Hajlujący uczestnik manifestacji narodowców w Katowicach zatrzymany. Przyznał się do winy, poddał karze. A mówią, że jest przyzwolenie na takie wybryki.
Zaczynaliśmy od historii z portretami europarlamentarzystów powieszonymi na szubienicach. Wtedy okazało się, że można, choć według mnie było to naruszeniem nie tylko dobrych obyczajów, ale i prawa. Wspominam tamten przypadek, żeby wskazać na oczekiwaną proporcjonalność działań państwa w tego typu sytuacjach. Tak zwana „tęczowa noc” pokazała siłę i determinację policji, która miała zastraszyć protestujących. Dwa tygodnie później widzimy na Rynku w Katowicach gest, który w polskim obrocie publicznym nie powinien występować i bezsilność czy brak reakcji policji była zadziwiająca. Tego człowieka z faszystowskim pozdrowieniem panowie policjanci mieli przecież na tacy.
Demonstracja Anty-LGBT w Katowicach. Miał być sprzeciw wobec...
Co mu grozi?
Grzywna, ograniczenie wolności lub pozbawienie wolności do lat 2. To jest propagowanie faszyzmu. Ale wracam do mojego dylematu: policja powinna była zatrzymać tego pana momentalnie, wręcz pokazowo, w ramach prewencji, tym bardziej, że Katowice ostatnio stały się areną dla nacjonalistycznych demonstracji. Przewiduję, że hajlujący dostanie grzywnę i sprawa się zakończy. A ja, w ramach profilaktyki znowu, oczekiwałbym np. miesiąc prac społecznych na terenie obozu Auschwitz. Może historia tego miejsca przynajmniej da mu do myślenia.
Dlaczego to się dzieje akurat w Katowicach?
Sam się nad tym zastanawiam. Może środowisko nacjonalistów uznało, że Katowice są łatwym celem i podatnym gruntem? To są działania godzące w fundamenty praworządności i obywatelskości. Swoją drogą kłaniają się wieloletnie zaniedbania we wspieraniu edukacji w tym zakresie.
Z prawej strony słychać np. że to znów „jeden idiota raz na rok, a prawdziwym problemem społecznym są wywrotowcy LGBT”.
Nie znam wywrotowców LGBT. Pamiętam natomiast jak w latach 30. w Niemczech też pojawił się jeden hajlujący idiota, a potem świat obudził się w roku 1939. To dziwne, że środowiska prawicowe, tak mocno opierające się na historii w bieżącym politycznym działaniu, nie widzą analogii. Podobnie mam problem z marszem niepodległości, który stał się taką pokrywką nad bulgoczącym kociołkiem, w którym radość z suwerennej Polski gotuje się z tymi wszystkimi pobudkami, które trudno mi zaakceptować. Coś nam się pomyliło: świętowanie i radość z niepodległości z prymitywnym prężeniem muskułów i szukaniem wrogów.
Co mogą, co powinny zrobić władze Katowic, jeśli miasto faktycznie „stało się celem”?
Zdecydowanie odciąć się od tego typu ruchów i tu reakcja władz miasta była szybka i stanowcza. Pozew Katowic przeciwko organizatorom niedawnego zgromadzenia pod hasłem „Miasto nacjonalizmu” to czytelna manifestacja braku zgody na takie działania. Na gruncie prawa jest problem z prewencyjnym zakazywaniem demonstracji, ale może warto bliżej się niektórym przyglądać? Może należałoby przygotować kartę rekomendacji dla zgromadzeń publicznych w mieście? Może trzeba bardziej stanowczo, wręcz pokazowo, stawiać na edukację obywatelską i dobre wzorce z przeszłości, których w Katowicach nie brakuje? Może należałoby też zapytać w Kolonii, mieście partnerskim Katowic, o ich rozwiązania? Niemcy mają procedury walki z odradzającym się faszyzmem. To wszystko na pewno przyniosłoby efekty, ale i podkreśliłoby, wzmocniłoby stanowisko Katowic wobec opisywanych zjawisk.
Musisz to wiedzieć
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
