Uruchamia się wtedy wiele doskonale znanych, choć niekoniecznie pozytywnych zjawisk: ktoś pozazdrości, ktoś inny zdeprecjonuje kompetencje i dorobek, jeszcze inny obśmieje, a jeszcze ktoś inny krzyknie: - Skandal! Upaśli się za nasze! Pamiętam zjawisko, gdy radni nawzajem dyskretnie sprawdzali kolegów i koleżanki (ach, ta potęga Internetu!), pamiętam też lepkie sugestie i niedomówienia pewnego tabloidu stawiającego tezę, że po kilkunastu latach funkcjonowania w samorządzie to, że mam mieszkanie, zawdzięczam właśnie temu. Wprawdzie równolegle od kilkunastu lat zawodowo pracowałem i to często w więcej niż jednym miejscu, ale to już nie pasowało do fajnej wrzutki.
I oczywiście – uważna lektura oświadczeń majątkowych pokazuje różne rzeczy i skłania do pytań, czy to normalne i właściwe, że formą dodatkowej bonifikaty dla wiceprezydentów Gdyni są funkcje w radach nadzorczych spółek komunalnych, albo czy radni, dla których głównym źródłem utrzymania są diety radnego to na pewno osoby wiarygodne (a tak bywało). Przypomnę jednak, że chodziło o coś zupełnie innego. Oświadczenia majątkowe miały pokazywać, czy pomnażanie majątku osób pełniących funkcje publiczne idzie w parze z wysokością ich dochodów, czy nie dochodzi do sytuacji, gdy w toku kadencji ktoś kupuje nieruchomości, na które nie ma pokrycia w dochodach – i czy na pewno kupił je za rynkową cenę, czy nie ma sytuacji konfliktu interesów itd. To miał być mechanizm antykorupcyjny, a zrobiły się igrzyska dla ludu. I oczywiście gdy ktoś się postara, może pewne elementy majątku tak ukryć, by nie musieć ich wykazywać, ale musi się przynajmniej postarać. No i trzeba uważać, gdzie sobie robi zdjęcia, by się nie okazało, że dom w Rogulewie to jednak niekoniecznie wynajmuje się komuś innemu, a w mieszkaniu w Rumi się bywa nieco częściej, niż się próbuje opowiedzieć. A nawet jak się jednak te zdjęcia opublikuje, to speckomisja dobrotliwie przyjmie wyjaśnienia i odpuści wszelkie winy.
Ten rok dla naszych włodarzy nie jest zbyt wygodny, bo wyraźnie widać skalę podwyżek wynagrodzenia, jakie w ostatnim czasie dostali. Zatem im się bardzo poprawiło, mieszkańcom niekoniecznie, a wielu osobom istotnie obniżył się standard życia (najpierw pandemia, potem kryzys i inflacja). Gdy się jeszcze dołoży do tego – ujmę to grzecznie – spektakularny brak sukcesów w zarządzaniu miastem – lektura oświadczeń majątkowych bywa drażniąca.
Nie dołączę jednak do chóru oburzonych wynagrodzeniami samorządowców ani tych, którzy wytykają kto, czym jeździ i gdzie ma dacze. Jestem w grupie tych, którym się marzy, by jak najwyższe wynagrodzenia samorządowców pozostawały w korelacji z ich realnymi sukcesami w zarządzaniu małymi ojczyznami. Jeśli chcą mieć prywatnie duże kredyty i stać ich, żeby je spłacać, żeby nie wikłali w długi naszego miasta. Jeśli w domu mają obyczaj przepłacania za źle zrobione i nieterminowe remonty, by tę praktykę stosowali tylko na swoim podwórku. Naszym samorządowcom życzę, by dbali o swoje oszczędności – w przyszłym roku mogą być bardzo potrzebne, bo wiecie – z takim CV i brakiem doświadczenia zawodowego poza urzędem, o nową pracę może nie być łatwo…
* A ponadto uważam, że Polanka Redłowska nie powinna być sprzedana, Norman Davies powinien być Honorowym Obywatelem Gdyni, a oświadczenia majątkowe – utrudniać korupcję, a nie zaspokajać ciekawość.
