputowanych, którzy są sprawdzani w związku z aferą korupcyjną dotyczącą Kataru, nie ma obecnie żadnego europosła z Polski. - informuje portal.
"Fakt" zaznacza jednak, że prokuratura w Belgii nie sprawdza jeszcze wszystkich eurodeputowanych, którzy dotychczas odwiedzili Katar, ale może się tak stać w przyszłości, jeśli pojawią się właściwe powody. Władze wystąpiły ponadto o uchylenie dwóch immunitetów, ale nie dotyczą one polskich przedstawicieli.
PiS zostanie przeproszony?
"Rzeczpospolita" w swoich materiałach dużą uwagę poświęciła rzekomemu udziałowi dwóch polskich europosłów w aferze. Obaj to przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości - Ryszard Czarnecki i Tomasz Poręba. Gazeta sugerowała m.in., że drugi z nich był prywatnie w Katarze w trakcie mundialu.
Ryszard Czarnecki w rozmowie z "Faktem" zaznaczył, że zdanie prokuratury jest kluczowe i raz jeszcze zaręczył, że nikt z Prawa i Sprawiedliwości nie brał udziału w aferze korupcyjnej. Jednocześnie polityk zwrócił się bezpośrednio do "Rzeczpospolitej".
Teraz jestem ciekaw, co powiedzą te media, które pisały już o mnie i Tomaszu Porębie, które zrobiły aferę z niczego. Czy przeproszą?
Dużo bardziej bezpośredni w osądach są natomiast Tomasz Poręba - drugi z pomawianych - oraz Rafał Bochenek, czyli rzecznik partii. Bochenek jest zdania, iż działanie portalu "wygląda na chęć odwrócenia uwagi i uwikłanie w aferę osoby przygotowujące kampanię PiS-u".
Poręba został bowiem w grudniu wyznaczony do pokierowania kampanią wyborczą Prawa i Sprawiedliwości.
W podobne tony uderza również europoseł. Odnosi się do ogromnej fali krytyki, jaka spotkała go ze strony internautów i uważa, że taka nagonka może prowadzić do medialnej "śmierci" każdego polityka czy osoby publicznej.

dś