Historia goryla zastrzelonego w weekend przez pracowników ZOO mocno podzieliła opinię publiczną. Wielu ekspertów i oburzonych internautów przekonuje, że zwierzę nie zamierzało skrzywdzić czteroletniego chłopca, który nieszczęśliwie wpadł na wybieg i nie mógł się stamtąd wydostać. Winią rodziców dziecka. Tych objęła już śledztwem amerykańska policja.
Okazuje się, że sytuacja nie jest tak oczywista, jak przedstawiali ją pracownicy ZOO w Cincinnati w stanie Ohio. Przypomnijmy - czteroletni chłopiec w weekend wpadł na wybieg dla goryli. Z tym faktem nikt nie dyskutuje. Przedmiotem spekulacji pozostają jednak wydarzenia, które rozegrały się dziesięć minut później. Pracownicy parku zoologicznego, chcąc ochronić dziecko, zdecydowali się zastrzelić zwierzę, dzień po jego 17- tych urodzinach.
Chłopiec najadł się strachu, ale jest cały. Natychmiast przewieziono go do szpitala - miał wstrząs mózgu i kilka zadrapań. Żadnych złamanych kości, czy obrażeń wewnętrznych. Wielu ekspertów przekonuje jednak, że tego dnia można było ocalić i jedno i drugie życie.
- Goryl nie planował ataku na chłopca, zwierzę było niewinne - przekonywał australijski ekspert Gisela Kaplan. Mężczyzna, który bada zachowania zwierząt na University of New England powiedział w rozmowie z dziennikarzem „The Daily Telegraph”, że nie mamy do czynienia z groźnym gatunkiem.
STORYFUL/x-news
- To prawda, że goryl ważył ponad 180 kg, ale nie stanowił zagrożenia. Poza tym, jeśli rzeczywiście miałby zamiar zaatakować, najpierw ostrzegłby swoją ofiarę bijąc się w pierś. Trudno nie zauważyć takiego sygnału - podkreślał Kaplan.
Podobnego zdania jest weterynarz doktor Chris Brown. W swoim poście na Facebooku zasugerował, że pracownicy ZOO dokonali w weekend złego wyboru. - Śmierć 17- letniego goryla Harambe wywołała u wielu osób pytanie, czy tak drastyczne posunięcie naprawdę było konieczne. Te goryle są stosunkowo spokojne. Jeśli dziecko miałoby właściwą opiekę, w ogóle nie byłoby tematu - napisał Brown.
Ich zdanie podziela wielu internautów. Oburzeni przekonują, że wystarczyło uśpić zwierzę, by zapobiec ewentualnej tragedii. Sieć aż huczy od komentarzy.
Na Twitterze pojawił się bijący rekordy popularności hashtag #JusticeForHarambe (sprawiedliwość dla Harambe). Internauci przekonują, że prawdę o incydencie przedstawia film nakręcony przez jednego ze świadków zdarzenia. - Zwierzę było całkowicie spokojne i podchodziło do dziecka z rezerwą. Raczej chciało go przytulić, niż pożreć - napisał jeden z użytkowników.
Internauci przypominają, że samiec był przedstawicielem podgatunku „zachodni goryl nizinny”, który choć wciąż jest dość liczny, to jednak zagrożony wyginięciem. Nie braknie głosów, że karę powinno ponieść nie zwierzę, a rodzice, którzy nie potrafili upilnować dziecka. Ponad 60 tysięcy osób podpisało już petycję, w której wzywają do pociągnięcia ich do odpowiedzialności.
Póki co, amerykańska policja objęła śledztwem rodzinę chłopca, wkrótce dowiedziemy się, czy usłyszą zarzuty. Działaniom pracowników ogrodu zoologicznego przygląda się miejscowy sąd. Według doniesień policji, ojciec dziecka, 36 - letni Deonne Dickerson był dobrze znany funkcjonariuszom. Wielokrotnie odsiadywał wyroki za włamania, posiadanie broni palnej, handel narkotykami, porwania, czy inne wykroczenia karne.
Jak donosi Daily Mail Online w ostatnich latach mężczyzna przeszedł prawdziwą przemianę. Zżył się z rodziną, nie miał ochoty na dawne szaleństwa. Na swoim profilu na Facebooku wciąż informował o najnowszych sukcesach zawodowych i cieszył się dokonaniami swoich dzieci. W styczniu ubiegłego roku mężczyznę zalała fala gratulacji od jego przyjaciół. Wówczas przyszło na świat jego czwarte dziecko. Pracownicy przedszkola w Cincinnati, do której uczęszczają jego pociechy starają się bronić rodziców. - Ostra krytyka jest nieuzasadniona. To był wypadek, który mógł zdarzyć się każdemu - mówią.
32 - letnia matka chłopca, Michelle Gregg podziękowała pracownikom ZOO za ich szybką akcję. - Dzięki nim mój syn jest bezpieczny. To właściwi ludzie na właściwym miejscu. Dziękuję wszystkim za ich modlitwy i myśli. Jako społeczeństwo łatwo oceniamy zachowania innych. Znalazło się wielu, którzy nie mogli zrozumieć, jak mogliśmy oderwać wzrok od naszych dzieci. Ale jest też spora grupa ludzi, którzy rozumieją, że takie wypadki się zdarzają. Moje dzieci są dla mnie najważniejsze - napisała kobieta na Facebooku. Podkreślała, że syn czuje się dobrze, ale po traumatycznym wydarzeniu nie ma więcej ochoty na wycieczki po ZOO.
Dyrektor placówki Thane Maynard tłumaczył swoich pracowników. Jak przekonywał, podjęli oni właściwą, choć bardzo trudną decyzję, dzięki czemu udało się uratować życie dziecka.
- Ryzyko było zbyt wielkie. Mieliśmy tylko dwie opcje - albo zastrzelić zwierzę, albo je uśpić. Naszym zdaniem zachowanie goryla stanowiło zagrożenie dla tego chłopca - mówił Maynard i dodał: - Przypominam, że chodzi o zwierzę, które waży prawie 200 kilogramów.
Jak przypomina BBC, do podobnego wypadku doszło w 1986 roku na wyspie Jersey. Wówczas na wybieg goryla spadł pięcioletni chłopiec. Jumbo miał jednak znacznie więcej szczęścia niż Harambe - w mgnieniu oka stał się bohaterem Ameryki. Postawiono mu pomnik, a jego wizerunek umieszczono na znaczkach pocztowych.
Historia Jumbo krążyła w Jersey przez wiele lat. Gdy pięciolatek zemdlał przerażony, Jumbo pilnował, by nie zaatakowały go inne goryle. Gdy chłopiec się ocknął, Jumbo odsunął się na tyle, by do akcji mogła wkroczyć ekipa ratunkowa.