"Wysłałem przed chwilą wezwanie w imieniu p. Geralda Birgfellnera do p. J. Kaczyńskiego, aby dobrowolnie zwrócił kwotę 50 tysięcy zł., którą nienależnie pobrał 7.02.2018 roku. Brak wpłaty w ciągu 7 dni spowoduje skierowanie sprawy na drogę postępowania sądowego" - poinformował na Twitterze Roman Giertych.
Biznesmen zrelacjonował w prokuraturze jedno z ważnych spotkań z prezesem Prawa i Sprawiedliwości dotyczące budowy wieżowców. Jarosław Kaczyński podpisał wówczas (w imieniu fundacji Instytut im. Lecha Kaczyńskiego) trzy uchwały dotyczące m.in. zaciągnięcia kredytu w wysokości 300 mln euro na budowę.
"Jarosław Kaczyński powiedział mi, że musi mieć jeszcze podpis księdza, który jest członkiem rady tej fundacji, ale powiedział, że zanim ten ksiądz podpisze, to trzeba mu zapłacić. Chodzi o pana Rafała Sawicza" - miał zeznać Birgfellner.
Według "GW" Kaczyński miał stwierdzić, że trzeba zapłacić księdzu 100 tys. zł. "Powiedziałem, że nie mam takich pieniędzy i muszę je wyłożyć z własnej kieszeni, i mogę zebrać 50 tys., a resztę zapłacimy mu, jak dostaniemy kredyt, a ja otrzymam swoje honorarium" - mówił biznesmen, który pieniądze miał wypłacić z prywatnego konta 7 lutego 2018 roku. Gotówkę w kopercie miał zanieść na Nowogrodzką (siedziba PiS). Nie wiadomo, komu ją wręczył.
"W nawiązaniu do dzisiaj opublikowanych fragmentów zeznań Geralda Birgfellnera przez „GW” uprzejmie informuję, że nie wynika z tych fragmentów, aby mój Mocodawca miał pewność, że pieniądze trafiły do Ks. Rafała Sawicza. A tak sugeruje podtytuł artykułu" - napisał na Twitterze w dniu publikacji tekstu "GW" Roman Giertych, który współpracuje z Birgfellnerem.