Był absolwentem Politechniki Poznańskiej, konstruktorem maszyn. Przez cztery lata przed rewolucją afgańską pracował w ambasadzie Afganistanu w Warszawie.
Pochodził z bardzo starej i znaczącej rodziny afgańskiej. Wojna w Afganistanie uniemożliwiła mu powrót do ojczyzny, dlatego rozpoczął działalność gospodarczą w Poznaniu. Handlował ubraniami, lekami i innymi artykułami konsumpcyjnymi. Często powtarzał, że Polska jest jego miejscem na Ziemi, domem i ojczyzną. Ale jednocześnie prowadził szeroką działalność charytatywna. Był członkiem Lions Clubu Poznań Concordia. Działał na rzecz okręgu 121 Polska.
Jego rodzeństwo od lat mieszkało w USA. On jednak Polski na żaden kraj nie chciał zamienić. - Gdy przyjeżdżają jego krewni dziwią się, że nie wyjadę, ale ja im tłumaczę: Polska to moja młodość, wspomnienia. Ja czuję ten kraj - mówił.
O tym jak bardzo wrósł w Poznań i jak bardzo bliskie były mu sprawy miasta, świadczy fakt, że włączył się w odnowę fary. Kiedy ówczesny proboszcz ksiądz Wojciech Wolniewicz powiedział: pan mówi inaczej niż wszyscy. Czy jest pan katolikiem? Nie. Jestem muzułmaninem, ale dla mnie liczy się jeden Bóg – odpowiedział Gul Amiri.
Past gubernator okręgu 121 Polska Mariusz Szeib tak wspomina Gula Amiri: W maju 2004 roku na koniec mojej kadencji gubernatora okręgu organizowaliśmy konwencję okręgu. Dostąpiliśmy zaszczytu bowiem swoją obecność potwierdził ówczesny wiceprezydent światowy Lions Clubs Amerykanin o polskich korzeniach Clement Kusiak. Kiedy dzieliśmy pomiędzy sobą zadania Gul tajemniczo uśmiechnął się i powiedział: Wymyślę coś wyjątkowego.
Po inauguracyjnym przemówieniu wiceprezydenta Kusiaka na sali pojawił się Gul targając pod pachą ogromy zwój przypominający dywan. Pomogłem mu go rozwinąć i na oczach wszystkich ukazał się przepiękny gobelin z poznańskim ratuszem, datą 14-16.05 2004 i napisem „Konwencja okręgu D121 Polska”. Prezydent Kusiak tak jak wszyscy wyglądał na bardzo zaskoczonego.
Gdy rok później byłem w Oak Brook pod Chicago gdzie znajduje się siedziba największej na świecie organizacji humanitarnej Lions Clubs najbardziej prestiżowe miejsce w gabinecie prezydenta Kusiaka zdobił gobelin Gula.
Gdy w 2017 roku z okazji 100-lecia Lions Clubs wraz z trzema kolegami tworzącymi Freedom Charity Run przebiegliśmy 1000 kilometrów w poprzek Stanów Zjednoczonych znów odwiedziłem siedzibę Lions Clubs. Nasze zaskoczenie było tym większe, że zobaczyliśmy tam gobelin Gula. Już nie w gabinecie prezydenta światowego, ale nadal na honorowym miejscu pośrodku biura. Gul zostawił tam nasz polski ślad na dekady. Taki był Gul. Wspaniały kolega, z ogromnym sercem i wielką wizją wykraczającą poza horyzont.
POLECAMY: